Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę (Część dziewiąta) Rozdział drugi

b. Sposoby, w jakie antychryści traktują tytuł „posługujący”

Tematem dzisiejszej rozmowy jest analiza podejścia antychrystów do tytułu „posługujący”. Czyż teraz, gdy już zakończyliśmy omawianie definicji tytułu „posługującego”, większość ludzi nie odbiera go pozytywnie? Czy nadal odczuwacie wobec niego opór lub niechęć? (Nie). Przyjrzyjmy się teraz zatem temu, jak antychryści postrzegają tytuł „posługującego” oraz jakie mają do niego nastawienie. To, co antychryści cenią najbardziej, to wysoka pozycja, duży prestiż i władza absolutna. Jeśli zaś chodzi o pewne bardzo powszechne i podstawowe tytuły niższych szczebli, a także wszelkie inne, które ludzie uważają za dość upokarzające, antychryści odczuwają w głębi serca silny opór wobec nich i dyskryminują je, a dzieje się tak szczególnie w odniesieniu do tytułu „posługującego”. Bez względu na to, jak tolerancyjny i cierpliwy jest Bóg w stosunku do grupy ludzi znanych jako posługujący, oraz niezależnie od tego, jakie jest Boże wyjaśnienie czy Boża interpretacja tytułu „posługujący”, antychryści nadal w głębi duszy patrzą na niego z góry. Uważają, że jest on zbyt poniżający i że gdyby sami mieli być posługującymi, to wstydziliby się pokazać na ulicy. Uważają, że w chwili, gdy otrzymują ten tytuł, ich uczciwość, duma i reputacja są kwestionowane i umniejszane, ich wartość spada, a ich życie traci sens. Dlatego antychryści w żadnym wypadku nie zaakceptują tytułu „posługującego”. Jeśli poprosisz ich, by udali się do domu Bożego i służyli dziełu Bożemu, powiedzą: „Tytuł »posługującego« jest zbyt poniżający, a ja i tak nie chcę nim być. Prosząc mnie o bycie posługującym, obrażasz mnie. Nie przyszedłem wierzyć w boga, abyście mnie obrażali – przyszedłem, aby otrzymać błogosławieństwa. W przeciwnym razie, po co bym porzucał rodzinę, pracę i światowe perspektywy? Nie przyszedłem tutaj, aby być posługującym ani dla was pracować czy wam służyć. Jeśli każesz mi być posługującym, to już wolę zrezygnować z wiary!”. Czyż nie jest to postawa typowa dla antychrystów? Są wśród nich nawet tacy, którzy mówią: „Jeśli każesz mi być posługującym w domu bożym, to jaki jest w ogóle sens mojej wiary w boga? Jakie ma ona wtedy znaczenie?”. Dlatego też, kiedy podejmują pracę i przyjmują zadanie czy posłannictwo w domu Bożym, najpierw chcą dowiedzieć się następujących rzeczy: „Czy po podjęciu tej pracy zostanę przywódcą kościoła lub liderem zespołu, czy też będę tylko pachołkiem służącym innym i pracującym dla nich?”. Zanim znajdą odpowiedź na to pytanie, zabierają się do pracy. W międzyczasie obserwują i uważnie słuchają słów i obserwują wyrazy twarzy innych ludzi, mając oczy i uszy szeroko otwarte, a także zasięgając informacji z różnych źródeł. Chcą wiedzieć, czy jedynie tymczasowo świadczą tu usługi, czy też mogą wykonywać tę pracę przez dłuższy czas; czy są kimś, kogo można szkolić, czy też kimś, kto jest tylko tymczasowo wykorzystywany do wypełnienia wakatu. Jeśli to drugie i prosi się ich o służbę, która to innym przyniesie zasługi i umocni ich pozycję i władzę, to absolutnie się na to nie zgodzą. Nie dbają o to, czy dom Boży potrzebuje ich do wykonania jakiegoś obowiązku, ani o to, jak wykonywany przez nich obowiązek jest ważny dla dzieła domu Bożego – nie obchodzi ich to. Gdy zdadzą sobie sprawę, że świadczą tutaj usługi bez mocy rządzenia i podejmowania decyzji, zaczynają postępować po łebkach, zaniedbują swoje obowiązki, działają lekkomyślnie, stając się despotyczni, a nawet mogą całkiem zignorować swoje obowiązki i w każdej chwili odejść. Traktują dzieło domu Bożego i swoje własne obowiązki tak, jakby były dziecięcymi zabawami. Ich motto życiowe brzmi: „Nie będę się trudził za kulisami, podczas gdy inni będą w centrum uwagi”. Myślą tak: „Urodziłem się po to, by być liderem. Przyszedłem na świat z mocą rządzenia i podejmowania decyzji. Jeśli miałbym stracić te dwie rzeczy, to jaki byłby sens mojego dalszego życia? Jaki sens miałaby wtedy moja wiara w boga? Dlaczego w ogóle w niego wierzę? Czyż nie zrezygnowałem z drobnych korzyści, aby otrzymać większe błogosławieństwa? Jeśli to pragnienie nie może zostać spełnione, to bez wątpienia wolałbym podążać za światowymi trendami i zejść do piekła!”. Jaka jest maksyma antychrystów? „Nie pozwolę nikomu wykorzystywać mnie w swojej drodze na szczyt – to ja jestem tym, który wykorzystuje innych. Jeśli ludzie są nagradzani na podstawie wkładu, jaki wnoszą, to ja powinienem być na szczycie listy. Tylko wtedy będę pracował z werwą i dawał z siebie wszystko, w przeciwnym razie nie masz szans mnie do tego nakłonić. Jeśli prosisz mnie, abym się wysilał, dawał ci rady i pracował wkładając w to całe moje serce i duszę, lecz na koniec, kiedy przyjdzie czas, gdy ludzie są nagradzani na podstawie wniesionego przez nich wkładu, nie otrzymam w zamian nic, to możesz sobie darować proszenie mnie, abym dla was pracował, wysilał się i wam służył!”. Czyż nie są to prawdziwe ujawnienia i przejawy usposobienia antychrystów? Nawet jeśli nie próbują celowo pozbyć się tytułu „posługującego”, to pod względem istoty ich usposobienia nieustannie z nim walczą i opierają mu się, z całych sił starając się go pozbyć. Jeśli w sytuacji, w której antychryst podejmuje się jakiejś pracy, ma on szansę się wyróżnić i zająć centralne miejsce lub jeśli ma ostatnie słowo i podejmuje decyzje, zostaje przywódcą, ma pozycję, wpływ i prestiż oraz ludzi pod sobą, wówczas czuje się bardzo zadowolony. Jeśli pewnego dnia ktoś ujawni jakiś jego problem i zdecyduje się go przyciąć, mówiąc: „Jest wiele sytuacji, w których nie postępujesz zgodnie z zasadami, zamiast tego załatwiając te kwestie tak, jak chcesz. To jest zachowanie kogoś, kto jedynie świadczy usługi; nie wykonujesz swoich obowiązków” – czy antychryst jest w stanie to zaakceptować? (Nie). Po pierwsze, będzie zapewniał o swojej niewinności, tłumaczył swoje zachowanie i bronił swojego stanowiska, a po drugie, natychmiast poczuje niechęć i opór wobec słów „świadczenie usług” i absolutnie ich nie zaakceptuje. Powie: „Zapłaciłem tak wysoką cenę i tyle wycierpiałem. Zaczynam pracę wcześnie rano i kończę późno w nocy, nie dosypiam i nie dojadam, a mimo to mówisz, że świadczę usługi? Czy naprawdę są ludzie, którzy świadczą usługi w ten sposób? Poniosłem ogromne koszty, a wszystko, co w zamian dostaję, to ten tytuł, ta definicja »posługującego«. Czego więc mogę oczekiwać? Jakie znaczenie ma wiara w boga? Gdzie jest w tym jakakolwiek motywacja? Lepiej już nie wierzyć w tego rodzaju boga!”. Traci on swój entuzjazm. Kiedy się ich przytnie, antychryści nie tylko nie chcą tego zaakceptować, lecz także odczuwają opór i stają się niechętni, a do tego wyrabiają sobie mylne wyobrażenia. Kiedy potem pracują i wykonują swoje obowiązki, ich nastawienie zmienia się i myślą: „Jestem teraz posługującym bez względu na to, co robię, więc kiedy wykonuję tę pracę, lepiej się za mocno nie starać, zostawić sobie jakiś plan awaryjny i nie dawać z siebie wszystkiego. Wszyscy mówią, że bóg jest sprawiedliwy, więc dlaczego ja tego jakoś nie dostrzegam? W jaki niby sposób bóg jest sprawiedliwy? Skoro jestem posługującym bez względu na to, co robię, to od teraz zmienię sposób, w jaki wierzę w boga; będę po prostu świadczył usługi i zobaczymy, kto się kogo boi. Ponieważ nie będę aprobowany ani chwalony za nic, co robię, to niech tak będzie, zmienię sposób, w jaki żyję i postępuję. Zrobię wszystko, o co mnie poprosisz, i nie odezwę się, jeśli będę miał jakieś pomysły – kto chce mówić, może to zrobić. Kiedy ktoś będzie mnie przycinać, udam, że się zgadzam, a jeśli ktoś popełni jakiś błąd w swojej pracy, nic nie powiem, nawet jeśli to zauważę. Jeśli ktoś postępuje bez zrozumienia zasad, nie powiem mu o nich, nawet jeśli je rozumiem. Po prostu będę patrzył, jak robi z siebie głupka, pozwolę mu popełniać błędy, aby został przycięty tak, jak przycięto mnie, i zobaczę, jak poczuje się z tym, że jest zaklasyfikowany jako posługujący. Skoro daliście mi popalić, to nie pozwolę, żeby było wam za lekko i będę wam teraz utrudniał życie!”. Samo bycie przycinanym i dyscyplinowanym powoduje, że odczuwają tak silne emocje i taki opór – czy jest to postawa akceptacji prawdy? (Nie). Co jest złego w świadczeniu usług? Czy świadczenie usług dla Boga jest złe? Czy narusza ono twoją godność? Czy Bóg nie zasługuje na to, byś Mu służył? W takim razie na co ty zasługujesz od Boga? Dlaczego jesteś tak przewrażliwiony na punkcie tych słów i stawiasz im taki opór? Stwórca uniżył się, aby stać się osobą, która żyje wśród ludzi i służy każdej zepsutej istocie ludzkiej – ludziom, którzy sprzeciwiają się Mu i Go odrzucają. Dlaczego więc ludzie nie są w stanie wyświadczyć kilku usług dla dobra Bożego planu zarządzania? Co w tym złego? Czy jest w tym coś haniebnego? Coś okropnego? W porównaniu z pokorą i utajeniem Boga, istoty ludzkie na zawsze pozostaną nikczemne i brzydkie. Czyż nie tak właśnie jest?

Kiedy zepsuci ludzie, którzy dążą do prawdy, usłyszą tytuł „posługujący”, mogą przez chwilę poczuć się nieco zaniepokojeni, ale jest szansa, że stanie się to dla nich czynnikiem motywującym, który może zainspirować ich do dążenia do prawdy, aby osiągnąć podporządkowanie się Bogu; nie są oni tak przewrażliwieni na punkcie tego tytułu, który Bóg nadaje ludziom. Ale sprawa wygląda inaczej w przypadku antychrystów. Oni zawsze bardzo czepiają się tytułów nadawanych ludziom przez Boga i biorą je sobie do serca. Nie trzeba wiele, by jakaś wypowiedź Boga naruszyła ich interesy i zraniła ich, a gdy coś, co Bóg mówi, jest sprzeczne z ich intencją i pragnieniem otrzymania błogosławieństw, cierpi ich poczucie własnej wartości. W chwili, gdy ich poczucie własnej wartości i godność zostają zranione, osądzają, odrzucają i zdradzają Boga, chcąc od Niego odejść, nie chcą dłużej wykonywać swoich obowiązków, a jednocześnie przeklinają Boga za to, że jest niesprawiedliwy i nie sympatyzuje z ludźmi. Niektórzy mówią nawet, że Boga zbyt trudno zadowolić i że nic, co robią, nie jest właściwe. Wszystkie te słowa, uczucia i usposobienia są typowe dla antychrystów. Oprócz tego, że są oni całkowicie pozbawieni postawy polegającej na podporządkowaniu się Bogu, dzielą włos na czworo, jeśli chodzi o różne rzeczy, o których mówi Bóg, oraz lekceważą różne Boże wymagania i pozostają wobec nich obojętni. Nieustannie opierają się tytułowi „posługującego” i nie mają zamiaru go przyjąć ani się mu podporządkować, a tym bardziej nie zamierzają wykazać zrozumienia dla Bożych intencji. Wszystko, co robią, to uporczywe dążenie do pozbycia się tego miana i tej tożsamości, tego statusu i tej pozycji „posługującego”, w ogóle nie szukając sposobu współpracy z Bogiem w celu zaspokojenia Jego intencji, ani sposobu na to, jak osiągnąć zmianę usposobienia, wejść w prawdorzeczywistość i podporządkować się Bogu. W ogóle nie dążą do rzeczy pozytywnych i gdy zostają zdemaskowani jako posługujący, z pełną gwałtownością wybuchają oburzeniem. Jak poważna może to być sytuacja? Niektórzy antychryści w myślach przeklinają Boga w miejscach publicznych, a jednocześnie na głos przeklinają Go za zamkniętymi drzwiami, mówiąc: „Bóg nie jest sprawiedliwy. Równie dobrze mógłbym nie wierzyć w takiego boga!”. Otwarcie rzucają wyzwanie i występują przeciwko Bogu. Już samo słowo „posługujący” sprawia, że ujawnia się istota antychrystów, którzy sprzeciwiają się Bogu i są niechętni prawdzie. W zetknięciu z tym słowem ich nikczemne oblicza zostają zdemaskowane, a oni sami całkowicie obnażeni. Co dokładnie zostaje ujawnione? To, że nie wierzą w Boga po to, aby przyjąć Jego zbawienie lub prawdę, ani nie wierzą w Niego, ponieważ jest On prawdą, lub dlatego, że jest Najwyższym Władcą wszystkiego. Wierzą w Boga, ponieważ czegoś od Niego chcą. Zmuszają się do przyjścia do domu Bożego ze względu na własne ambicje i pragnienia. Na próżno próbują, dzięki własnym środkom, wysiłkom, ciężkiej pracy i zmaganiom, wyróżnić się z tłumu i otrzymać błogosławieństwa, a być może nawet otrzymać jeszcze większą nagrodę w przyszłym życiu. Dlatego w ich oczach słowo „posługujący” na zawsze pozostanie czymś poniżającym i uwłaczającym, czymś, czego nigdy nie będą w stanie zaakceptować. Niektórzy bracia i siostry myślą: „Służenie Bogu jest naszym błogosławieństwem. To coś dobrego i przynoszącego zaszczyt”. Antychryści jednak nigdy nie akceptują tego faktu i mówią: „Świadczenie usług dla boga jest naszym błogosławieństwem? Co to za stwierdzenie? Co za stek bzdur! Gdzie niby jest w tym błogosławieństwo? Gdzie jest jakakolwiek przyjemność? Co można zyskać świadcząc usługi dla boga? Czy dzięki temu można zdobyć pieniądze, złoto lub jakieś skarby? A może można dostać dom i samochód? Każdy, kto świadczy usługi, zostanie wyeliminowany; czy są jacyś posługujący, którzy są dobrymi ludźmi? Nikt, kto świadczy usługi, nigdy niczego nie zyska”. Antychryści nie akceptują faktu, o którym mówią bracia i siostry, że „świadczenie usług dla Boga jest błogosławieństwem dla ludzkości”, i czują wobec niego opór, a wręcz wstręt; wolą słuchać wszystkiego, ale nie tego.

Mogą się wysilać, służyć i nalewać napoje każdemu urzędnikowi lub komukolwiek, kto ma pozycję i prestiż w świecie, a nawet gotowi są świadczyć usługi dla tych ludzi, ba, są bardzo chętni, by to robić. Dopiero gdy przychodzą, by świadczyć usługi dla Boga, stają się niechętni i oporni, ciągle się skarżą i mają zranione uczucia. Jakimi istotami są ci ludzie? Czy są to przejawy, jakie powinny charakteryzować wyznawcę Boga? Są to ewidentnie przejawy istoty antychrysta. Gdyby antychryst poszedł w świat, by służyć burmistrzowi, gubernatorowi lub jakiemukolwiek prestiżowemu politykowi, myślałby, że jest to coś, co przynosi chwałę jego przodkom i dumę jego rodzinie. Byłby przeszczęśliwy, byłby w siódmym niebie. Gdyby ktoś zapytał go, na czym polega jego praca, odpowiedziałby: „Służę burmistrzowi. Jestem osobistym asystentem burmistrza, jego prywatnym ochroniarzem!”. Albo: „Dbam o codzienne potrzeby prezydenta!”. Powiedziałby to z dumą. Myślałby, że to świetna praca i że cała jego rodzina będzie miała udział w tej chwale. Śniłby w nocy i budził się szczęśliwy, nie ukrywając tego, co robi, bez względu na to, dokąd by się udał. Dlaczego? Nie postrzegałby swojej pracy jako haniebnej; czułby, że jest to praca przynosząca zaszczyt, taka, która stawia go ponad innymi, praca, która nakłada aureolę na jego głowę. Jeśli jednak ktoś taki uwierzy w Boga i zostanie potem poproszony o świadczenie usług dla Niego, to nie chce tego robić, czuje opór, a nawet narzeka na Boga i przeklina Go, a także może Go zdradzić i wyprzeć się Niego. Porównując te dwie rzeczy, widzimy, że antychryści są antychrystami, że są częścią gangu szatana. Bez względu na to, w jaki sposób zajmują się potrzebami szatana i niezależnie od tego, jak brudna, wyczerpująca lub poniżająca jest ta praca, uważają ją za zaszczyt. Kiedy jednak robią coś dla Boga w Jego domu, bez względu na to, jak znaczące, cenne lub szlachetne są rzeczy, które robią, lub jak bardzo są dzięki nim wywyższeni, zawsze uważają, że nie są one warte tego, aby o nich wspominać. Niezależnie od tego, jak wielkim błogosławieństwem i zaszczytem jest świadczenie usług dla Boga i na rzecz Jego dzieła oraz jak cenną okazję stanowi to dla ludzkości, zwyczajnie nie potrafią się z tego cieszyć. Dlaczego tak się dzieje? Jest tylko jeden powód: Antychryści są częścią gangu szatana – należą do szatana i są żywymi szatanami, z natury wrogo nastawionymi do Boga. Jeśli prosi się ich, by służyli Bogu i świadczyli dla Niego usługi, nie potrafią być z tego powodu szczęśliwi. Niezależnie od tego, w jaki sposób dom Boży omawia z ludźmi prawdę lub próbuje ich nakłonić do zrozumienia Bożej intencji w odniesieniu do tytułu „posługujący”, antychryści nie potrafią tego przyjąć od Boga ani zaakceptować żadnej z prawd z tym związanych, a tym bardziej zaakceptować faktu lub prawdy, że świadczenie usług dla Stwórcy przez istotę stworzoną jest czymś zaszczytnym, wartościowym i znaczącym – takie jest nastawienie antychrystów do tytułu „posługujący”. W jego obliczu oraz wobec faktu, że ludzie świadczą usługi dla Boga, jedyne, co antychryści kiedykolwiek zrobili, to starali się pozbyć tego tytułu i uniknąć tego faktu, zamiast je zaakceptować i przyjąć, a następnie dążyć do prawdy, słuchać słów Bożych oraz podporządkować się Bogu i lękać się Go. Sądząc po przejawach, jakie antychryści wykazują w stosunku do tytułu „posługującego”, należy powiedzieć, że są oni podobni do szatana, są częścią jego wrogich sił i są wrogo nastawieni do Boga, prawdy oraz wszystkich rzeczy pozytywnych.

Ich postawa wobec tytułu „posługujący” jest postawą braku akceptacji, pełną oporu, wstrętu i obrzydzenia. Bez względu na to, kto nadaje im ten tytuł, nieustannie odczuwają wobec niego opór i nie akceptują go, wierząc, że bycie posługującym jest poniżające i że zawsze takie pozostanie, niezależnie komu się świadczy usługi. Uważają oni, że słowo „posługujący” nie jest definicją, którą Bóg nadaje człowiekowi na podstawie jego istoty, lecz jest raczej wyzwaniem i wyrazem pogardy dla tożsamości i wartości człowieka jako takiego – taki jest główny pogląd antychrystów na tytuł „posługującego”. Z ich postawy wobec słów Bożych widzimy, że nie uważają oni słów Bożych za żadne kryteria odniesienia ani też za prawdę, postrzegając je raczej jako rzeczy, które mogą badać i analizować. Oznacza to, że nie przyjmują oni słów Bożych na podstawie zrozumienia prawdy lub zaakceptowania tego, że Bóg jest Stwórcą, lecz raczej mają wobec Jego słów postawę polegającą na analizowaniu, oporze i niechęci. Wszystkie słowa Boga i każde Jego powiedzenie są dla nich przedmiotem analizy, a tytuł „posługującego” nie jest tutaj wyjątkiem. Wkładają wysiłek w jego analizowanie i rozważanie, a ze słów Bożych wyciągają taki wniosek, że Bóg wcale nie uważa posługujących za dobrych, lecz za podrzędnych, za gorszych, za bezwartościowych, za ludzi, których nie kocha, i takich, którymi wręcz gardzi. Chociaż takie jest podejście Boga do tytułu „posługujący”, istnieje pewien kontekst i powód, dla którego ma On właśnie takie podejście – opiera się ono na istocie człowieka. Jest też inny fakt, którego antychryści zwyczajnie nie dostrzegają: Bez względu na to, jak bardzo Bóg nie znosi i nienawidzi zepsutej ludzkości, nigdy nie zrezygnował z jej zbawienia ani nie zaprzestał realizacji swojego planu zarządzania mającego to właśnie na celu. Antychryści nie wierzą w ten fakt, nie uznając go ani nawet nie dostrzegając. Po prostu skupiają się na tym, co Bóg ma do powiedzenia na temat wyników różnych typów ludzi, wykazując się szczególnym przewrażliwieniem na punkcie tytułu „posługujący”. Nie chcą nimi być i nie życzą sobie być w ten sposób przez Boga określani, a tym bardziej nie zamierzają świadczyć usług dla Boga, nosząc ten tytuł. Toteż gdy antychryści przychodzą do domu Bożego, pytają w wielu różnych kręgach, szukając szczerych odpowiedzi na temat tego, czy są posługującymi. Na podstawie słów Boga i tego, co ludzie o nich mówią, chcą dotrzeć do prawdy – czy są posługującymi, czy nie? Jeśli tak, to natychmiast odchodzą; nie świadczą usług dla Boga ani dla domu Bożego. Na tytuł „posługującego” reagują bardzo impulsywnie i staje się oczywiste, że tożsamość, pozycja, perspektywy, przeznaczenie oraz cel są, jeśli chodzi o antychrysta, kwestiami, do których należy według niego stale dążyć, i interesami, których nigdy się nie porzuca. Antychryści sądzą, że zdaniem Boga posługujący zajmują najniższe miejsce wśród ludzkości. Bez względu na to, co powiesz lub ilu ludzi zaakceptuje ten fakt i ten tytuł, antychryści absolutnie tego nie zrobią. Wykonując pracę, żądają jedynie, by inni im służyli, słuchali ich, byli im posłuszni i koncentrowali się na nich, od siebie natomiast nigdy nie wymagając współpracy lub dyskutowania z innymi, pytania o ich opinie, konsultowania się w temacie Bożych intencji czy poszukiwania prawdozasad. Myślą: „Gdybym robiąc różne rzeczy miał współpracować z innymi, dyskutować z nimi i poszukiwać prawdozasad, to poniżałbym tym siebie i tracił przy tym swoją autonomię – czyż nie byłoby to właśnie świadczeniem usług? Czy nie pracowałbym wtedy za kulisami, podczas gdy to inni znajdowaliby się w centrum uwagi? Czyż nie zajmowałbym się wtedy potrzebami innych i nie świadczyłbym dla nich usług?”. Jest to coś, czego antychryści w żadnym wypadku nie chcą robić. Żądają jedynie, by to inni się zajmowali ich potrzebami, podporządkowali się im, słuchali ich, doceniali, chwalili, sprawiali, by zawsze wypadali dobrze, zostawiali im miejsce, służyli im i pracowali dla nich. Żądają nawet, aby Bóg odpowiednio ich nagrodził i podarował im odpowiednią koronę stosownie do tego, czego dokonali. Nawet gdy ktoś wspomina o tym, jak wielką cenę zapłacił Bóg i jak wiele wycierpiał dla zbawienia ludzkości, jak się uniżył i w jak wiele ją zaopatrzył, wówczas antychryści, słysząc te słowa i widząc te fakty, pozostają na to wszystko obojętni i przechodzą nad tym do porządku dziennego. Jak antychryści interpretują takie rzeczy? Mówią: „Bóg ma zrobić wszystko dla człowieka i ma obdarzyć go tym, co najlepsze, błogosławieństwami i łaską, pokojem i radością. Powinien poświęcić to wszystko człowiekowi; to jego obowiązek. A kiedy ludzie porzucają różne rzeczy, poświęcają się i ponoszą koszty za boga, ofiarowując dla niego wszystko, powinni otrzymać od niego za to nagrodę i dostać coś jeszcze lepszego. Czy to nie jest uczciwa transakcja? Sprawiedliwa wymiana? O czym tu gadać? Jakie zasługi ma bóg? Dlaczego nie widziałem dotąd żadnej z nich? Bóg obdarza człowieka różnymi rzeczami, więc czy nie jest naturalne, że człowiek zasługuje na ich otrzymanie? Ludzie przecież płacą za to cenę!” Antychryści nie wierzą, że wszystkie te rzeczy, które Bóg czyni dla człowieka, są dla niego największą łaską; nie są Mu wdzięczni ani nie myślą o tym, żeby się Mu odpłacić. Zamiast tego chcą wymienić cenę, jaką płacą, na piękne przeznaczenie, które Bóg obiecał ludzkości, i naturalnie wierzą, że właściwe jest, aby pragnęli błogosławieństw i nosili w sobie wszystkie te intencje, więc jakkolwiek by na to nie spojrzeć, Bóg nie powinien czynić ludzi swoimi posługującymi. Wierzą, że ludzie mają godność i są prawi, a jeśli ktoś, kto ma tak wielkie serce, działa charytatywnie i ponosi koszty na rzecz innych, porzucając przy tym rzeczy dla niego ważne, jest zmuszany do świadczenia usług dla Boga, to jest tym samym upokarzany i traktowany bardzo niesprawiedliwie. Dla antychrystów wszystkie te rzeczy, które czyni Bóg, nie są nawet warte, aby o nich wspominać. Nieskończenie natomiast wyolbrzymiają swoje własne uczynki, nawet jeśli dotyczą one czegoś całkiem błahego, traktując je jako kapitał, dzięki któremu otrzymają błogosławieństwa.

Niektórzy ludzie, wykonując swoje obowiązki w kościele, nigdy nie robią niczego dobrze. Jeśli bracia i siostry nie akceptują tego, co ludzie ci robią, ich umiejętności i talentów, które wnoszą, lub proponowanych przez nich pomysłów i sugestii, to odmawiają dalszej pracy, pragną zrezygnować i odejść – chcą wtedy całkiem porzucić Boga. Jeśli poprosisz ich o podjęcie z kimś współpracy, nie zrobią tego. Podobnie będzie, gdy poprosisz, aby podczas wykonywania swoich obowiązków dawali z siebie wszystko. Będą jedynie na prawo i lewo wydawać rozkazy, nakłaniać innych do tego, by ich słuchali i dbali o ich potrzeby, stając się ich osobistymi posługującymi i to im służąc, zamiast wykonywać swoje własne obowiązki w domu Bożym. Jeśli natomiast nie są w ten sposób traktowani lub w pewnym momencie przestają być tak traktowani – inni się już na nich nie oglądają, nie pracują dla nich i nie wykonują ich rozkazów – wtedy pragną zrezygnować i odejść. Wierzą, że Bóg nie jest sprawiedliwy, a w ich sercach rodzą się skargi na Boga i gniew wobec Niego, a także nienawiść do braci i sióstr, i absolutnie nikt nie jest w stanie im pomóc. Nie potrafią się z nikim dogadać ani w zgodzie współpracować na równych prawach. Ich reguły dotyczące współpracy z ludźmi sprowadzają się do tego, że tylko oni mogą stać ponad innymi, gdy coś robią lub mówią, obserwując, jak ci robią wszystko za nich i wykonują każdy ich rozkaz oraz odpowiadają na każdy wypowiedziany przez nich slogan. Nikt nie jest godny, aby z nimi współpracować, i nie zasługuje na to, aby dogadywać się z nimi na równych prawach. Jeśli ktoś traktuje ich jak kumpli lub jak zwykłych braci i siostry, mówi do nich, dyskutuje z nimi o pracy i omawia rozumienie jak równy z równym, to odbierają to jako ogromną zniewagę i zamach na swoją integralność. W swoich sercach nienawidzą i czują wrogość wobec takich ludzi i będą szukać okazji do odwetu na każdym, kto traktuje ich jak równych sobie, nie podchodząc do nich dostatecznie poważnie. Czyż nie tak właśnie postępują antychryści? Perspektywa, którą antychryści ujawniają w kontaktach z innymi ludźmi, ma charakter hierarchiczny. Oczywiście odnosi się to do prawdziwej opinii, jaką antychryści mają na temat tytułu „posługującego”, i postawy, jaką wobec niego przyjmują. Nie potrafią oni zaakceptować nawet tytułu, który Bóg nadaje ludzkości, więc czy są w stanie zaakceptować bycie potępianym, demaskowanym i ocenianym przez innych? Są do tego jeszcze mniej skłonni. Z jednej strony czują wrogość i opór wobec tytułu i istoty „posługującego”, z drugiej natomiast niestrudzenie przyciągają do siebie i przyjmują więcej ludzi, żeby świadczyli dla nich usługi, służyli im, troszczyli się o ich potrzeby i okazywali im posłuszeństwo. Czyż nie jest to podłe? Jest niepodważalnym faktem, że istotą takich ludzi jest niegodziwość. Antychryści pragną kontrolować innych. Sami są kompletnie bezwartościowi i nie potrafią nic zrobić; są w domu Bożym ledwie śmieciami, nie posiadają zwykłego człowieczeństwa i nie umieją normalnie obcować z innymi, nie mówiąc już o tym, że nie posiadają normalnego rozumu. Zupełnie nie rozumieją prawdy, nie posiadają na jej temat żadnego oświecenia, a mają jedynie niewielką wiedzę zawodową, ledwie kilka umiejętności, i nie potrafią dobrze wykonywać żadnych obowiązków, a jednak mimo to nie zachowują się dobrze i pragną przejąć władzę, a kiedy nie są w stanie tego zrobić, myślą, że są skończeni: „Kiedy wcześniej robiłem te rzeczy, to musiałem świadczyć usługi. Nie jestem skłonny dłużej tego robić. Lepiej od razu odejdę, zanim będzie mnie to kosztowało zbyt dużo wysiłku lub stracę na tym zbyt wiele”. Na taki wpadają pomysł. Zawsze podejmują taką decyzję i dochodzą do takich wniosków. W każdej chwili mogą przestać wierzyć i odejść z kościoła, w dowolnym momencie porzucając swoje obowiązki i zwyczajnie uciekając, aby powrócić w objęcia szatana i stać się jego partnerem w czynieniu zła. Czy istnieją tacy ludzie? (Tak). Jeśli chodzi o jakiś aspekt ich pracy zawodowej, to są w stanie coś tam rozumieć, lecz w kwestii prawdozasad, które muszą pojąć w tym aspekcie, są totalnymi ignorantami. Jeśli chodzi o aspekty wiedzy lub talenty, to mogą posiadać niektóre z nich, lecz w odniesieniu do prawdozasad, które muszą zrozumieć, aby wykonywać swoje obowiązki, to ponownie, okazują się totalnymi ignorantami, a ich rozumienie jest zniekształcone. Nie potrafią harmonijnie współpracować z innymi ludźmi i zdają się przemawiać w innym języku, gdy z nimi rozmawiają. Do czego nadają się takie osoby? Jeśli naprawdę mają sumienie i rozum, to będą w stanie właściwie traktować innych, a kiedy ci powiedzą coś, co jest słuszne i zgodne z prawdą, będą w stanie te słowa zaakceptować, chętnie się podporządkują i będą w stanie przeciwstawić się cielesności. Nie powinny zawsze chcieć wyróżniać się z tłumu, przewodzić innym i ich kontrolować; zamiast tego powinny porzucić swoją ambicję i pragnienie wywyższania się ponad innych oraz być gotowe stać się najbardziej nieznaczącymi ludźmi ze wszystkich, nawet jeśli wiąże się to ze świadczeniem usług – powinny robić w tym kierunku wszystko, co w ich mocy. Same są przecież całkiem zwyczajnymi ludźmi, więc powinny powrócić do pozycji takowych, starając się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki i twardo stąpać po ziemi. Tacy ludzie będą w stanie wytrwać do końca. Jeśli nie wybiorą tej ścieżki i zamiast tego będą uważać się za wielkich i szlachetnych, jeśli nikt nie będzie mógł im nic zrobić czy powiedzieć ani do nich w żaden sposób dotrzeć, jeśli zechcą stać się lokalnym despotą, tyranem, i podążać ścieżką antychrystów, to ich przeznaczeniem będzie bycie złymi ludźmi. Jeśli nie chcą stać się najbardziej nieznaczącą osobą, być nierozpoznawalni i znajdować się z dala od centrum uwagi lub dać z siebie wszystkiego, to z pewnością są antychrystami i nie mogą być zbawieni – jest to dla nich niebezpieczne. Jeśli ktoś taki będzie w stanie zastanowić się nad sobą, zyskać samowiedzę, zaakceptować suwerenną władzę Boga i Jego ustalenia, zająć właściwą sobie pozycję, być zwykłą osobą i nie stwarzać już żadnych pozorów, to będzie miał szansę osiągnąć zbawienie. Jeśli zawsze i wszędzie chcesz być apodyktyczny i nierozsądny oraz przedstawiać siebie jako jakąś potężną postać, to jest to daremne. Dom Boży jest pełen wybrańców Boga i bez względu na to, jak potężny, zaciekły lub zły jesteś, na nic się to nie zda. Dom Boży nie jest areną walki, więc jeśli chcesz walczyć, to idź i rób to na arenie świata świeckiego. Nikt w domu Bożym nie chce się z tobą awanturować. Nikt nie jest tym zainteresowany ani nie ma na to czasu. Dom Boży to miejsce, które głosi prawdę, pomagając ludziom ją zrozumieć i wprowadzić ją w życie. Jeśli nie potrafisz jej praktykować, to komplikuje to sprawy i dowodzi, że nie pasujesz do tego miejsca. Jeśli zawsze chcesz zaciekle walczyć, być bezwzględny, apodyktyczny i nierozsądny, to kościół nie jest właściwym miejscem dla ciebie. Większość ludzi w domu Bożym kocha prawdę, chce podążać za Bogiem i zyskać życie oraz nie lubi angażować się w intrygi i walkę z diabłami. Tylko antychryści to uwielbiają i stale walczą oraz rywalizują o władzę i zyski, dlatego właśnie nie mogą wytrwać w domu Bożym.

Istnieje pewien typ osób, które są niezwykle przewrażliwione na punkcie takich rzeczy jak tożsamość, pozycja i status i które odczuwają ogromny opór oraz wstręt zwłaszcza do tytułu „posługującego”, absolutnie nie będąc w stanie go zaakceptować – tacy ludzie są antychrystami. Nie tylko nie dążą do prawdy i czują do niej niechęć, lecz także czują odrazę, gdy zwraca się do nich jako do „posługujących”. Ci, którzy mają taką awersję do tego tytułu, faktycznie powinni dążyć do prawdy – gdyby byli w stanie to zrobić, to czy by go tym samym nie stracili? Ale właśnie na tym polega problem. Ponieważ czują oni skrajną niechęć do prawdy, nigdy nie wybiorą ścieżki dążenia do niej i praktykowania jej. Dlatego w dziele Bożego planu zarządzania na zawsze będą odgrywać rolę posługujących. Oczywiście dla antychrystów możliwość działania jako posługujący w ramach Bożego planu zarządzania i tak stanowi błogosławieństwo. Jest to dla nich szansa, aby zobaczyć czyny Stwórcy, usłyszeć, jak wyraża On prawdę i dzieli się z ludzkością swoimi najskrytszymi myślami, a także docenić Jego mądrość i wszechmocne czyny. Bycie posługującymi Stwórcy nie jest dla antychrystów niczym złym i bez względu na to, czy potrafią to pojąć, czy nie, bycie posługującymi Boga i świadczenie usług w domu Bożym powinno być czymś, o czym zarówno oni, jak i towarzysze szatana zawsze będą pamiętać, nawet jeśli później dzieło Boże się zakończy. W całym tym procesie czynienia sobie z Boga wroga przez zepsutą ludzkość, antychryści nieświadomie świadczą usługi na rzecz Bożego planu zarządzania i stanowi to niewielką wartość istnienia każdego antychrysta – to fakt. Wnoszony przez nich wkład polega na tym, że pozwalają wybrańcom Boga dostrzec i rozpoznać antychrysta z jego negatywnej strony. Bez względu na to, czy są gotowi uznać ten fakt, czy nie, oraz niezależnie, czy są chętni do bycia posługującymi oraz z bycia nimi zadowoleni i szczęśliwi, w każdej sytuacji świadczenie usług na rzecz dzieła Bożego jako posługujący i przyjęcie tej roli są czymś wartym zachodu – Bóg ich w ten sposób wywyższa. Niektórzy ludzie mówią: „To Bóg wywyższa również antychrystów?”. Co w tym złego? Są w końcu istotami stworzonymi, więc czy Bóg nie może ich wywyższyć? Jest właśnie tak, jak mówię. Jak czują się antychryści, słysząc te słowa? Nie powinni próbować doszukiwać się w nich błędów, powinni natomiast znaleźć w nich pewną pociechę. Przynajmniej wnieśli pewien wkład w wielką sprawę, jaką jest Boży plan zarządzania. Bez względu na to, czy zrobili to dobrowolnie, czy zrobili to w sposób aktywny, czy bierny, tak czy siak Bóg ich wywyższył i powinni przyjąć to z radością oraz się temu nie opierać. Jeśli antychryści będą w stanie zbuntować się przeciwko swoim przodkom i szatanowi oraz dążyć do prawdy i podporządkowania się Stwórcy, to powiedz mi, czy Bóg będzie w takiej sytuacji szczęśliwy? (Tak, bardzo). Jest to również zaszczyt dla wybrańców Boga i oni także powinni być z tego powodu szczęśliwi – to dobra rzecz. Niezależnie od tego, czy można taki stan utrzymać na dłuższą metę, czy nie, jeśli antychryści mogą zmienić kurs i podążać ścieżką skruchy, to oczywiście jest to dobre zjawisko. Dlaczego więc mówię, że stanowi to zaszczyt dla wybrańców Boga? Gdyby stało się tak, że antychryst chętnie świadczy usługi, to czy nie byłoby o jedną plagę mniej w domu Bożym? Gdybyście mieli wśród siebie o jednego diabła i jednego wichrzyciela mniej, to czy wasze dni nie mijałyby o wiele spokojniej? Patrząc na to z tej perspektywy widać, że gdyby antychryści byli naprawdę chętni do świadczenia usług, to również byłoby dobrą rzeczą, którą warto by świętować. Musicie ich zachęcać i pomagać im, zamiast ich całkowicie odrzucać. Jeśli macie dobre intencje i pozwalacie im zostać w kościele, jednak świadczone przez nich usługi sprawiają więcej kłopotów niż jest to warte i ostatecznie prowadzi do to katastrofy, to powinniście postąpić z nimi zgodnie z zasadami. Czyż nie jest to dobry sposób postępowania? (Zdecydowanie).

Jest jeszcze jeden typ osób, o których warto w tym miejscu wspomnieć. Istnieją ludzie, którzy są w stanie znosić cierpienie i płacić cenę przy wykonywaniu swoich obowiązków, a czasami potrafią nawet okazać posłuszeństwo i się podporządkować lub zajmować się różnymi sprawami zgodnie z zasadami. Ich osobistym pragnieniem jest podążanie ścieżką prawdy. Zawsze potrafią się podporządkować wszystkiemu, co zostało ustalone przez Zwierzchnictwo lub kościół, i wykonywać zadania w ustalonym terminie. Nie powodują zakłóceń i nie wywołują niepokojów w domu Bożym, a praca, którą wykonują, i obowiązki, które na siebie biorą, przynoszą braciom i siostrom wiele korzyści. Choć na pozór nie wyrządzili żadnego zła, niczego nie zakłócają ani w niczym nie przeszkadzają, a także nie wydają się też być złymi ludźmi, to jednak robią coś, czego nie robią zwykli ludzie, a mianowicie lubią dbać o swoje wpływy i ustanawiać własne niezależne królestwa. Kiedy zostają przydzieleni do jakiegoś zadania, to gdy tylko stają się osobą odpowiedzialną za tę pracę, mogą zacząć ustanawia własne niezależne królestwa i nieświadomie pielęgnować swoją władzę oraz koneksje w obszarze swoich wpływów. Wszystkich, którzy się w nim znajdują, przeciągają na swoją stronę, a ludzie głośno ich chwalą i wyrażają ogromny podziw dla wszystkiego, co antychryści robią i mówią, oraz dla kosztów, jakie przy tym ponoszą. Takie osoby uważają obszar, którym zarządzają, za swoją własną małą rodzinę większej ramach rodziny Bożej. Z zewnątrz wydaje się, że są w stanie zapłacić cenę, znosić cierpienie i ponosić odpowiedzialność – wydaje się, że nie mają z tym problemu. Jednak w kluczowych momentach są w stanie zdradzić interesy domu Bożego. Aby zabezpieczyć swoje miejsce na szczycie oraz zadbać o swój prestiż, a także swoją pozycję, godność i władzę w kościele, nie obrażają ani nie ranią nikogo. Nawet jeśli ktoś szkodzi interesom domu Bożego lub je zdradza albo wręcz zaburza lub niszczy dzieło domu Bożego, nie przyglądają się tej sprawie, nie zwracając na nią uwagi i tolerują ją. Tak długo, jak ten ktoś nie zagraża ich własnej pozycji i nadal pracuje w służbie dla nich w obszarze ich wpływów, nie mają z tym problemu – to jest ich główne kryterium. Bez względu na to, jakie niepokoje ten ktoś wywołuje, zdają się tego nie widzieć, nie zwracają na to uwagi i nie przycinają go ani nie ganią, a tym bardziej nie zajmują się nim odpowiednio. Tacy ludzie są niebezpieczni. Przeciętnemu człowiekowi trudno jest ich rozpoznać i być może nie będziesz w stanie zauważyć w nich niczego złego w sytuacji, gdy nie zajmują żadnej istotnej pozycji. Gdy już ją jednak zdobędą, ich naturoistota zostaje natychmiast całkowicie obnażona. A co dokładnie zostaje w niej ujawnione? Okazuje się, że cena, jaką płacą, i wszystko, co robią, ma jakiś ukryty cel. Nie robią tego wszystkiego w imię ochrony interesów domu Bożego, nie wykonują prawdziwie swoich obowiązków i nie robią tych rzeczy po to, by Bóg je zobaczył, lecz po to, by zobaczyli je ludzie. Chcą przyciągać wzrok i spojrzenia innych oraz ich uwagę, a wręcz pragną zwodzić ludzi, aby ci patrzyli na nich z podziwem i chwalili ich. Dlatego kompletnie nie obchodzi ich to, jak widzi ich, Bóg ani to, w jaki sposób ich traktuje – jeśli mówi On, że są tam tylko po to, by świadczyć usługi, to jest im to całkiem obojętne. Dopóki inni klęczą u ich stóp i kłaniają się im, dopóty wszystko jest w porządku. Tacy ludzie są niebezpieczni i nie są ulepieni z tej samej gliny, co Bóg i dom Boży, a ich serca nie są takie same jak serca wybrańców Boga, którzy szczerze dążą do prawdy. Kultywują wpływy zarówno dla siebie, jak i dla szatana. Sądząc po różnych rzeczach, które przejawiają, obowiązki, które wykonują, i ogólnie wszystko, co robią, jest jedynie sposobem na popisanie się i przypochlebienie się innym tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Antychryści mogą świadczyć pewne usługi w domu Bożym i w ramach dzieła Bożego planu zarządzania, a na pewnym etapie mogą być nawet dobrymi posługującymi. Jednak ze względu na ścieżkę, którą kroczą, oraz na cele i kierunek, które sobie obierają, a także z uwagi na ich wewnętrzne pragnienie pozycji i władzy oraz tęsknotę za sławą i zyskiem, nigdy nie pozbędą się tytułu „posługującego”, nie zrozumieją prawdy, nie pojmą tego, czym jest prawdorzeczywistość, ani nie będą w stanie w nią wkroczyć, a wreszcie nie będą potrafili praktykować prawdy, nie uzyskają prawdziwego podporządkowania i lęku przed Bogiem. Jak powiedziałem, tacy ludzie są niebezpieczni. Kierują się głęboko zakorzenionymi filozofiami funkcjonowania w świecie, mają bardzo sprytne sposoby interakcji z ludźmi, zwracają szczególną uwagę na sposób, w jaki sami mówią i jakich sformułowań używają podczas rozmów z innymi, a także mocno zważają na metody, których używają w kontaktach z nimi. Chociaż z pozoru mogą nie wydawać się zdradzieccy i źli, ich serca są przepełnione niegodziwymi ideami, myślami i poglądami, a nawet błędnymi pojęciami i wyobrażeniami na temat prawdy i samego Boga. Nawet jeśli inni nie dostrzegają w nich tego, co złe, i nie widzą w nich złych ludzi, to ponieważ ich istota jest tak niegodziwa, a oni sami nigdy nie wykonują swoich obowiązków zgodnie z prawdozasadami ani nie kroczą ścieżką dążenia do prawdy i do osiągnięcia prawdziwego podporządkowania się Bogu, to ostatecznie nigdy nie są w stanie pozbyć się tytułu „posługującego”. Ludzie ci są jeszcze bardziej podstępni i zwodniczy niż jawni antychryści i źli ludzie. Z pozoru wydaje się, że nie mają oni zdania na temat tytułu „posługującego” i nie są do niego w żaden sposób ustosunkowani, a tym bardziej, że nie czują wobec niego żadnego oporu. Faktem jest jednak, że sądząc po ich istocie, nawet jeśli służą Bogu, wciąż pielęgnują swoje własne intencje i cele – nie świadczą usług bezwarunkowo, ani nie robią tego, by poznać prawdę. Ponieważ ludzie ci tak naprawdę są niegodziwi i przebiegli, niełatwo jest innym rozeznać się co do nich. Jedynie w najistotniejszych sprawach i w kluczowych momentach ujawniają się ich prawdziwa natura, myśli, poglądy oraz ścieżka, którą kroczą. Jeśli ci ludzie będą w dalszym ciągu wybierać taki sposób dążenia i tę właśnie ścieżkę, to można sobie wyobrazić, że nie będą oni w stanie dostąpić zbawienia. Wykorzystują zaufanie, jakie pokłada w nich dom Boży, oraz okazję, jaką daje im Boże dzieło, aby planować osiągnięcie własnych korzyści, aby kontrolować i dręczyć ludzi oraz zaspokajać własne ambicje i pragnienia. Ostatecznie nie poznają oni prawdy, lecz zostają zdemaskowani z powodu wszystkich złych uczynków, jakich się dopuścili. Kiedy zostają zdemaskowani, staje się jasne, że wcale nie dążą do prawdy, ani nie wierzą w Boga po to, by do niej dążyć czy aby osiągnąć zbawienie. Jeśli takie osoby po wysłuchaniu słów Boga i obnażeniu przez Niego wszelkich typów ludzi, w ramach wypełniania swoich obowiązków konsekwentnie stosują zasady, środki i metody funkcjonowania w świecie, to ostateczny efekt może być tylko jeden: muszą przyjąć rolę posługujących w Bożym dziele zarządzania i ostatecznie zostać ujawnione oraz wyeliminowane – taki jest fakt. Czy mieliście kiedykolwiek do czynienia z takimi ludźmi? Niektórzy antychryści, kiedy zostają zdemaskowani i usunięci, stają się dowódcami bez armii. Zło, które uczynili, jest zbyt wielkie, a bracia i siostry czują do nich odrazę i porzucają ich. Jest też inny rodzaj ludzi, którzy, gdy zostaną zdemaskowani, potępieni i odrzuceni przez kościół, nadal mają wielu wspólników i pomocników, którzy w dalszym ciągu przemawiają w ich imieniu, podejmują za nich walkę i gardłują przeciwko Bogu. Czyż nie są oni jeszcze bardziej zwodniczy? Tacy ludzie są jeszcze bardziej niebezpieczni. Jeśli chodzi o to, w jaki sposób antychryści traktują tytuł „posługującego” oraz jakie praktyki, idee i przejawy ujawniają, to na razie na tym zakończymy nasze omówienie.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze