Jak dążyć do prawdy (12) Część trzecia
Właśnie omówiłem porzucanie tożsamości, którą dziedziczy się po rodzinie. Czy łatwo to zrobić? (Tak, łatwo to zrobić). Czy na pewno jest to łatwe? W jakich okolicznościach ta sprawa będzie na ciebie wpływać i będzie budzić w tobie niepokój? Jeśli nie masz prawidłowego, czystego zrozumienia tej kwestii, to w pewnych konkretnych sytuacjach będzie to miało na ciebie wpływ i odbije się na twojej zdolności do dobrego wykonywania obowiązku, a także na twoich sposobach radzenia sobie z różnymi rzeczami i na twoich wynikach. Dlatego jeśli chodzi o tożsamość, którą przejmujesz od rodziny, powinieneś traktować ją właściwie i nie ulegać jej wpływowi ani kontroli, lecz patrzeć na ludzi i sprawy, a także zachowywać się i działać normalnie, zgodnie z metodami, które Bóg przekazuje ludziom. Dzięki temu będziesz mieć postawę i zasady, jakie w tych sprawach powinna mieć akceptowalna istota stworzona. W następnej kolejności omówimy odrzucenie skutków warunkowania przez rodzinę. W tym społeczeństwie zasady postępowania ludzi w kontakcie ze światem, ich sposoby życia i egzystencji, a nawet ich podejście i pojęcia dotyczące religii i wiary, a także rozmaite pojęcia i poglądy na temat ludzi i rzeczy – wszystko to jest w nieuchronny sposób uwarunkowane przez rodzinę. Zanim ludzie zrozumieją prawdę, rodzina wywiera ogromny wpływ na ich myśli, poglądy i podejście do różnych spraw, niezależnie od tego, ile ludzie ci mają lat, jakiej są płci, jaki zawód wykonują i jaka jest ich ogólna postawa wobec wszystkiego, skrajna czy racjonalna – krótko mówiąc, na wszelkie sprawy. To znaczy rozmaite uwarunkowania, jakie powstają w człowieku pod wpływem rodziny, w dużej mierze determinują jego stosunek do różnych spraw i sposób radzenia sobie z nimi, jak również jego poglądy na istnienie, a nawet mają wpływ na wiarę. Ponieważ uwarunkowania rodzinne i wpływ rodziny są tak istotne, to jest nieuniknione, że rodzina jest źródłem ludzkich sposobów i zasad radzenia sobie z różnymi sprawami, a także poglądów na egzystencję i wiarę. A ponieważ dom rodzinny nie jest miejscem, w którym rodzi się prawda, ani nie jest jej źródłem, praktycznie tylko jedna motywująca siła lub cel popycha twoją rodzinę do warunkowania cię według tych wszystkich idei, poglądów i sposobów istnienia – jest to mianowicie działanie w twoim najlepszym interesie. Krótko mówiąc, celem tych wszystkich rzeczy, które leżą w twoim najlepszym interesie, bez względu na to, od kogo pochodzą – czy od rodziców, dziadków, czy od twoich przodków – jest to, byś był zdolny bronić swoich interesów w społeczeństwie i pośród innych ludzi, byś nie dał się zastraszyć i byś mógł żyć między ludźmi w swobodniejszy, bardziej dyplomatyczny sposób, aby tym samym jak najlepiej chronić własne interesy. Warunkowanie, jakiemu jesteś poddawany w rodzinie, ma na celu ochronę ciebie, niedopuszczenie do tego, byś był zastraszany lub cierpiał jakieś upokorzenia, a także uczynienie z ciebie osoby, która nieco wyrasta ponad innych, nawet gdyby miało to oznaczać zastraszanie lub krzywdzenie innych, o ile sam nie doznasz przy tym krzywdy. Są to jedne z najważniejszych uwarunkowań, jakie wpaja ci rodzina, a także istota i główny cel kryjący się za wszystkimi wpajanymi ci ideami i uwarunkowaniami. Czy tak nie jest? (Jest). Jeśli zastanowisz się nad celem i istotą wszystkich uwarunkowań wpojonych ci przez rodzinę, czy jest wśród nich coś, co zgadzałoby się z prawdą? Nawet jeśli te rzeczy są zgodne z etyką lub uzasadnionymi prawami i interesami ludzkości, to czy mają jakiś związek z prawdą? Czy są prawdą? (Nie). Można z całą pewnością stwierdzić, że zdecydowanie nie są one prawdą. Nieważne, jak pozytywne i uzasadnione, humanitarne i etyczne są te rzeczy, do których uwarunkowała cię rodzina, nie są one prawdą ani nie mogą reprezentować prawdy i oczywiście nie mogą też prawdy zastąpić. Dlatego, gdy chodzi o rodzinę, jest to kolejny jej aspekt, który ludzie powinni porzucić. Co to konkretnie za aspekt? To skutki warunkowania przez rodzinę – to drugi aspekt dotyczący rodziny, który należy porzucić. Skoro omawiamy skutki warunkowania przez rodzinę, porozmawiajmy najpierw o tym, czym właściwie są skutki warunkowania. Jeśli rozróżnimy je zgodnie z ludzką koncepcją dobra i zła, niektóre z nich okażą się stosunkowo poprawne, pozytywne i całkiem do przyjęcia, można je jawnie wyłożyć na stół, podczas gdy inne są dość samolubne, nikczemne, podłe, względnie negatywne i nic poza tym. W każdym razie te skutki warunkowania przez rodzinę są jak warstwa odzieży ochronnej, która w całości chroni cielesne interesy danej osoby, pozwala jej zachować godność pośród innych i zapobiega zastraszaniu jej. Czy tak nie jest? (Jest). Porozmawiajmy zatem o tym, jakie są skutki warunkowania w rodzinie. Na przykład kiedy starsi członkowie rodziny powtarzają ci „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”, chcą przez to sprawić, byś przywiązywał wagę do posiadania dobrej reputacji, prowadzenia dumnego życia i wystrzegania się rzeczy, które mogłyby okryć cię wstydem. Czy zatem to powiedzenie prowadzi ludzi w pozytywny, czy w negatywny sposób? Czy może doprowadzić cię do prawdy? Czy może pomóc ci zrozumieć prawdę? (Nie, nie może). Z całą pewnością możesz powiedzieć, że nie! Zastanówcie się, Bóg mówi, że ludzie powinni postępować uczciwie. Kiedy dopuściłeś się wykroczenia, zrobiłeś coś złego lub coś, co buntuje się przeciwko Bogu i sprzeciwia się prawdzie, musisz przyznać się do błędu, zyskać zrozumienie siebie i dalej analizować siebie, aby osiągnąć prawdziwą skruchę, a potem postępować zgodnie ze słowami Boga. Jeśli więc ludzie mają postępować uczciwie, czyż nie kłóci się to z powiedzeniem „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”? (Tak). Dlaczego się kłóci? Powiedzenie „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” ma na celu sprawić, by ludzie przywiązywali znaczenie do prezentowania swojej jasnej, barwnej strony i by czynili rzeczy, dzięki którym będą wyglądać dobrze – zamiast robić rzeczy złe, haniebne bądź eksponować swoją brzydką stronę – aby nie musieli żyć bez dumy i godności. Ze względu na własną reputację, dumę i honor nie można paplać o sobie wszystkiego, a tym bardziej opowiadać innym o swojej mrocznej stronie i wstydliwych sprawach, bo trzeba zachować w życiu dumę i godność. Aby mieć godność, trzeba mieć dobrą reputację, a żeby mieć dobrą reputację, trzeba udawać i się upiększać. Czy nie kłóci się to z postępowaniem uczciwego człowieka? (Kłóci się). Kiedy postępujesz jak człowiek uczciwy, to, co robisz, kompletnie przeciwstawia się powiedzeniu „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. Jeśli chcesz postępować jak człowiek uczciwy, nie przywiązuj wagi do godności; ludzka godność nie jest warta złamanego grosza. W obliczu prawdy należy się obnażyć, a nie udawać i tworzyć fałszywy obraz. Należy odkryć przed Bogiem swoje prawdziwe myśli, popełnione błędy, sprawy naruszające zasady prawdy i tak dalej, a także ujawnić te rzeczy przed swoimi braćmi i siostrami. Nie chodzi o życie dla własnej reputacji, ale raczej o to, by żyć, postępując jak uczciwy człowiek, żyć po to, by dążyć do prawdy, by być prawdziwą istotą stworzoną i żyć po to, aby zadowolić Boga i dostąpić zbawienia. Ale jeśli nie rozumiesz tej prawdy ani intencji Boga, zwykle będziesz zdominowany przez przekonania, którymi uwarunkowała cię rodzina. Toteż kiedy zrobisz coś złego, ukrywasz to i udajesz, myśląc: „Nie mogę o tym wspominać i nie pozwolę nikomu, kto o tym wie, żeby cokolwiek powiedział. Jeśli ktoś się z czymś wyrwie, nie puszczę tego płazem. Moja reputacja jest najważniejsza. Życie niczemu nie służy, jeśli nie żyje się dla reputacji, bo ona jest najważniejsza ze wszystkiego. Jeśli ktoś traci reputację, traci całą swoją godność. Więc nie można mówić całej prawdy, trzeba ją ukrywać, trzeba udawać, inaczej stracisz reputację i godność i twoje życie stanie się bezwartościowe. Jeśli nikt cię nie szanuje, to jesteś tylko nic nie wartym, tanim śmieciem”. Czy praktykując w ten sposób, można postępować jak uczciwy człowiek? Czy można się całkowicie otworzyć i przeanalizować siebie? (Nie, nie można). Oczywiście, zachowując się tak, przestrzegasz maksymy „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”, bo do jej przestrzegania uwarunkowała cię rodzina. Jeśli jednak odrzucisz to powiedzenie, aby dążyć do prawdy i ją praktykować, przestanie ono na ciebie wpływać i przestanie być twoim mottem czy zasadą w działaniu; twój sposób działania będzie zupełnym przeciwieństwem maksymy „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. Nie będziesz żyć dla swojej reputacji ani dla swojej godności, lecz po to, by dążyć do prawdy i postępować jak uczciwy człowiek, by starać się zadowolić Boga i żyć jak prawdziwa istota stworzona. Jeśli będziesz się trzymał tej zasady, to pozbędziesz się skutków warunkowania przez rodzinę.
Rodzina warunkuje ludzi nie tylko jednym czy dwoma powiedzeniami, ale całą masą znanych cytatów i aforyzmów. Na przykład, czy starsi i rodzice w twojej rodzinie często powtarzają powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”? (Tak). Mówią ci: „Należy żyć dla swojej reputacji. Ludzie przez całe życie starają się tylko o to, by wyrobić sobie dobrą renomę i wywrzeć dobre wrażenie. Dokądkolwiek pójdziesz, jak najhojniej obdarzaj innych pozdrowieniami, uprzejmościami i komplementami i wypowiadaj wiele miłych słów. Nikogo nie obrażaj, lecz rób dobre uczynki i okazuj życzliwość”. Ten konkretny skutek warunkowania przez rodzinę ma pewien wpływ na zachowanie i zasady postępowania ludzi, a jego nieuniknioną konsekwencją jest to, że przywiązują oni wielką wagę do sławy i zysków. To znaczy, że przywiązują wielką wagę do własnej reputacji, prestiżu, wrażenia, jakie wywierają na innych, a także cudzej oceny wszystkiego, co robią i wszystkich wyrażanych przez siebie opinii. Przywiązując wielką wagę do sławy i zysków, chcąc nie chcąc niewiele zważasz na to, czy twoje wykonywanie obowiązku jest zgodne z prawdą i zasadami, czy zadowalasz Boga i czy wykonujesz swój obowiązek właściwie. Uznajesz te sprawy za mniej ważne i nadajesz im niższy priorytet, podczas gdy powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, według którego uwarunkowała cię rodzina, staje się dla ciebie niezwykle ważne. Sprawia, że przykładasz wielką uwagę do tego, jak każdy szczegół twojej osoby odbierany jest przez innych ludzi. W szczególności niektórzy ludzie zwracają wielką uwagę na to, co inni naprawdę o nich myślą, do tego stopnia, że podsłuchują przez ściany, przez przymknięte drzwi, a nawet ukradkiem zerkają na to, co inni ludzie o nich piszą. Gdy tylko usłyszą gdzieś swoje imię, myślą: „Muszę szybko posłuchać, co o mnie mówią i czy mają o mnie dobre zdanie. Ojej, powiedzieli, że jestem leniwy i że lubię dobrze zjeść. W takim razie muszę się zmienić, na przyszłość nie mogę być leniwy, muszę być sumienny i pracowity”. Przez jakiś czas sumienność, a potem myślą: „Nasłuchiwałem, czy wszyscy mówią, że jestem leniwy, ale wydaje się, że ostatnio nikt tak nie mówi”. Wciąż jednak czują się nieswojo, więc od niechcenia poruszają ten temat w rozmowach z ludźmi dokoła nich, mówiąc na przykład: „Jestem trochę leniwy”. Ktoś inny odpowiada: „Nie jesteś leniwy, jesteś teraz o wiele bardziej pracowity niż kiedyś”. Od razu czują się uspokojeni, uszczęśliwieni i pocieszeni. „Coś takiego, wszyscy zmienili zdanie na mój temat. Wygląda na to, że wszyscy zauważyli poprawę mojego zachowania”. Wszystko, co robisz, nie ma na celu praktykowania prawdy ani zadowolenia Boga, lecz wynika wyłącznie z troski o własną reputację. Czym w ten sposób faktycznie stało się wszystko, co robisz? Faktycznie stało się aktem religijnym. A co się stało z twoją istotą? Zmieniłeś się w archetypowego faryzeusza. Co się stało z twoją ścieżką? Zmieniła się w ścieżkę antychrystów. Tak to określa Bóg. Zatem istota wszystkiego, co robisz, została skażona, nie jest już taka sama; nie praktykujesz prawdy ani do niej nie dążysz, lecz gonisz za sławą i zyskiem. Ostatecznie w oczach Boga wykonujesz swój obowiązek – w jednym słowie – niewystarczająco. Dlaczego? Bo jesteś oddany jedynie własnej reputacji, a nie temu, co Bóg ci powierzył, ani swojemu obowiązkowi istoty stworzonej. Co czujesz w sercu, gdy Bóg tak to definiuje? Że twoja wiara w Boga przez te wszystkie lata była na marne? Czy to zatem oznacza, że w ogóle nie dążyłeś do prawdy? Nie dążyłeś do prawdy, lecz zwracałeś szczególną uwagę na własną reputację, a źródłem tego stanu rzeczy są skutki warunkowania pochodzącego z rodziny. Jakim przede wszystkim powiedzeniem byłeś warunkowany? Powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” zakorzeniło się głęboko w twoim sercu i stało się twoim mottem. Od najmłodszych lat byłeś przez nie warunkowany i pozostawałeś pod jego wpływem; nawet teraz, gdy jesteś już dorosły, często powtarzasz to powiedzenie, aby wywrzeć wpływ na następne pokolenie twojej rodziny i na ludzi wokół ciebie. Oczywiście jeszcze poważniejszą sprawą jest to, że przyjąłeś tę maksymę za swoją metodę i zasadę postępowania i radzenia sobie z różnymi sprawami, a nawet uznałeś ją za swój cel i kierunek, w którym zmierzasz w życiu. Twój cel i kierunek są błędne, więc ostateczny wynik z pewnością będzie negatywny, ponieważ istotą wszystkiego, co robisz, jest wyłącznie troska o własną reputację, i robisz to wyłącznie po to, aby wprowadzić w życie powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Nie dążysz do prawdy, choć sam o tym nie wiesz. Uważasz, że nie ma nic złego w tym powiedzeniu, bo czy ludzie nie powinni żyć dla swojej reputacji? Jak głosi popularna maksyma: „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. To powiedzenie wydaje się bardzo pozytywne i uzasadnione, więc nieświadomie akceptujesz skutek warunkowania nim i postrzegasz je jako pozytywne. A kiedy raz uznasz to powiedzenie za pozytywne, nieświadomie będziesz się nim kierować i wprowadzać je w życie. Jednocześnie nieświadomie i mylnie interpretujesz je jako prawdę i jako kryterium prawdy. Uważając je za kryterium prawdy, nie słuchasz już tego, co mówi Bóg, i nie możesz tego zrozumieć. Ślepo wprowadzasz w życie motto „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” i postępujesz zgodnie z nim, dzięki czemu na koniec zdobywasz dobrą reputację. Zyskałeś to, co chciałeś zyskać, ale tym samym pogwałciłeś i porzuciłeś prawdę oraz straciłeś szansę na zbawienie. A ponieważ chodzi o ostateczny wynik, powinieneś z tego zrezygnować i porzucić ideę, że „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, zgodnie z którą uwarunkowała cię rodzina. Nie jest to coś, czego powinieneś się trzymać, ani nie jest to powiedzenie czy idea, którą powinieneś urzeczywistniać kosztem wysiłków trwających całe życie. Ta idea i ten pogląd, który został ci wpojony i według którego zostałeś uwarunkowany, jest błędny, toteż powinieneś go porzucić. Powinieneś go porzucić nie tylko dlatego, że nie jest on prawdą, ale także dlatego, że ta idea zwiedzie cię na manowce i ostatecznie doprowadzi do zagłady, więc konsekwencje są bardzo poważne. Dla ciebie nie jest to tylko zwykłe powiedzenie; to jest rak – środek i metoda psucia ludzi. Ponieważ pośród słów Boga, pośród wszystkich Jego wymagań wobec ludzi nigdy nie znalazło się wymaganie, aby ludzie zabiegali o dobrą opinię, prestiż, robienie dobrego wrażenia na innych, zdobycie ich aprobaty czy uznania; Bóg też nigdy nie kazał ludziom żyć dla sławy lub po to, aby pozostawić po sobie dobrą opinię. Bóg pragnie jedynie, aby ludzie dobrze wykonywali swój obowiązek, podporządkowywali się Jemu i prawdzie. Dlatego też, jeśli chodzi o ciebie, to powiedzenie jest rodzajem warunkowania przez twoją rodzinę i powinieneś je porzucić.
Istnieje jeszcze inny efekt warunkowania przez rodzinę. Na przykład gdy rodzice lub starsi chcą cię podnieść na duchu, często mówią: „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt”. Mówią tak, bo chcą, abyś nauczył się znosić cierpienie i nie obawiał się go, cokolwiek robisz, abyś nauczył się pilności i wytrwałości, bo tylko ci, którzy znoszą cierpienie, stawiają odpór trudnościom, ciężko pracują i mają ducha walki, mogą dotrzeć na szczyt. Co to znaczy „dotrzeć na szczyt”? Na szczycie nie jest się zastraszanym, pogardzanym ani dyskryminowanym; posiada się wysoki prestiż i status wśród ludzi, prawo do wypowiadania się i bycia wysłuchanym oraz uprawnienia do podejmowania decyzji; bycie na szczycie oznacza możliwość prowadzenia lepszego i wyższej jakości życia wśród innych, a także to, że ludzie cię podziwiają, szanują i ci zazdroszczą. Zasadniczo oznacza to, że należysz do wyższej klasy pośród całej rasy ludzkiej. Co oznacza przynależność do „wyższej klasy”? Ano to, że wielu ludzi stoi niżej niż ty i nie musisz znosić złego traktowania z ich strony – na tym właśnie polega „dotarcie na szczyt”. Aby dotrzeć na szczyt, musisz „wiele wycierpieć”, a to znaczy, że musisz być zdolny znieść cierpienie, którego inni nie są w stanie znieść. Zatem zanim dotrzesz na szczyt, musisz najpierw znieść ze strony innych ludzi pogardliwe spojrzenia, szyderstwa, sarkazm, oszczerstwa, a także brak zrozumienia, a nawet pogardę i temu podobne. Oprócz cierpień fizycznych musisz również znosić sarkazm i kpiny ze strony opinii publicznej. Tylko jeśli nauczysz się być taką osobą, będziesz mógł wyróżnić się wśród ludzi i znaleźć dla siebie niszę w społeczeństwie. To powiedzenie ma na celu skłonienie ludzi, by stawali się przywódcami, a nie podwładnymi, bo życie podwładnego jest bardzo trudne – musi znosić złe traktowanie, czuje się bezużyteczny, nie ma godności ani twarzy. To również jest efekt warunkowania, jakiemu poddaje cię rodzina, starając się działać w twoim najlepszym interesie. Twoja rodzina robi to, abyś nie musiał znosić złego traktowania ze strony innych, abyś cieszył się rozgłosem i autorytetem, dobrze się odżywiał i czerpał przyjemność z życia, a także po to, by nikt nie odważył się cię dręczyć, gdziekolwiek pójdziesz – to ty będziesz mógł się zachowywać jak tyran i rządzić wszystkimi, a oni będą się przed tobą kłaniać i płaszczyć. W pewnym sensie, starając się wybić ponad innych, robisz to dla własnej korzyści, a w innym również po to, by podnieść status społeczny rodziny i przynieść zaszczyt swoim przodkom, tak aby twoi rodzice i inni członkowie rodziny również mogli odnieść korzyść z pokrewieństwa z tobą i uniknąć złego traktowania. Jeśli wiele wycierpiałeś, dotarłeś do szczytu i zostałeś urzędnikiem wysokiego szczebla, masz ładny samochód, luksusowy dom i świtę ludzi, którzy krzątają się wokół ciebie, twoja rodzina również odniesie korzyści z pokrewieństwa z tobą. Twoi bliscy też będą mogli jeździć ładnymi samochodami, dobrze się odżywiać i żyć na wysokim poziomie. Jeśli zechcesz, będziesz mógł jeść najdroższe przysmaki, chodzić, dokąd tylko zapragniesz, wszyscy będą na twoje zawołanie, a ty będziesz mógł robić, co ci się tylko spodoba, oraz prowadzić samowolne i aroganckie życie, bez konieczności trzymania się w cieniu czy życia z podkulonym ogonem. Będziesz mógł robić, co zechcesz, żyć ponad prawem, śmiało i lekkomyślnie – oto, jaki cel przyświeca twojej rodzinie, gdy warunkuje cię w ten sposób, aby nie spotkała cię krzywda i byś dotarł na szczyt. Mówiąc wprost, ich celem jest uczynienie z ciebie człowieka, który przewodzi innym, kieruje innymi i rozkazuje im, a także kogoś, kto potrafi tylko znęcać się nad innymi, a sam nigdy nie zaznaje podobnego traktowania; kogoś, kto dociera na szczyt i nie musi podążać za innymi. Czyż tak nie jest? (Jest). Czy te efekty warunkowania przez rodzinę są dla ciebie korzystne? (Nie). Dlaczego mówisz, że nie są dla ciebie korzystne? Gdyby każda rodzina wychowywała w ten sposób kolejne pokolenia, czyż nie zaostrzyłoby to konfliktów społecznych i nie uczyniło społeczeństwa bardziej konkurencyjnym i niesprawiedliwym? Każdy chciałby być na samej górze hierarchii, nikt nie chciałby się znaleźć na dole ani być zwykłym człowiekiem – każdy chciałby być tym, który rządzi innymi i znęca się nad nimi. Czy sądzisz, że gdyby tak było, społeczeństwo nadal mogłoby być dobre? Społeczeństwo z pewnością nie zmierzałoby w pozytywnym kierunku; konflikty społeczne by się wzmogły, zwiększyłaby się rywalizacja między ludźmi, a spory międzyludzkie przybrałyby na sile. Weźmy na przykład szkołę. Uczniowie starają się przewyższyć jeden drugiego i gdy są sami, wkładają wiele wysiłku w naukę, ale kiedy się spotykają, mówią: „Och, znowu się nie uczyłem w ostatni weekend. Byłem w fantastycznym miejscu i bawiłem się przez cały dzień. A ty gdzie byłeś?”. Ktoś inny wtrąca na to: „Ja przespałem cały weekend i też się nie uczyłem”. Tak naprawdę obydwaj doskonale wiedzą, że ten drugi przez cały weekend zakuwał aż do zupełnego wyczerpania, ale żaden nie przyznaje, że potajemnie się uczył i włożył w to dużo wysiłku, bo każdy chce być górą i nie chce, by ktokolwiek inny okazał się lepszy. Mówią, że się nie uczyli, bo nie chcą, żeby inni wiedzieli, że tak naprawdę się uczyli. Po co tak kłamać? Uczysz się dla siebie, a nie dla innych. Jeśli potrafisz kłamać w tak młodym wieku, to czy będziesz umiał podążać właściwą ścieżką, gdy staniesz się częścią społeczeństwa? (Nie). Wejście do społeczeństwa wiąże się z osobistymi interesami, pieniędzmi i statusem, więc rywalizacja staje się jeszcze ostrzejsza. Ludzie nie powstrzymają się przed niczym i wykorzystają wszelkie dostępne środki, aby osiągnąć swoje cele. Byliby chętni i zdolni zrobić wszystko, za wszelką cenę osiągnąć swój cel, nawet jeśli miałoby to oznaczać doznanie upokorzeń. Gdyby sprawy dalej toczyły się w taki sposób, jak społeczeństwo mogłoby rozwijać się w dobrą stronę? Gdyby wszyscy tak postępowali, czy ludzkość mogłaby się korzystnie rozwinąć? (Nie mogłaby). Źródłem wszelkiego rodzaju niewłaściwych obyczajów i złych trendów społecznych jest warunkowanie ludzi przez ich rodziny. Czego więc Bóg wymaga w tym względzie? Czy Bóg wymaga, aby ludzie docierali na szczyt i nie byli przeciętni, przyziemni, zwyczajni i niepozorni, lecz wielcy, sławni i wzniośli? Czy tego właśnie wymaga Bóg od ludzi? (Nie). Jest zupełnie jasne, że powiedzenie, według którego warunkowała cię rodzina – „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt” – nie prowadzi w pozytywnym kierunku i naturalnie nie ma też żadnego związku z prawdą. Cele, jakie przyświecały twojej rodzinie, gdy zmuszała cię do znoszenia cierpienia, nie były niewinne; kryła się za nimi intryga, a zatem były nikczemne i podstępne. Bóg każe ludziom znosić cierpienie, ponieważ mają skażone skłonności. Jeśli chcą się z nich oczyścić, muszą przejść przez cierpienie – jest to obiektywny fakt. Ponadto Bóg wymaga od ludzi, aby wytrwali w cierpieniu: tak powinna postępować istota stworzona, jest to też coś, co normalna osoba powinna wziąć na siebie i postawa, jaką powinna przyjąć. Bóg jednak nie wymaga od ciebie, abyś dotarł na szczyt. Wymaga jedynie, byś był zwyczajną, normalną osobą, która rozumie prawdę, słucha Jego słów, Jemu się podporządkowuje i to wszystko. Bóg nigdy nie żąda, abyś Go zaskakiwał lub robił coś monumentalnego, ani też nie potrzebuje, byś został celebrytą czy wielkim człowiekiem. On potrzebuje tylko, żebyś był zwyczajną, normalną i prawdziwą osobą i bez względu na to, ile cierpienia możesz znieść i czy w ogóle potrafisz je znosić, jeśli na koniec jesteś zdolny bać się Boga i wystrzegać się zła, to jesteś najlepszym człowiekiem, jakim możesz być. Bóg nie chce, abyś dotarł na szczyt, ale żebyś był prawdziwą istotą stworzoną, osobą, która może wypełniać obowiązek istoty stworzonej. Taka osoba to ktoś niepozorny i zwyczajny, ktoś o normalnym człowieczeństwie, sumieniu i rozumie, a nie ktoś wzniosły lub wielki w oczach niewierzących czy zepsutych ludzi. Omawialiśmy już szeroko ten temat, więc nie będziemy się nad tym dłużej rozwodzić. Jest jasne, że powiedzenie „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt” to coś, co powinieneś odrzucić. Co dokładnie powinieneś odrzucić? Chodzi o kierunek dążeń, do którego uwarunkowała cię rodzina. Powtórzmy: powinieneś zmienić kierunek swoich dążeń. Nie rób niczego tylko po to, by dotrzeć na szczyt, wyróżnić się z tłumu i stać się człowiekiem godnym uwagi lub podziwianym przez innych. Aby być prawdziwą istotą stworzoną, powinieneś porzucić te intencje, cele i motywy i robić wszystko w przyziemny sposób. Co mam na myśli, mówiąc „w przyziemny sposób”? Najbardziej podstawową zasadą jest robienie wszystkiego zgodnie ze sposobami i zasadami, których Bóg nauczył ludzi. Załóżmy, że to, co robisz, nikomu nie imponuje, na nikim nie robi wrażenia, a nawet nikt tego nie chwali ani nie ceni. Jeśli jednak jest to coś, co należy zrobić, to powinieneś się tego trzymać i działać wytrwale, traktując to jak obowiązek, który powinna wypełnić istota stworzona. Tak postępując, staniesz się w oczach Boga akceptowalną istotą stworzoną – to takie proste. Tym, co musisz zmienić, są twoje dążenia w kwestii zachowania oraz poglądy na życie.
Rodzina warunkuje cię i wpływa na ciebie również na inne sposoby, na przykład poprzez powiedzenie „Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością”. Członkowie rodziny często ci powtarzają: „Bądź miły i nie kłóć się z ludźmi ani nie przysparzaj sobie wrogów, bo jeśli narobisz sobie zbyt wielu wrogów, to nie będziesz w stanie znaleźć punktu oparcia w społeczeństwie, a jeśli zbyt wielu ludzi będzie cię nienawidzić i będzie chciało cię dopaść, to nie będziesz w społeczeństwie bezpieczny. Zawsze będziesz w niebezpieczeństwie, a twoje przetrwanie, status, rodzina, bezpieczeństwo osobiste, a nawet perspektywy awansu zawodowego będą zagrożone i torpedowane przez złych ludzi. Musisz się więc nauczyć, że »Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością«. Bądź miły dla wszystkich, nie psuj dobrych relacji, nie mów nic, czego nie będziesz mógł później cofnąć, unikaj ranienia cudzej dumy i nie wyciągaj na wierzch niczyich wad. Nie mów lub przestań mówić rzeczy, których ludzie nie chcą słuchać. Po prostu praw komplementy, bo nigdy nie zaszkodzi kogoś skomplementować. Musisz się nauczyć okazywać wyrozumiałość i iść na kompromisy zarówno w ważnych, jak i w drobnych sprawach, bo »Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania«”. Zastanów się nad tym: twoja rodzina zaszczepia w tobie jednocześnie dwie idee, dwa poglądy. Z jednej strony mówią, że powinieneś być miły dla innych; z drugiej strony chcą, byś był wyrozumiały, nie wyrywał się z niczym niepotrzebnie, a jeśli masz ochotę coś powiedzieć, powinieneś trzymać buzię na kłódkę, aż wrócisz do domu, i dopiero wtedy powiedzieć to rodzinie. Albo jeszcze lepiej, nie mówić nawet rodzinie, bo ściany mają uszy – jeśli tajemnica kiedykolwiek wyjdzie na jaw, to nie będzie dla ciebie dobrze. Aby zdobyć punkt oparcia i przetrwać w społeczeństwie, ludzie muszą nauczyć się jednej rzeczy, a mianowicie jak siedzieć okrakiem na płocie. Mówiąc potocznie, musisz być cwany i przebiegły. Nie możesz tak po prostu mówić, co myślisz. Jeśli śmiało powiesz, co myślisz, nikt nie uzna tego za mądrość, tylko za głupotę. Niektórzy ludzie to postrzeleńcy, którzy mówią, co chcą. Wyobraź sobie faceta, który tak robi i w rezultacie obraża swojego szefa. Szef uprzykrza mu wtedy życie, anuluje premię i wciąż szuka powodów do kłótni. W końcu ten człowiek nie wytrzymuje już w swojej pracy, ale jeśli ją rzuci, nie będzie miał za co żyć. Jeśli jednak nie zrezygnuje, to musi jakoś wytrzymać w pracy, której nie jest już w stanie znieść. Jak się na to mówi, kiedy człowiek znajdzie się między młotem a kowadłem? Jest w kropce, w impasie. Potem dostaje mu się od rodziny. Słyszy: „Zasłużyłeś sobie na takie traktowanie, trzeba było pamiętać, że »Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością«! Masz za swoje, za to, że kłapałeś gębą jak postrzeleniec! Mówiliśmy ci, żebyś był taktowny i dobrze się zastanawiał, co mówisz, ale tobie się nie chciało, musiałeś mówić wprost. Myślałeś, że z szefem można bezkarnie zadzierać? Myślałeś, że tak łatwo jest przetrwać w społeczeństwie? Zawsze twierdzisz, że po prostu jesteś bezpośredni. Cóż, teraz będziesz musiał ponieść bolesne konsekwencje. Niech to będzie dla ciebie nauczką! Na przyszłość zapamiętaj sobie powiedzenie »Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością«!” Po otrzymaniu takiej lekcji ten człowiek dobrze ją zapamiętuje i myśli: „Moi rodzice naprawdę dobrze mnie uczyli. To cenne życiowe doświadczenie, prawdziwy klejnot mądrości, nie mogę go zignorować. Ignoruję starszych na własne ryzyko, więc na przyszłość będę o tym pamiętać”. Kiedy ten człowiek zaczyna wierzyć w Boga i dołącza do domu Bożego, wciąż pamięta powiedzenie „Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością”, dlatego pozdrawia swoich braci i siostry, ilekroć ich widzi, i ze wszystkich sił stara się im przypochlebić. Przywódca mówi: „Jestem przywódcą już od dosyć dawna, ale nie mam wystarczającego doświadczenia w pracy”, a on przerywa mu komplementem: „Doskonale sobie radzisz. Gdybyś nas nie prowadził, nie mielibyśmy się do kogo zwrócić”. Ktoś inny mówi: „Poznałem siebie i zrozumiałem, że jestem bardzo kłamliwy”. On zaś odpowiada: „Nie jesteś kłamliwy, jesteś bardzo uczciwy, to ja jestem kłamliwy”. Ktoś inny rzuca mu nieprzyjemną uwagę, a on sobie myśli: „Nie muszę się przejmować takimi nieprzyjemnymi uwagami, jestem w stanie znieść znacznie gorsze rzeczy. Jakkolwiek paskudne będą twoje uwagi, ja będę po prostu udawał, że ich nie słyszałem. Będę cię nadal komplementował i starał się ze wszystkich sił zdobyć twoją przychylność, bo nigdy nie zaszkodzi powiedzieć ci komplement”. Ilekroć ktoś prosi go o wyrażenie opinii lub otwarcie się podczas omówienia, on nie mówi szczerze i przed wszystkimi utrzymuje pogodną i wesołą fasadę. Ktoś go pyta: „Dlaczego zawsze jesteś taki wesoły i pogodny? Czy naprawdę jesteś takim uśmiechniętym tygrysem?”, a on myśli: „Od lat jestem uśmiechniętym tygrysem i przez cały ten czas nigdy nie zostałem wykorzystany, więc stało się to moją nadrzędną zasadą w radzeniu sobie ze światem”. Czy taki człowiek nie jest jak śliski kamień? (Jest). Niektórzy ludzie żyją w ten sposób przez wiele lat i nadal tak się zachowują po przyjściu do domu Bożego. Ani jedno ich słowo nie jest szczere, nigdy nie mówią od serca i nie mówią o tym, jak rozumieją sami siebie. Nawet gdy jakiś brat czy siostra obnażą przed nimi swoje serce, oni nie wypowiadają się szczerze i nikt nie jest w stanie odgadnąć, co naprawdę dzieje się w ich głowach. Nigdy nie ujawniają, co myślą ani jakie mają poglądy, ze wszystkimi utrzymują bardzo dobre relacje, a ty nie wiesz, jakich ludzi, jaki rodzaj osobowości naprawdę lubią ani co naprawdę myślą o innych. Jeśli ktoś ich zapyta, jaką osobą jest X, odpowiedzą: „Wierzy od ponad dziesięciu lat, jest zupełnie w porządku”. O kogokolwiek ich zapytasz, odpowiedzą, że ta osoba jest w porządku lub całkiem dobra. Jeśli ktoś ich zapyta: „Czy odkryłeś w tym człowieku jakieś wady lub braki?” odpowiedzą: „Jak dotąd nie, ale na przyszłość będę się uważniej przyglądać”, a w głębi duszy pomyślą: „Chcesz, żebym go obraził, ale ja tego z całą pewnością nie zrobię. Jeśli powiem ci prawdę, a on się o tym dowie, czy nie stanie się moim wrogiem? Rodzina od dawna mi powtarzała, żebym nie robił sobie wrogów, a ja zapamiętałem ich słowa. Czy sądzisz, że jestem głupi? Czy myślisz, że mógłbym zapomnieć o naukach i warunkowaniu, które otrzymałem od mojej rodziny, tylko dlatego, że ty omówiłeś ze mną dwa zdania prawdy? Nic z tego! Te powiedzenia: »Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością« i »Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania« jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, są moimi mottami życiowymi. Nie wspominam o niczyich wadach, a jeśli ktoś mnie prowokuje, okazuję mu wyrozumiałość. Nie widziałeś tego znaku wypisanego na moim czole? To chiński znak oznaczający »wyrozumiałość«, który składa się z piktogramu noża nad znakiem serca. Gdy ktoś mówi coś nieprzyjemnego, okazuję mu wyrozumiałość. Jeśli ktokolwiek mnie przycina, również okazuję mu wyrozumiałość. Moim celem jest utrzymywać relacje na takim poziomie, żeby żyć dobrze ze wszystkimi. Nie trzymaj się zasad, nie bądź taki głupi, nie bądź nieelastyczny, musisz nauczyć się ustępować zależnie od okoliczności! Jak myślisz, dlaczego żółwie żyją tak długo? Dlatego, że w trudnych sytuacjach chowają się w swojej skorupie, prawda? W ten sposób mogą się chronić i żyją setki lat. Oto jak można żyć długo i radzić sobie ze światem”. Nigdy nie usłyszycie od takiej osoby nic prawdziwego ani szczerego, nigdy nie ujawni ona swojego prawdziwego punktu widzenia ani powodów swojego postępowania. Tacy ludzie jedynie myślą o tych rzeczach i rozważają je w głębi serca, ale nikt więcej o nich nie wie. Taka osoba na zewnątrz jest miła dla wszystkich, wydaje się, że jest życzliwa i nikogo nie rani ani nie krzywdzi, ale tak naprawdę siedzi okrakiem na płocie i jest jak śliski kamień. Tacy ludzie zwykle są lubiani przez niektóre osoby w kościele, bo nigdy nie popełniają poważnych błędów, nigdy się nie odsłaniają, a z oceny przywódców kościoła oraz braci i sióstr wynika, że ze wszystkimi dobrze się dogadują. Mają letnie podejście do swoich obowiązków, robią tylko to, o co się ich poprosi. Są wyjątkowo posłuszni i dobrze wychowani, nigdy nie ranią innych w rozmowie ani podczas załatwiania spraw i nigdy nikogo nie wykorzystują. Nigdy nie mówią źle o innych i nie osądzają ludzi za ich plecami. Nikt jednak nie wie, czy szczerze wykonują swój obowiązek, nikt nie wie, co myślą o innych i jakie mają o nich zdanie. Po gruntownym zastanowieniu można nawet dojść do wniosku, że taka osoba w istocie jest trochę dziwna, trudno ją przeniknąć i zatrzymanie jej w kościele może doprowadzić do kłopotów. Co należy zrobić? To trudne pytanie, prawda? Kiedy tacy ludzie wykonują swoje obowiązki, widać, że robią, co do nich należy, ale w ogóle nie przejmują się zasadami przekazanymi im przez dom Boży. Robią wszystko, jak im się podoba, działają mechanicznie i na tym poprzestają, starając się jedynie unikać poważnych błędów. W związku z tym trudno im coś zarzucić albo znaleźć w nich jakieś wady. Robią wszystko bezbłędnie, ale co sobie właściwie myślą? Czy chcą pełnić swój obowiązek? Gdyby nie było kościelnych dekretów administracyjnych ani nadzoru ze strony przywódcy kościoła oraz braci i sióstr, to czy taka osoba nie zadawałaby się ze złymi ludźmi? Czy nie mogłaby czynić niewłaściwych rzeczy i dopuszczać się zła razem z nimi? Jest to wysoce prawdopodobne. Ci ludzie są do tego zdolni, chociaż jeszcze tego nie zrobili. Tego rodzaju osoby są najbardziej kłopotliwe, są jak przysłowiowy śliski kamień lub przebiegły stary lis. Do nikogo nie żywią urazy. Co sobie myślą, gdy ktoś zrani ich jakimś słowem lub ujawni jakąś zepsutą skłonność, naruszając ich godność? „Okażę wyrozumiałość, nie będę mieć ci tego za złe, ale nadejdzie dzień, kiedy zrobisz z siebie głupca!”. Kiedy do tego dojdzie albo kiedy ktoś porządnie rozprawi się z tym człowiekiem, w duchu się z niego śmieją. Często naśmiewają się z innych ludzi, z przywódców i z domu Bożego, ale nigdy nie żartują z siebie. Po prostu sami nie znają swoich problemów i wad. Tacy ludzie bardzo uważają, aby nie ujawnić niczego, co mogłoby zranić innych lub co umożliwiłoby innym przejrzenie ich, chociaż w głębi duszy mają takie myśli. Natomiast jeśli chodzi o słowa, które mogą sprowadzić na manowce lub zwieść innych, wyrażają je swobodnie i nie kryją ich przed nikim. Tacy ludzie są najbardziej podstępni i najtrudniej sobie z nimi poradzić. Jaką zatem postawę dom Boży przyjmuje wobec takich osób? Używa ich, jeśli można ich użyć, i usuwa, jeśli nie ma z nich pożytku – taka jest zasada. Dlaczego? Powodem jest to, że przeznaczeniem takich ludzi nie jest dążyć do prawdy. To niedowiarkowie, którzy naśmiewają się z domu Bożego, braci, sióstr i przywódców, gdy coś idzie nie tak. Jaką rolę pełnią? Czy nie jest to rola szatana i diabłów? (Jest). Kiedy wykazują cierpliwość wobec braci i sióstr, nie jest to ani prawdziwa tolerancja, ani prawdziwa miłość. Robią to, by się chronić i nie przyciągać do siebie wrogów ani nie stwarzać dla siebie zagrożeń. Nie dlatego tolerują braci i siostry, by ich chronić, ani nie czynią tego z miłości, a tym bardziej nie dlatego, że dążą do prawdy i praktykują zgodnie z prawdozasadami. Ich podejście skupia się wyłącznie na dryfowaniu i sprowadzaniu innych na manowce. Tacy ludzie siedzą okrakiem na płocie i są jak śliskie kamienie. Nie lubią prawdy i nie podążają za nią, tylko po prostu płyną z prądem. Jest jasne, że warunkowanie, jakie otrzymali w rodzinie, w ogromnym stopniu wpływa na sposób ich zachowania i radzenia sobie z różnymi sprawami. Oczywiście należy zauważyć, że tych metod i zasad funkcjonowania w świecie nie da się oddzielić od istoty ich człowieczeństwa. Do tego efekty warunkowania przez rodzinę sprawiają, że ich działania są jeszcze bardziej wyraziste i konkretne, a przez to tym pełniej ujawnia się ich naturoistota. Dlatego też, jeśli w konfrontacji z kardynalnymi kwestiami dobra i zła oraz w sprawach, które mają znaczenie dla interesów domu Bożego, tacy ludzie będą w stanie dokonać odpowiednich wyborów, i porzucić pielęgnowane w sercach filozofie funkcjonowania w świecie, takie jak „Harmonia jest skarbem, a wyrozumiałość mądrością”, by strzec interesów domu Bożego, ograniczyć liczbę swoich wykroczeń i złagodzić wagę swych złych uczynków przed obliczem Boga – jaką korzyść mogą z tego odnieść? W każdym razie, gdy w przyszłości Bóg będzie wyznaczał wynik każdej osoby, zmniejszy to ich karę i złagodzi Bożą chłostę. Praktykując w taki sposób, ci ludzie nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania, prawda? Jeśli zmusi się ich, by całkowicie odrzucili swoje filozofie funkcjonowania w świecie, nie będzie to dla nich łatwe, ponieważ dotyczy to istoty ich człowieczeństwa, a ludzie, którzy są jak śliskie kamienie i siedzą okrakiem na płocie, w ogóle nie przyjmują prawdy. Dla nich porzucenie szatańskich przekonań, do przyjęcia których uwarunkowała ich rodzina, nie jest łatwe ani proste, ponieważ – nawet pomijając efekt warunkowania przez rodzinę – oni sami obsesyjnie wierzą w szatańskie filozofie i podoba im się takie podejście do działania w świecie, które jest podejściem bardzo indywidualnym i subiektywnym. Ale jeśli tacy ludzie są mądrzy – jeśli porzucą niektóre ze swych praktyk, aby odpowiednio bronić interesów domu Bożego, o ile tylko ich własne interesy nie zostaną przy tym zagrożone ani naruszone – w gruncie rzeczy wyjdzie im to na korzyść, bo przynajmniej może zmniejszyć ich winę, złagodzić chłostę, jaką otrzymają od Boga, a nawet odwrócić sytuację w taki sposób, że zamiast ich wychłostać, Bóg ich nagrodzi i zapamięta. Jakież to byłoby cudowne! Czy to nie byłoby dobre? (Tak). Na tym zakończymy nasze omówienie tego aspektu.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.