Boże Dzieło, Boże Usposobienie i Sam Bóg III

Część czwarta

6. Kazanie na górze

Błogosławieństwa (Mt 5:3-12)

Sól i światłość (Mt 5:13-16)

Prawo (Mt 5:17-20)

Gniew (Mt 5:21-26)

Cudzołóstwo (Mt 5:27-30)

Rozwód (Mt 5:31-32)

Przysięgi (Mt 5:33-37)

Oko za oko (Mt 5:38-42)

Miłujcie swoich nieprzyjaciół (Mt 5:43-48)

Wytyczne na temat dawania jałmużny (Mt 6:1-4)

Modlitwa (Mt 6:5-8)

7. Przypowieści Pana Jezusa

Przypowieść o siewcy (Mt 13:1-9)

Przypowieść o kąkolu (Mt 13:24-30)

Przypowieść o ziarnie gorczycy (Mt 13:31-32)

Przypowieść o zakwasie (Mt 13:33)

Objaśnienie przypowieści o kąkolu (Mt 13:36-43)

Przypowieść o skarbie (Mt 13:44)

Przypowieść o perle (Mt 13:45-46)

Przypowieść o sieci (Mt 13:47-50)

8. Przykazania

Mt 22:37-39 A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie.

W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się poszczególnym częściom „Kazania na górze”. Do czego się one wszystkie odnoszą? Z całą pewnością można powiedzieć, że wszystkie są one bardziej wzniosłe, bardziej konkretne i bliższe życiu ludzi niż przepisy Wieku Prawa. Mówiąc językiem współczesnym, lepiej się odnoszą do rzeczywistej praktyki ludzi.

Przeczytajmy wybraną część z następujących fragmentów: jak należy rozumieć błogosławieństwa? Co trzeba wiedzieć o prawie? Jak powinno się definiować gniew? Jak należy postępować z cudzołożnikami? Co zostało powiedziane na temat rozwodu i jakiego rodzaju reguły nim rządzą. Kto może się rozwieść, a kto nie? A co z przysięganiem, zasadą „oko za oko”, miłowaniem nieprzyjaciół, wytycznymi na temat dawania? I tak dalej. Wszystkie te kwestie mają odniesienie do poszczególnych aspektów praktykowania przez ludzkość wiary w Boga i do ich podążania za Bogiem. Niektóre z tych praktyk mają zastosowanie również dziś, są jednak bardziej podstawowe niż obecne wymagania wobec ludzi. Są to zupełnie elementarne prawdy, z którymi ludzie mają styczność w swej wierze w Boga. Już od początku swej działalności Pan Jezus zaczął pracować nad życiowym usposobieniem ludzi, niemniej jednak bazowało to na fundamencie praw. Czy reguły i wypowiedzi w kwestii tych tematów miały cokolwiek wspólnego z prawdą? Oczywiście, że tak! Wszystkie wcześniejsze przepisy, zasady oraz kazanie wygłoszone w Wieku Łaski odnosiły się do Bożego usposobienia, tego, co On ma i czym jest, oraz, rzecz jasna, prawdy. Bez względu na to, co Bóg wyraża, w jaki sposób to wyraża, czy też jakim językiem – fundament i źródła, a także punkt wyjścia tych kwestii opierają się na zasadach Jego usposobienia oraz tego, co On ma i czym jest. Nie ma w tym błędu. Zatem choć obecnie kwestie, które wypowiedział, wydają się być odrobinę płytkie, nadal nie można powiedzieć, że nie są prawdą, gdyż są to rzeczy, które były dla ludzi nieodzowne w Wieku Łaski, aby zaspokoić Bożą wolę i osiągnąć zmianę w ich życiowym usposobieniu. Czy można powiedzieć, że którykolwiek element tego kazania nie jest w zgodzie z prawdą? Skądże! Wszystkie one stanowią prawdę, bo wszystkie były Bożymi wymaganiami w stosunku do ludzkości; wszystkie one były zasadami i ramami określonymi przez Boga odnośnie tego, jak się prowadzić oraz obrazują one Boże usposobienie. Jednak z uwagi na taki a nie inny poziom rozwoju ludzi w tamtym czasie, byli oni w stanie zaakceptować i pojąć jedynie te rzeczy. Ponieważ grzech ludzkości nie został jeszcze zmazany, Pan Jezus mógł wypowiedzieć tylko te słowa i mógł wykorzystać jedynie proste nauczania tego typu, aby powiedzieć ludziom tamtego okresu, jak powinni postępować, co powinni robić, jakimi zasadami powinni się kierować w swoim zachowaniu, w jakim zakresie się poruszać oraz w jaki sposób powinni wierzyć w Boga i spełniać Jego wymagania. Wszystko to zostało ustanowione w oparciu o postawę ludzkości w tamtym czasie. Ludziom, którzy żyli według prawa, nie łatwo było przyjąć te nauczania, dlatego to, czego nauczał Pan Jezus, musiało mieścić się w owych ramach.

Następnie przeanalizujmy treść „Przypowieści Pana Jezusa”.

Pierwsza z nich to przypowieść o siewcy. Jest to doprawdy ciekawa przypowieść; sianie nasion jest typową dla ludzkiego życia czynnością. Druga to przypowieść o kąkolu. Każdy, kto kiedyś uprawiał zboża, oraz osoby dorosłe będą wiedzieć, czym jest kąkol. Trzecia to przypowieść o ziarnie gorczycy. Wszyscy wiecie, czym jest gorczyca, prawda? Jeśli nie, to zajrzyjcie do Biblii. Jeśli chodzi o czwartą przypowieść – przypowieść o zakwasie – większość ludzi wie, że zakwas stosowany jest w procesie fermentacji; to coś, czego ludzie używają w życiu codziennym. Wszystkie z poniższych przypowieści, włącznie z szóstą, przypowieścią o skarbie, siódmą, przypowieścią o perle, oraz ósmą, przypowieścią o sieci, bazują na życiu ludzkim; wszystkie mają swoje źródło w prawdziwym ludzkim życiu. Jaki obraz wyłania się z tych przypowieści? Jest to obraz Boga, który staje się zwykłym człowiekiem i zamieszkuje pośród ludzi, posługuje się językiem dnia codziennego, językiem ludzi, aby się z nimi komunikować oraz dawać to, czego potrzebują. Kiedy Bóg stał się ciałem i przez długi czas mieszkał pośród ludzkości, po tym, jak doświadczył, a także był świadkiem różnych ludzkich stylów życia, doświadczenia te posłużyły Mu za instrukcję tłumaczenia Jego boskiego języka na język ludzi. Oczywiście rzeczy, które zobaczył i usłyszał, ubogaciły także ludzkie doświadczenie Syna Człowieczego. Kiedy chciał sprawić, by ludzie zrozumieli pewne prawdy, by zrozumieli jakąś część Bożej woli, mógł posłużyć się przypowieściami podobnymi do tych opisanych powyżej, aby opowiedzieć ludziom o Bożej woli i Jego wymaganiach w stosunku do ludzkości. Wszystkie te przypowieści miały odniesienie do ludzkiego życia; nie było ani jednej, która byłaby oderwana od życia ludzi. Kiedy Pan Jezus mieszkał pośród ludzi, widział rolników doglądających swoich upraw, wiedział, czym jest kąkol oraz czym jest zakwaszanie; rozumiał, że ludzie lubią skarby, więc wykorzystał metafory skarbu i perły; często widział, jak rybacy zarzucają swoje sieci; i tak dalej. Pan Jezus obserwował te czynności w życiu innych ludzi, lecz także sam doświadczał takiego życia. Był takim samym zwykłym człowiekiem jak każdy inny, spożywał trzy posiłki dziennie oraz dotykała go rutyna dnia codziennego. Osobiście doświadczył życia zwykłego człowieka oraz był świadkiem tego, jak żyli inni ludzie. Kiedy był tego wszystkiego świadkiem i osobiście tego doświadczał, nie myślał wcale o tym, jak zapewnić sobie dostatnie życie albo jak mieć w życiu więcej swobody i komfortu. Doświadczając autentycznego ludzkiego życia, Pan Jezus widział jego trud, dostrzegał znój, niedolę i smutek ludzi skażonych przez szatana, znajdujących się pod jego panowaniem i żyjących w grzechu. Podczas gdy osobiście zaznał ludzkiego życia, doświadczył również tego, jak bardzo bezradni byli ci, którzy żyli pośród zepsucia, a także obserwował i przeżywał nieszczęście tych, którzy żyli w grzechu, którzy uwikłani byli w tortury szatana, tortury zła. Czy Pan Jezus, widząc te rzeczy, postrzegał je z perspektywy boskiej czy też ludzkiej? Jego człowieczeństwo było prawdziwe – i jak najbardziej żywe. Mógł On widzieć wszystkie te rzeczy i ich doświadczać, ale oczywiście widział je też w swojej istocie, swojej boskości. Innymi słowy widział to sam Chrystus, Pan Jezus – człowiek, a wszystko, co widział, sprawiało, że odczuwał wagę i konieczność dzieła, którego się podjął tym razem w ciele. Choć dobrze wiedział, że odpowiedzialność, którą będzie musiał na siebie wziąć w owym ciele, była tak ogromna, i wiedział, jak okrutny ból stanie się Jego udziałem, to kiedy ujrzał ludzkość bezradną wobec grzechu, kiedy zobaczył ich życiową niedolę oraz ich zmagania z prawem, zaczął odczuwać coraz większy smutek i coraz większe niepokojące pragnienie wyzwolenia ludzkości od grzechu. Bez względu na rodzaj trudności, jakie miał napotkać, i rodzaju bólu, jakiego miał doświadczyć, z coraz większą stanowczością chciał odkupić ludzkość żyjącą w grzechu. Można powiedzieć, że w tym procesie Pan Jezus coraz lepiej rozumiał dzieło, którego musiał dokonać, a które zostało Mu powierzone. Również z jeszcze większą żarliwością pragnął wypełnić dzieło, którego miał się podjąć, czyli wziąć na siebie wszystkie grzechy ludzkości, zadośćuczynić za ludzi, tak aby nie musieli dłużej żyć w grzechu, a wtedy Bóg mógłby im zapomnieć grzechy z uwagi na ofiarę za grzech, co by Mu pozwoliło kontynuować dzieło zbawiania ludzkości. Można by powiedzieć, że Pan Jezus w sercu był skłonny ofiarować siebie samego dla ludzkości, był stanie się poświęcić. Chciał także stać się ofiarą za grzech, zostać przybity do krzyża i był spragniony, by wypełnić to dzieło. Kiedy zobaczył nędzne warunki życia ludzi, jeszcze bardziej chciał wypełnić swoją misję tak szybko, jak to możliwe, bez najmniejszej zwłoki – nawet jednej minuty czy sekundy. Kiedy odczuł, jak bardzo jest to pilne, nie myślał o tym, jak wielki spotka Go ból ani jak wielkie upokorzenie będzie musiał znieść – w głębi serca był przekonany o jednym: o ile ofiaruje siebie, o ile pozwoli się przybić do krzyża jako ofiarę za grzechy, wola Boża zostanie wypełniona, a Bóg będzie mógł rozpocząć nowe dzieło. Życie ludzkości pogrążone w grzechu, jej kondycja trwania w grzechu całkowicie uległyby zmianie. Owo przekonanie i Jego determinacja w tym, co miał uczynić, miały związek ze zbawieniem człowieka. Jezus miał jeden tylko cel: wykonać wolę Bożą tak, aby Bóg mógł skutecznie zapoczątkować kolejny etap swojego dzieła. To właśnie zaprzątało umysł Pana Jezusa w tamtym czasie.

Żyjąc w ciele, Bóg wcielony posiadał zwykłe człowieczeństwo; posiadał emocje i rozumowanie zwykłego człowieka. Wiedział, czym jest szczęście, czym jest ból, a kiedy ujrzał ludzkość uwikłaną w takiego rodzaju życie, głęboko poczuł, że samo udzielenie ludziom kilku lekcji, podarowanie im czegoś lub nauczenie ich czegoś mogłoby nie wystarczyć do wyprowadzenia ich z grzechu. Także samo sprawienie, by żyli według przykazań, nie mogło odkupić ich grzechów – dopiero gdy wziął na siebie grzech ludzkości i stał się podobieństwem ciała bez grzechu, wówczas mógł wymienić to na wolność człowieka, na przebaczenie Boga wobec ludzkości. Zatem po tym, jak Pan Jezus doświadczył i był świadkiem życia człowieka w grzechu, w Jego sercu pojawiło się gorące pragnienie – dać ludziom możliwość zerwania z życiem pełnym zmagania się z grzechem. Pragnienie to wyzwalało w Nim coraz silniejsze poczucie, że musi jak najszybciej, tak szybko, jak to tylko możliwe, zawisnąć na krzyżu i wziąć na siebie grzechy ludzkości. Takie były myśli Pana Jezusa w owym czasie, po tym, jak obcował z ludźmi, oraz zobaczył, usłyszał i poczuł ich niedolę życia w grzechu. Fakt, że Bóg wcielony mógł okazać taką wolę w stosunku do ludzkości, mógł wyrazić i objawić tego rodzaju usposobienie – czy to coś, co mógł uczynić przeciętny człowiek? Co zobaczyłby przeciętny człowiek, żyjąc w takim otoczeniu? Co by myślał? Czy przeciętny człowiek, gdyby miał z tym wszystkim do czynienia, spojrzałaby na owe problemy z wyższej perspektywy? Zdecydowanie nie! Choć wygląd Boga wcielonego jest identyczny z wyglądem człowieka, choć posiadł On ludzką wiedzę i mówi ludzkim językiem, a czasem nawet wyraża swoje idee za pomocą ludzkich środków wyrazu lub przekazu, to sposób, w jaki On postrzega ludzi oraz istotę rzeczy, a sposób, w jaki postrzegają ludzkość oraz istotę rzeczy zepsuci ludzie, są zgoła odmienne. Jego punkt widzenia oraz poziom, na jakim się znajduje, są dla osoby skażonej czymś nieosiągalnym. To dlatego, że Bóg jest prawdą, ciało, które przywdział, ma również Bożą esencję, a Jego myśli oraz to, czemu wyraz daje w swoim człowieczeństwie, są również prawdą. Poprzez swoje ciało objawia on zepsutym ludziom zaopatrzenie prawdy i życia. Zaopatrzenie to nie jest skierowane do jednej tylko osoby, ale do całej ludzkości. W sercu każdego zepsutego człowieka jest tylko miejsce dla nielicznych ludzi z nim związanych. Liczy się tylko te kilka osób, na których mu zależy, o które się troszczy. Gdy na horyzoncie pojawia się katastrofa, w pierwszej kolejności osoba taka myśli o swoich dzieciach, żonie lub mężu czy rodzicach, a osoba bardziej wielkoduszna pomyślałaby najwyżej jeszcze o jakimś krewnym lub o dobrym przyjacielu; czy pomyśli o kimś jeszcze? Ależ skąd! Bo ludzie są, ostatecznie, tylko ludźmi i patrzą na wszystkie sprawy tylko z punktu widzenia i z pozycji człowieka. Jednak Bóg wcielony całkowicie różni się od skażonego człowieka. Bez względu na to, jak zwykłe, jak normalne, jak skromne jest ciało Boga wcielonego czy też jak bardzo ludzie Nim gardzą, Jego myśli oraz Jego stosunek do ludzi to rzeczy, których nie jest w stanie posiąść ani naśladować żaden człowiek. Bóg będzie zawsze obserwował ludzkość z perspektywy boskości, z wysokiej perspektywy swej pozycji jako Stwórcy. Zawsze będzie postrzegał ludzkość przez pryzmat Bożej istoty i Bożego sposobu myślenia. Zdecydowanie nie widzi ludzkości z pozycji przeciętnego człowieka ani z perspektywy skażonego człowieka. Kiedy ludzie patrzą na ludzkość, patrzą ludzkim okiem i przy ocenie korzystają ze środków takich jak ludzka wiedza, a także ludzkie reguły oraz teorie. Ogranicza się to do tego, co ludzie mogą zobaczyć na własne oczy; ich patrzenie wyznacza zakres osiągalny dla ludzi skażonych. Kiedy Bóg patrzy na ludzkość, patrzy boskim okiem i przy ocenie używa środków takich jak Jego istota oraz to, co ma i czym jest. Zakres ten obejmuje rzeczy, których ludzie nie mogą zobaczyć i to właśnie tu Bóg wcielony oraz zepsuci ludzie całkowicie się od siebie różnią. Różnicę tę definiuje odmienna istota człowieka oraz Boga, a właśnie ta odmienna istota determinuje ich tożsamość i pozycję, jak również punkt widzenia i poziom oraz perspektywę postrzegania. Czy widzicie w Panu Jezusie wyraz i objawienie samego Boga? Można powiedzieć, że to, co mówił i czynił Pan Jezus, było związane z Jego Służbą oraz z dziełem zarządzania samego Boga, że wszystko to było przejawem i objawieniem istoty Boga. Choć rzeczywiście miał On ludzką postać, Jego boska natura oraz objawienie się Jego boskości są niezaprzeczalne. Czy owa ludzka postać była prawdziwym wyrazem człowieczeństwa? Jego ludzka powłoka, poprzez samą Jego istotę, kompletnie różniła się od ludzkiej powłoki skażonych ludzi. Pan Jezus był Bogiem wcielonym i gdyby był On prawdziwie jednym z tych zwykłych, zepsutych ludzi, czy mógłby widzieć życie człowieka w grzechu z boskiej perspektywy? Zdecydowanie nie! Oto różnica między Synem Człowieczym a zwykłymi ludźmi. Ludzie zepsuci wszyscy żyją w grzechu, a kiedy widzą grzech, nie budzi on w nich żadnych szczególnych odczuć; wszyscy są tacy sami, jak świnia żyjąca w błocie, która nie czuje żadnego dyskomfortu ani nie przeszkadza jej brud – dobrze je i sypia spokojnie. Jeśli ktoś posprząta chlew, świnia tak naprawdę wcale nie poczuje się dobrze i nie pozostanie czysta. Niebawem będzie znów tarzać się w błocie, czując się wyśmienicie, bo jest plugawym stworzeniem. Widząc świnię, ludzie wiedzą, że jest nieczysta, jeśli ją wymyjesz, świnia nie poczuje się lepiej – dlatego nikt nie trzyma świni w domu. Sposób, w jaki ludzie postrzegają świnie, będzie zawsze różnił się od tego, jak czują się same świnie, bo ludzie i świnie nie są tego samego rodzaju. A ponieważ wcielony Syn Człowieczy nie jest tego samego rodzaju, co zepsuci ludzie, tylko Bóg wcielony może przyjąć boski punkt widzenia i spojrzeć na ludzkość oraz na wszystko inne z pozycji Boga.

Jakiego cierpienia doznaje Bóg, kiedy staje się ciałem i żyje pośród ludzi? Czy ktoś to prawdziwie rozumie? Niektórzy mówią, że Bóg bardzo cierpi, i mimo że jest Bogiem we własnej osobie, ludzie nie rozumieją Jego istoty, a zawsze traktują Go jak człowieka, przez co czuje się On poszkodowany i skrzywdzony – mówią, że cierpienie Boga jest doprawdy ogromne. Inni twierdzą, że choć Bóg jest niewinny i bez grzechu, cierpi tak samo jak ludzie, podobnie jak oni doznaje prześladowań, szkalowania i obelg; ludzie ci mówią, że znosi On też brak zrozumienia i nieposłuszeństwo Jego naśladowców – Boże cierpienie jest naprawdę niezmierzone. Zdaje się, że nie rozumiecie Boga prawdziwie. Tak naprawdę cierpienie, o którym mówicie, nie liczy się dla Boga jako prawdziwe cierpienie, bo istnieje cierpienie większe od tego. Czym jest zatem dla samego Boga prawdziwe cierpienie? Czym jest prawdziwe cierpienie dla ciała Boga wcielonego? Dla Boga fakt niezrozumienia Go przez ludzkość nie liczy się jako cierpienie, a również to, że ludzie opacznie Go rozumieją i nie widzą w Nim Boga, nie liczy się jako cierpienie. Jednak ludzie często myślą, że Boga spotkała wielka niesprawiedliwość, że kiedy był w ciele nie mógł objawić ludziom swojej osoby i okazać im swojej wielkości, że Bóg skromnie chował się w nic nieznaczącym ciele, więc musiała być to dla Niego udręka. Ludzie biorą sobie do serca to, co potrafią zrozumieć, oraz to, co są w stanie zobaczyć odnośnie Bożego cierpienia, i na różne sposoby wyrażają wobec Niego współczucie, a nawet często nieśmiało Go za to cierpienie chwalą. W rzeczywistości jest pewna różnica, istnieje przepaść między tym, co ludzie rozumieją na temat Bożego cierpienia, a tym, co On rzeczywiście czuje. Mówię wam prawdę – dla Boga, czy będzie to Duch Boży czy ciało Boga wcielonego, takie cierpienie nie jest prawdziwym cierpieniem. Zatem, co sprawia, że Bóg faktycznie cierpi? Porozmawiajmy o Bożym cierpieniu wyłącznie z punktu widzenia Boga wcielonego.

Kiedy Bóg staje się ciałem, przyjmując postać przeciętnej, zwykłej osoby, mieszkającej pośród ludzkości, tuż obok ludzi, czyż nie widzi i nie odczuwa ludzkich metod, praw i filozofii życiowych? Jakie uczucia budzą w Nim owe metody i prawa? Czy czuje odrazę w sercu? Dlaczego miałby czuć odrazę? Jakie są metody i prawa regulujące życie człowieka? W jakich zasadach są one zakorzenione? Na czym bazują? Ludzkie metody, prawa itd. – wszystko to zostało stworzone w oparciu o logikę, wiedzę i filozofię szatana. Ludzie żyjący według tego typu praw nie mają w sobie człowieczeństwa ani prawdy – wszyscy oni odrzucają prawdę i są wrogo nastawieni do Boga. Jeśli przyjrzymy się istocie Boga, zobaczymy, że jest ona dokładnie przeciwna logice, wiedzy oraz filozofii szatana. Jego esencja jest pełna sprawiedliwości, prawdy i świętości oraz wszelkich innych pozytywnych aspektów. Co czuje w sercu Bóg posiadający taką istotę i zamieszkujący wśród takiej ludzkości? Czyż Jego serce nie jest przepełnione bólem? Owszem, Jego serce przeszywa ból, jakiego żaden człowiek nie jest w stanie zrozumieć ani pojąć. Ponieważ jedyne, z czym się konfrontuje, z czym się styka, co słyszy, widzi i czego doświadcza, to ludzkie zepsucie, zło oraz bunt przeciwko prawdzie i opór wobec niej. Wszystko, co pochodzi od ludzi, jest dla Niego źródłem cierpienia. Ujmując to inaczej, skoro Jego istota nie jest taka sama jak skażona natura ludzka, zepsucie człowieka staje się dla Niego źródłem ogromnego cierpienia. Czy, kiedy Bóg staje się ciałem, może znaleźć kogoś, kto będzie z Nim dzielił wspólny język? Nie ma wśród ludzi takiej osoby. Nie ma nikogo, kto potrafi się komunikować w ten sposób, kto może mieć taką wymianę z Bogiem – jakie według ciebie towarzyszą Bogu uczucia w związku z powyższym? We wszystkie rzeczy, o jakich ludzie rozmawiają, jakie kochają, do których dążą i za jakimi tęsknią, uwikłany jest grzech i złe skłonności. Czyż zmuszanie Boga, by temu wszystkiemu stawiał czoła, nie jest jak wbicie noża w Jego serce? Czy konfrontując się z tymi rzeczami może mieć radość w sercu? Czy może znaleźć pociechę? Ludzie, obok których żyje, są pełni buntowniczości i zła – jak zatem Jego serce może nie cierpieć? Jak wielkie naprawdę jest owo cierpienie i kto się nim przejmuje? Kto na nie zważa? Kto byłby w stanie je docenić? Nie ma takiej możliwości, by ludzie zrozumieli serce Boga. W szczególności ludzie nie potrafią docenić Bożego cierpienia, a ich oziębłość i odrętwienie powoduje, że cierpienie Boga jest jeszcze większe.

Są ludzie, którzy często odczuwają współczucie wobec chrystusowego losu z uwagi na poniższy werset biblijny: „Lisy mają nory, a ptaki niebieskie – gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy”. Kiedy ludzie to słyszą, biorą to sobie do serca i wierzą, że to największe cierpienie, jakie znosi Bóg, największe cierpienie jakie znosi Chrystus. Jeśli jednak popatrzymy przez pryzmat faktów, czy jest tak w rzeczywistości? Dla Boga te trudności nie stanowią cierpienia. Nigdy nie skarżył się na niesprawiedliwość z powodu trudów ciała, nigdy też nie wymagał od ludzi, by odpłacili Mu czymkolwiek lub cokolwiek Mu wynagrodzili. Jednak jako świadek wszelkich aspektów ludzkości, zepsutego życia i zła skażonych ludzi, jako świadek tego, że ludzie znajdują się w sidłach szatana i nie mogą się z nich wyzwolić, że ludzie żyjący w grzechu nie znają prawdy – nie może zdzierżyć wszystkich tych grzechów. Odraza, jaką czuje do ludzi, nasila się z dnia na dzień, ale musi to wszystko wytrzymać. Oto wielkie cierpienie Boga. Nie może nawet w pełni wyrazić głosu swojego serca ani swoich emocji wśród swoich naśladowców, a żaden z Jego naśladowców nie jest w stanie prawdziwie zrozumieć Jego cierpienia. Nikt nie próbuje nawet zrozumieć Jego serca ani go pokrzepić – Jego serce nieustannie znosi to cierpienie dzień za dniem, rok po roku. Co w tym wszystkim widzicie? Bóg nie wymaga od ludzi niczego w zamian za to, co im dał, jednak z uwagi na istotę Boga absolutnie nie może On tolerować wśród ludzi zła, zepsucia i grzechu, lecz czuje skrajną odrazę oraz nienawiść, przez co serce i ciało Boga znosi niekończące się cierpienie. Czy dostrzegliście to wszystko? Najprawdopodobniej żaden z was tego nie dostrzegł, bo żaden z was nie jest w stanie prawdziwie zrozumieć Boga. Z czasem będziecie mogli stopniowo doświadczać tego sami.

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Połącz się z nami w Messengerze