Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę (Część piąta) Rozdział pierwszy

II. Interesy antychrystów

C. Knucie dla własnych korzyści

Będziemy dziś kontynuować nasze omówienie punktu dziewiątego dotyczącego rozmaitych przejawów bycia antychrystem oraz tej części owego punktu, która odnosi się do interesów antychrystów. Ostatnim razem omówiłem trzeci punkt związany z interesami antychrystów: korzyści. Wymieniłem wtedy konkretne przejawy kilku aspektów i odniosłem się głównie do zachowania antychrystów, do ich myśli i poglądów oraz różnych czynów, których dokonują oni pod wpływem tychże myśli i poglądów. Ostatnim razem omówiłem dwa aspekty: pierwszym było sprzeniewierzanie majątku domu Bożego, drugim zaś wykorzystywanie braci i sióstr do tego, by służyli im i pracowali dla nich. Oto dwa konkretne przejawy tego, jak antychryści knują dla własnych korzyści. Czy teraz, gdy już je omówiłem, posiadacie pewne zrozumienie naturoistoty antychrystów? W gruncie rzeczy między skażonymi ludźmi nie ma większej różnicy w kwestii rozmaitych przejawów antychrystów, czy to w odniesieniu do ich usposobienia, czy ich naturoistoty. Więcej jest między nimi podobieństw niż różnic; różnią się tylko kwestią posiadania dobrego bądź złego człowieczeństwa, zaś wyraźna różnica rysuje się jedynie w ich stosunku do prawdy. Choć wszystkie skażone ludzkie skłonności są takie same, antychryści są zdolni do tego, by nienawidzić prawdy, stawiać opór Bogu, osądzać Go i bluźnić przeciwko Niemu, a także do tego, by czynić zło i zaburzać dzieło kościoła. To na tych polach antychryści i zwykli zepsuci ludzie wyraźnie się od siebie różnią. Każdy człowiek ma usposobienie antychrysta, lecz jeżeli nie czynił zła i nie zaburzał dzieła kościoła ani bezpośrednio nie przeciwstawiał się Bogu, to nie można go zdefiniować jako antychrysta. Choć zepsuci ludzie mają takie same – lub podobne – myśli, poglądy i skażone skłonności, to jeżeli czyjaś istota człowieczeństwa nie jest istotą złego człowieka, stanowi to wyraźną różnicę między owym człowiekiem a antychrystem. Większość ludzi nie jest w stanie dostrzec tej różnicy i wrzuca do jednego worka ludzi o usposobieniu antychrysta i tych kroczących jego ścieżką, ich również klasyfikując jako antychrystów – w ten sposób można łatwo skrzywdzić dobrych ludzi! Jeżeli nie rozumiecie w sposób przejrzysty istoty antychrystów, to jest to dla was również olbrzymia przeszkoda na drodze do zrozumienia samych siebie. Jeżeli spostrzeżesz, że twoje skażone usposobienie jest takie samo jak usposobienie antychrysta, pomyślisz, że sam jesteś antychrystem, a gdy ujrzysz, że ścieżka, którą podążasz, jest tą samą ścieżką, którą podąża antychryst, to wtedy także pomyślisz, że jesteś antychrystem. Zobaczywszy, że twój sposób postępowania, twoje myśli i poglądy są takie same jak myśli i poglądy antychrysta, wciąż będziesz definiować się właśnie jako antychryst. Jeżeli pod tymi trzema względami postrzegasz samego siebie jako antychrysta, to się za takowego uznasz. Jakie przyniesie to konsekwencje? Z pewnością do pewnego stopnia się zniechęcisz i sobie odpuścisz. Rozumienie samego siebie w taki sposób jest nieco zniekształcone. Czy zatem zrozumienie własnego usposobienia antychrysta jest zbędne? Nie, jest ono rzecz jasna konieczne. Celem omawiania i szczegółowego analizowania usposobienia antychrystów jest sprawienie, byście byli w stanie je do siebie odnieść i dojść do punktu, w którym naprawdę zrozumiecie samych siebie. Jeżeli rozumiesz tylko tyle, iż masz przeciętnie skażone usposobienie, lecz nie uznajesz posiadania przez siebie usposobienia antychrysta, to twoje rozumienie samego siebie jest bardzo płytkie i jednostronne; nie jest ono takie, jakie być powinno. Możliwe, że teraz jeszcze nie zdajecie sobie z tego sprawy. Większość ludzi myśli: „Nie kroczę ścieżką antychrysta ani nim nie jestem, nie posiadam też jego istoty, nie jest zatem konieczne, abym doszedł do punktu, w którym zrozumiem, że mam usposobienie antychrysta, że jestem zdolny do tego, by kroczyć jego ścieżką, i że mogę się nim stać. Czyż nie poniżałbym się, gdyby takie było moje rozumienie samego siebie?”. Nie jesteście więc szczególnie zainteresowani tematyką demaskowania antychrystów. Nie ma znaczenia, czy cię to interesuje, czy też nie – jeżeli jesteś człowiekiem dążącym do prawdy, to w końcu nadejdzie dzień, w którym stopniowo zaczniesz rozumieć owe aspekty prawdy i owe powiedzenia. Słyszałem ludzi, którzy omawiali swoje oparte na doświadczeniu zrozumienie, lecz nie wspominali zupełnie nic o tym, że mają usposobienie antychrysta lub że kroczą jego ścieżką. Oczywiste jest, że ich myśli, poglądy i usposobienie są dokładnie takie same jak myśli, poglądy i usposobienie antychrysta, są identyczne, lecz oni tego nie rozumieją. Jest to wystarczający dowód na to, iż wielu ludzi rozumie samych siebie w sposób bardzo płytki, są bowiem w stanie zrozumieć jedynie to, że mają zepsute usposobienie, że sprzeciwiają się Bogu i buntują się przeciwko Niemu, że ich człowieczeństwo nie jest zbyt dobre i że nie miłują zbytnio prawdy. W rzeczywistości przejawiają i ujawniają usposobienie antychrysta, a i ścieżka, którą kroczą, jest ścieżką antychrysta, oni jednak tego nie rozumieją. Dlaczego tego nie rozumieją? Ponieważ nie pojmują rozmaitych przejawów związanych z usposobieniem antychrysta, a wielu wręcz boi się powiedzieć, że posiada takie usposobienie lub że kroczy ścieżką antychrysta. Nawet wtedy, gdy to rozumieją, nie mają odwagi tego przyznać; jeśli powiedzą to głośno, to tak, jak gdyby zostali przeklęci lub potępieni. Czyż w rzeczywistości twoja sytuacja nie pozostaje taka sama bez względu na to, czy powiesz to na głos, czy też nie? Czy jest to w stanie zmienić fakt posiadania przez ciebie usposobienia antychrysta? Nie, nie jest w stanie. To, że tego nie rozumiesz, dowodzi, iż twoje pojmowanie prawdy jest zbyt płytkie i nie posiadasz prawdziwego zrozumienia samego siebie.

3. Wykorzystywanie własnej pozycji do zdobywania jedzenia, picia i innych pożądanych rzeczy drogą oszustwa

W następnej kolejności omówimy trzeci przejaw tego, jak antychryści knują dla własnych korzyści: wykorzystywanie własnej pozycji do zdobywania jedzenia, picia i innych pożądanych rzeczy drogą oszustwa. Rzecz jasna „wykorzystywanie własnej pozycji” można również nazwać nieuczciwym zdobywaniem jedzenia, picia i innych pożądanych rzeczy pod sztandarem wiary w Boga. Czy kiedykolwiek próbowaliście rozważyć ten punkt i zastanawialiście się nad nim? (Nie, nigdy). Czy kiedykolwiek widzieliście osobę tego pokroju? Czy macie jakiekolwiek opinie na jej temat? Czy żywicie do niej nienawiść lub wstręt? Pogardzacie człowiekiem tego pokroju? (Tak). Jakiego pokroju jest to osoba? Jakie jest jej człowieczeństwo? Dlaczego czyni takie rzeczy? Jaki punkt widzenia przyjmuje w swojej wierze w Boga? Czy jest to ktoś, kogo Bóg zbawia? Jaki cel, w ostatecznym rozrachunku, przyświeca jego wierze w Boga? Człowiek ten porzucił swoją rodzinę i karierę, wykazał pewne oznaki znoszenia trudów i płacenia ceny, lecz jaki, w ostatecznym rozrachunku, przyświeca mu cel, gdy wykorzystuje swoją pozycję do zdobywania jedzenia i picia drogą oszustwa? Czy wie, że gdy to czyni, Bóg tym gardzi i jest niezadowolony? Czy kiedykolwiek wcześniej zadawaliście sobie te pytania? Prawdę mówiąc, większość z was tego nie robiła. A dlaczego? Niektórzy mówią: „W społeczeństwie jest bardzo wielu takich ludzi, a zatem to, że kilkoro z nich znajduje się w domu Bożym, nie stanowi większego problemu. Co więcej, sami niekoniecznie jesteśmy tacy czyści”. Uważasz się za kogoś, kto dąży do prawdy, a jednak nigdy nie bierzesz pod uwagę swoich własnych czynów, myśli i koncepcji, a także czynów i zachowań innych ludzi, i nie łączysz ich z prawdą, stosując jej perspektywę do ich postrzegania i definiowania. Czy więc wciąż jesteś kimś, kto dąży do prawdy? Czy prawdy, które w swojej wierze w Boga zrozumiałeś, rzeczywiście mają dla ciebie wartość i znaczenie? Nie, nie mają. Fałszywa jest duchowość wszystkich tych, którzy udają, że są uduchowieni, podczas gdy nie posiadają duchowego zrozumienia. Ludzi tych nie obchodzi nic poza spędzaniem całych dni na sztywnym przestrzeganiu regulaminów bądź wypowiadaniu słów i doktryn, co bliskie jest postępowaniu starożytnych uczonych, „całkowicie poświęcających się studiowaniu ksiąg mędrców i nie zwracających uwagi na sprawy zewnętrzne”. Ludzie udający uduchowionych sądzą, że to, co czynią inni, nie ma na nich wpływu, że to, jak myślą inni, to sprawa tych osób, i odmawiają nauki rozeznawania się co do innych, przenikania rzeczy i rozumienia intencji Boga na podstawie Jego słów. Większość ludzi jest właśnie taka; gdy wysłuchają kazania czy przeczytają słowa Boże, zapisują je na papierze, przechowują w swoich sercach i traktują niczym doktryny czy regulaminy, do których przywiązują pozorną wagę, na tym poprzestając. Jeśli zaś chodzi o to, w jaki sposób rzeczy, które dzieją się wokół nich, czy też różne zachowania i przejawy, jakie dostrzegają u otaczających ich ludzi, są związane z owymi prawdami, to nigdy się nad tym nie zastanawiają ani nie próbują rozważać tego w swoich sercach, nie modlą się też, ani nie poszukują. W takim stanie jest życie duchowe większości ludzi. To dlatego wiele osób wchodzi w prawdę w sposób powolny i powierzchowny; ich życie duchowe jest niezwykle monotonne, jedynie przestrzegają one regulaminów, a ich sposób postępowania nie opiera się na żadnych zasadach. Można powiedzieć, że życie duchowe w przypadku wielu osób jest puste i oderwane od prawdziwego życia, toteż nawet w kwestii rażących zachowań i przejawów złych ludzi i antychrystów nie dysponują one absolutnie żadnymi koncepcjami, a tym bardziej definicjami, nie mają też żadnych idei ani nie wykazują jakiegokolwiek rozeznania. Jeżeli chodzi o zachowania, przejawy i wypowiedzi antychrystów w ramach knucia dla własnych korzyści, to być może widzieliście ich całkiem sporo, lecz w głębi serc nigdy nie próbowaliście dokładnie rozważyć, jakiego pokroju są to ludzie, czy w swojej wierze w Boga są oni w stanie zyskać prawdę, czy dążą do niej, ani też innych tego rodzaju pytań. Zamiast tego pałętacie się bezczynnie całymi dniami, pozorując wszystko, co robicie, i nie poszukujecie sposobu na uzyskanie prawdy czy na zrozumienie prawdorzeczywistości oraz wejście w nią. Antychryści wykorzystują swoją pozycję, by knuć dla własnych korzyści, i posługują się wiarą w Boga jako pretekstem do otrzymania w domu Bożym drogą oszustwa wszelkiego rodzaju pożądanych rzeczy. Owe pożądane rzeczy obejmują rzecz jasna pożywienie i picie, lecz także pewne materialne przyjemności i tym podobne. Istota tych ludzi jest taka sama jak materialistyczna istota antychrystów, o której mówiliśmy wcześniej – to charakter człowieka tego samego pokroju. Ludzie ci starają się jedynie cieszyć wszelkiego rodzaju materialnymi wygodami; nie dążą do prawdy, a tym bardziej nie szykują dobrych uczynków. Udają tylko, że dążą do prawdy, i czynią to na pozór. Tak naprawdę w głębi serca podążają za cielesnymi przyjemnościami jedzenia, picia i dobrego traktowania, które nieustannie zaprzątają ich umysły. Całkiem sporo jest ludzi takiego pokroju; w każdym kościele prawdopodobnie znajdzie się jeden, dwóch, a może nawet więcej takich. Nie będę dziś mówił o przejawach, zachowaniu i istocie owych ludzi w sensie teoretycznym. Najpierw opowiem o kilku konkretnych, typowych przypadkach i dam wam wszystkim posłuchać, zyskać w to wgląd i zobaczyć, jak tacy ludzie mają się do omawianego przez nas punktu i czy wykorzystują swoją pozycję i wznoszą sztandar wiary w Boga po to, by zdobywać jedzenie, picie, pieniądze i rzeczy materialne drogą oszustwa. Postarajcie się rozeznać co do tego typu osoby, a następnie zastanówcie się, czy ludzie, z którymi sami się stykacie, przejawiają podobne zachowania. Jeżeli ktoś przychodzi wam na myśl, możecie podać nawet kilka przykładów. Powiedzcie Mi, czy lepiej jest podawać przykłady, czy po prostu omawiać to ogólnie w ten sposób? (Lepiej podawać przykłady). Jaka jest zaleta podawania przykładów? Po pierwsze, większość ludzi z chęcią słucha takich opowieści i historii z życia wziętych. Mają one bohaterów i fabułę; dla większości ludzi są interesujące. To tak, jakbyś mówił o swoich osobistych doświadczeniach: jeżeli napiszesz o tym artykuł, ludzie na ogół przeczytają go raz czy dwa i na tym koniec, lecz jeżeli nakręcisz o tym film lub wystawisz sztukę teatralną, to obejrzy to więcej osób, i to nie tylko raz. Tym sposobem widzowie spojrzą na ów aspekt prawdy lub na danych ludzi, na dane wydarzenia i sprawy wnikliwiej i jaśniej – wywrze to na nich głębsze wrażenie. Po drugie, podawanie konkretnych przykładów pomaga ludziom w dokładniejszym odnoszeniu do siebie każdego aspektu prawdy i szukaniu powiązań między sobą a owymi aspektami.

Przypadek pierwszy: Pozorowanie pracy w celu wyłudzenia jedzenia i picia

Na początek podajmy kilka przykładów powszechnych wśród wybrańców Boga. Niektórzy przywódcy i pracownicy, przyszedłszy do nowego miejsca pracy, gdzie spotykają różnych braci i siostry, odkrywają pewne dobre rzeczy i myślą: „To są dobre rzeczy. Dlaczego ja ich nie posiadam?”. Czyż nie skrywają oni w sobie niestosownych myśli? Ich chciwość dała o sobie znać. Gdy tylko odezwie się w nich chciwość, te podłe i bezwstydne szumowiny zatrzymują się tu i wynajdują każdą wymówkę, by właśnie w tym miejscu pracować i by stąd nie odchodzić. Jaki cel mają w tym, by nie odchodzić? (Pewnego dnia będą mogli na tym skorzystać). Zgadza się, oni chcą na tym skorzystać. Dopóki im się to nie uda, nie będą spać spokojnie. Obawiają się, że jeśli pójdą gdzie indziej, ktoś inny na tym skorzysta, oni zaś nie zyskają ponownie takiej szansy, znajdują więc pretekst, by wygłaszać kazania i pracować właśnie w tym miejscu. W rzeczywistości w głębi serca stale myślą o owych pożądanych rzeczach, a ich oczy są na nich nieustannie skupione. Wreszcie urządzają się w tym miejscu, a większość braci i sióstr darzy ich sympatią, wie, iż są kaznodziejami, czci ich i podziwia. Nadszedł czas, aby owi przywódcy i pracownicy wspomnieli o tym, że czegoś chcą – dlatego też poruszają ten temat na wszelkiego rodzaju sposoby, lecz im więcej mówią, tym bardziej stają się niespokojni. Zastanawiają się: „Jak powinienem o to poprosić? Nie mogę pozwolić, by bracia i siostry dowiedzieli się, że ta rzecz mi się podoba i że jej pragnę. Muszę sprawić, by dali mi to z własnej woli; nie mogę pozwolić, aby pomyśleli, że o to proszę; mają natomiast myśleć, że dają mi to dobrowolnie i że oczywiście jest to coś, na co zasługuję”. Następnie pytają braci i siostry: „Jak ostatnio wyglądało wasze wejście w życie?”. Ci odpowiadają: „Odkąd przyszedłeś, życie naszego kościoła zmieniło się na lepsze i wszyscy są pełni energii”. „Fakt, iż jesteście pełni energii, oznacza, że wasz duch jest w lepszym stanie. Również wasze interesy mają się dobrze. Niech bóg da, by w przyszłości miały się jeszcze lepiej”. Mówiąc, przywódcy i pracownicy nakierowują rozmowę na to, czego chcą. Gdy dla braci i sióstr staje się jasne, że przywódcy i pracownicy pragną owej rzeczy, mówią im, że wyjeżdżając, powinni zabrać ze sobą pewną jej część. Przywódcy i pracownicy odpowiadają: „Nie, nie mogę nic z tego zabrać. To niezgodne z zasadami. Bóg nie byłby zadowolony”. „To żaden problem. Zasługujesz, by wziąć z tego trochę”. „Nawet jeżeli na to zasługuję – nie mogę”. To powiedziawszy, martwią się, że bracia i siostry faktycznie im tego nie dadzą, mówią więc pewne rzeczy w okrężny sposób, tak aby ci dziękowali im za ich dobroć, a jednocześnie czynnie przywołują rzecz, której pragną, tak by bracia i siostry nie zapomnieli im dać jakiejś jej części. Później dla tych ostatnich staje się jasne, co przywódcy i pracownicy mają na myśli, i mówią: „Nie rozmawiajmy teraz o tej sprawie. Możemy do tego wrócić, gdy będziesz wyjeżdżać”. Kiedy przywódcy i pracownicy słyszą te słowa z ust braci i sióstr, ich serca ogarnia radość, i myślą: „Doskonale. W końcu dostanę to, czego chcę!”. Następnie zaś przychodzi im do głowy taka myśl: „Jeśli wyjadę już jutro, dla ludzi zbyt oczywiste będzie, że pragnę tej rzeczy. Wyjadę więc za dwa czy trzy dni”. Gdy wreszcie nadchodzi trzeci dzień, dzień wyjazdu, bracia i siostry wręczają im bardzo ciężki pakunek. Przywódcy i pracownicy widzą, że w pakunku jest to, czego chcieli, ale udają, że wcale tego nie spostrzegli, i nie odmawiają. Po prostu bez słowa biorą pakunek. Jakiego pokroju są to ludzie? Praca jest dla nich drogą, a własna służba walutą, wykorzystywaną do knowań w celu uzyskania tego, czego pożądają; są to ludzie, którzy wyłudzają rzeczy od braci i sióstr. Czy nie jest to forma oszustwa? Jaki jest cel ich pracy? Zdobycie pożądanych rzeczy poprzez oszukiwanie innych. Gdy tylko odkryją miejsce, w którym znajduje się coś pożądanego, coś, czego pragną, zatrzymują się tam i nie chcą wyjeżdżać. Wszystko, co dobre, zabierają do swojego domu. Po kilku latach bycia przywódcą lub pracownikiem w ich domach znalazło się wiele rzeczy wyłudzonych od braci i sióstr. Niektórzy z nich wyłudzili od braci i sióstr sekretne rodzinne przepisy lub pamiątki rodowe, inni zaś lokalne specjały. Wiara w Boga w przypadku tych ludzi niby wygląda tak, jakby przemieszczali się oni z miejsca na miejsce i wykonywali pracę, nie prosząc o nic w zamian, lecz tak naprawdę wyłudzili oni od braci i sióstr zdecydowanie zbyt wiele pożądanych rzeczy.

Gdy przywódca przybywa do danego kościoła, widzi, że drzewa jujuby w tej okolicy są słynne na cały kraj, i myśli sobie: „Uwielbiam owoce jujuby. Gdybym się tutaj urodził, mógłbym jeść je codziennie, ale niestety nie mogę zatrzymać się tu na wiele dni, a owoce jeszcze nie dojrzały. Kiedy będę miał okazję je zjeść? Już wiem: znajdę jakiś pretekst, by zostać tu do czasu, aż jujuby dojrzeją, a wówczas będę mógł ich skosztować, prawda?”. Później człowiek ten wymyśla wymówkę, mówiąc, że większość tutejszych braci i sióstr jest w złym stanie i że nie osiągają oni niczego w swojej pracy, toteż musi on zostać tu na dłużej i bardzo się postarać, by przed jego wyjazdem każdy aspekt pracy funkcjonował jak należy. Czy jednak w głębi serca rzeczywiście tak myśli? (Nie). W swoim sercu kalkuluje on tak: „Wyruszę, kiedy tylko owoce jujuby dojrzeją i będę mógł wziąć kilka ze sobą”. Myśl ta wypełnia jego serce, sprawia, że zatrzymuje się on w tym miejscu i zostaje tam na dłużej. Przebywając tam, głosi trochę słów i doktryn oraz wykonuje pewne powierzchowne czynności, lecz nie osiąga zbyt wiele, jeśli chodzi o pracę. Wreszcie jujuby dojrzewają, a jego serce promienieje szczęściem: „Nareszcie mogę jeść owoce jujuby. W końcu nadszedł dzień, o którym marzyłem!”. Gdy tylko jujuby dojrzeją, ów człowiek zaczyna je jeść, jednocześnie w głębi serca rozmyślając: „To nie w porządku, bym tak po prostu jadł tu codziennie owoce jujuby. Nie mogę zostać tutaj tylko po to, by się nimi zajadać. A co, jeżeli bracia i siostry to zauważą? Muszę wymyślić sposób, by dali mi trochę owoców na drogę. Jeżeli mi ich nie dadzą, to będę musiał bardziej się postarać i powiedzieć coś więcej, by posunąć tę sprawę naprzód”. Jak tylko bracia i siostry zamieszkujący to miejsce dostrzegają, że lubi on owoce jujuby, mówią, że dadzą mu ich trochę, gdy będzie wyjeżdżał. Kiedy ów człowiek to słyszy, jest szczęśliwy, lecz jego usta mówią: „Nie mógłbym. To niezgodne z zasadami. Wierzący nie mogą się na to łakomić. Czyż w ten sposób bym was nie wykorzystywał? Nie mogę ich przyjąć bez zapłaty. Gdy będę odjeżdżał, zapłacę za nie”. Owe wypowiadane przez niego słowa są tylko słowami. Gdy naje się on już do syta i nadchodzi czas odjazdu, w głębi serca wciąż myśli: „Czy nie dadzą mi ani jednego owocu, a może tylko kilka tych niedobrych? Ja chcę jeść te duże, smaczne”. Dwa dni przed wyjazdem nieustannie pyta: „Praktycznie wszystkie owoce jujuby zostały już zebrane, prawda? A kiedy dojrzeją w przyszłym roku?”. Tym samym przypomina braciom i siostrom, aby nie zapomnieli dać mu trochę owoców na drogę. Gdy tylko bracia i siostry to słyszą, w mig rozumieją: „Wygląda na to, że koniecznie musimy dać mu coś na drogę, trzeba też wybrać dobre okazy, bo w przeciwnym razie ten człowiek może utrudnić nam życie”. Gdy w końcu nadchodzi czas wyjazdu, bracia i siostry wręczają mu trzy duże pudła. Nie jest on w stanie ich unieść i prosi o pomoc podległe mu osoby. Tuż przed wyjazdem zjada tyle owoców, ile może – i nawet gdy robi mu się niedobrze, czuje, że było warto. Obawia się, że po wyjeździe nie będzie miał kolejnej okazji ich zjeść. Odjeżdża, nadal się ociągając, i myśli: „Tym razem naprawdę najadłem się do syta. W przyszłym roku o tej porze znów tu przyjadę. Nie powinienem przyjeżdżać zbyt wcześnie ani zbyt późno, lecz wtedy, gdy owoce jujuby będą już dojrzałe. Tym sposobem uda mi się zjeść trochę świeżych owoców, a gdy się ususzą – zjem też kilka suszonych. Część mogę również zabrać ze sobą, gdy będę wyjeżdżać”. Czyż nie kalkuluje on tego w najdrobniejszych szczegółach? Jego serce myśli wyłącznie o tym. Stale rozmyśla on o czerpaniu korzyści i snuje plany w celu zdobycia pożądanych rzeczy, a także myśli o wyłudzaniu od braci i sióstr tego, co służy jego własnym interesom. Nie przejdzie obojętnie obok żadnej pożądanej rzeczy, którą ujrzy. Nawet jeżeli nie jest to nic specjalnego, o ile tylko przyciąga to jego wzrok i zapada mu w pamięć, o tyle z pewnością ostatecznie trafi w jego ręce. Czy to nie jest zachowanie antychrysta? Czy człowieczeństwo i charakter tego pokroju ludzi nie są szczególnie podłe? Abstrahując od tego, jak dobrze tacy ludzie zdają się potrafić znosić trudności i płacić cenę, oraz od tego, że są w stanie porzucić rodzinę i zrzec się kariery – czy można o nich powiedzieć, że dążą do prawdy? Absolutnie nie. Są to ludzie, którzy pod sztandarem wiary w Boga drogą oszustwa zdobywają jedzenie i picie.

Niektórzy podróżują do najróżniejszych miejsc, aby głosić ewangelię i pracować, a wracając do domu, z każdego z nich przywożą rozmaite lokalne specjały, a nawet rzeczy, które wyłudzili od braci i sióstr. Nie ma znaczenia, czy jest to markowa odzież, czy elektronika – jeżeli tylko przyciągnie ich wzrok, nie przejdą obok tego obojętnie i będą chcieli to mieć. Jeżeli tego od ciebie nie dostaną, będą wynajdywać wszelkiego rodzaju preteksty, by cię przyciąć, będą uświadamiać ci, dlaczego cię przycinają, i nie ustąpią, dopóki w końcu im tego nie dasz. Ludzie ci wyłudzają dla siebie wszelkiego rodzaju pożądane rzeczy pod sztandarem wykonywania swoich obowiązków i są nieugięci w próbach zdobycia tego, czego pożądają. Czasem bracia i siostry dają im jakiś drobiazg, lecz w ich mniemaniu nie jest on wart dużych pieniędzy i mówią: „Nie, dziękuję. Bóg obficie mnie pobłogosławił. Niczego mi nie brakuje”. Używają oni tego rodzaju słów odmowy, by oszustwem sprawić, że bracia i siostry ich polubią i będą dobrze o nich myśleli. Jeżeli jednak to, co dają im bracia i siostry, jest czymś, o czym owi ludzie marzyli, czego potrzebują i o czym nieustannie myślą, to gdy widzą te rzeczy, pragną je sprzeniewierzyć i absolutnie się przed tym nie cofną. Niektóre kobiety przywłaszczają sobie kosmetyki, dobrą odzież i buty należące do braci i sióstr, zaś niektórzy mężczyźni wyłudzają od nich różnego rodzaju sprzęty, motocykle czy elektronikę. Dążą oni do posiadania każdej pożądanej rzeczy. Nie ma znaczenia, co dobrego mają bracia i siostry – dopóki rzeczy te przyciągają wzrok owych ludzi, dopóty będą oni wymyślać najróżniejsze sposoby, by drogą oszustwa wejść w ich posiadanie. W dodatku ludzie ci wręcz wymyślają przeróżne preteksty i znajdują wszelkiego rodzaju wymówki, by spotykać się przy kolacji i pochłaniać jedzenie i picie. W jakim stopniu do tego dochodzi? Wszędzie, dokąd się udadzą, przyglądają się, czyja rodzina ma pieniądze i czyja dobrze się odżywia, a następnie zostają z nią i już jej nie opuszczają. Potem zaś wymyślają najróżniejsze preteksty, by organizować zebrania współpracowników i wydawać kolacje. A jakimi słowami rozpoczynają oni każdą z owych kolacji? „Nasze dzisiejsze zebranie jest zebraniem królestwa. Ten stół zastawiony potrawami daje nam przedsmak uczty królestwa”. Płaszczący się przed nimi ludzie pospiesznie odpowiadają: „Amen. Bogu niech będą dzięki!”. Jest paru takich tak zwanych przywódców i pracowników, którzy pochłaniają jedzenie i picie, gdziekolwiek się udadzą. Każdy ich posiłek musi zawierać pożywne składniki, ryby i mięso, a potrawy muszą wręcz zmieniać się co tydzień – nie mogą się powtarzać. Po kolacji ludzie ci koniecznie muszą napić się wyśmienitej herbaty i usprawiedliwiają się, mówiąc: „Nie mogę się obyć bez herbaty. Codziennie mam mnóstwo pracy i muszę harować do późna. Bez odrobiny herbaty na rozbudzenie nie będę w stanie pracować w nocy”. Takie słowa wydobywają się z ich ust, lecz co myślą w głębi serca? „Nie było łatwo dojść do pozycji, którą dziś zajmuję. Czy nie powinienem się trochę porządzić? Poza tym marzyłem, by cieszyć się w życiu czymś lepszym, czy więc nie powinienem wymyślać rozmaitych sposobów, aby teraz się tym radować? Jeżeli nie wykorzystam swojej władzy teraz, gdy ją mam, nie będę miał kolejnej okazji, kiedy tej władzy zabraknie. Powinienem zjeść i wypić tyle, ile tylko zdołam. Kto wie, czy nie nadejdzie dzień, w którym nie będę już zajmował takiej pozycji i nie będę mógł cieszyć się owymi rzeczami. Już nie będę miał takiej możliwości. Czy wówczas całe moje życie nie pójdzie na marne?” Ludzie tego pokroju zdobywają jedzenie i picie drogą oszustwa pod pretekstem wykonywania pracy. Wykonują oni jakąś drobną część pracy, wygłaszają parę słów i doktryn, a następnie pragną wyłudzić pożądane rzeczy i jeść przysmaki.

Był sobie kiedyś człowiek, który pracował w pewnym miejscu, a mieszkający tam bracia i siostry musieli codziennie ubijać dla niego kurczaka. Nabrał on zwyczaju jedzenia jednego kurczaka dziennie, każdego dnia. Co czujecie, usłyszawszy coś takiego? (Wstręt). Bracia i siostry hodowali kurczaki dla jajek i zabijali je na mięso dopiero, gdy były stare. Odkąd pojawił się ów człowiek, trzeba było zarzynać nawet kury znoszące jajka, w wyniku czego kurcząt było coraz mniej, a bracia i siostry znaleźli się u kresu wytrzymałości. Później został on stamtąd usunięty i wrócił do domu, lecz nadal nie był w stanie pozbyć się owej kłopotliwej przywary. Nakazał swojej żonie, by codziennie ubijała dla niego kurczaka, a gdy tego nie robiła, wszczynał kłótnie. Jakiego pokroju jest taki człowiek? Jedzenie kurczaka stało się częścią jego jestestwa. Jadł go codziennie, na każdy posiłek. Nawet po tym, jak go odprawiono, wciąż musiał go jeść – uzależnił się od niego. Czyż taka osoba nie ma problemu? Co o tym sądzicie: czy ludzie tego pokroju są dobrzy? (Nie). Krótko mówiąc: każdy, kto pod sztandarem wiary w Boga wykorzystuje okazje nadarzające się w trakcie wykonywania własnych obowiązków po to, by na każdym kroku wyłudzać od braci i sióstr ich dobra oraz zdobywać jedzenie i picie drogą oszustwa, nie jest dobrym człowiekiem. Posiada on istotę antychrysta. Nie ma znaczenia, gdzie ktoś taki pracuje i jaki rodzaj pracy wykonuje, w pierwszej kolejności wybiera on rodziny goszczące, które są stosunkowo zamożne i żyją dość komfortowo. Jaki cel mu przyświeca, gdy szuka takich miejsc? Chce dobrze zjeść i mieszkać w ładnym domu, aby zaspokoić potrzeby swojego ciała. W kilku miejscach nie może się zatrzymać z powodu niesprzyjających warunków, lecz czy porzuci swoją chciwość i owe myśli? Nie, nie uczyni tego. Będzie szukać innych tego typu miejsc, w których go przyjmą. W rezultacie po kilku latach pracy w innych miejscach ludzie ci będą wyglądać zupełnie inaczej, a kiedy wrócą do domu, tamtejsi bracia i siostry ich nie rozpoznają: twarze ich będą bowiem pełniejsze, brzuchy okrąglejsze, będą też lepiej ubrani, bardziej wybredni i będą zadzierać nosa. Jak będzie wyglądał ich życiowy rozwój? Nie będzie go w ogóle; będą się tylko dobrze odżywiać i ubierać, przytyją, a jeść będą tak dużo, że będą mieli obwisłe policzki i wielkie brzuszyska. W strasznym otoczeniu, jakim są Chiny kontynentalne, każdy obowiązek wykonywany przez ludzi jest wykańczający nerwowo. Choć czasem udaje im się dobrze zjeść i zostać ugoszczonymi przez zamożne rodziny, i tak nie są w stanie przybrać na wadze. Jakiego pokroju ludźmi są więc ci, którzy potrafią jeść tak wiele, że aż mają obwisłe policzki i rosną im wielkie brzuszyska? (Są to ludzie, którzy pożądają korzyści płynących ze statusu). To tacy, którzy stale myślą o tym, co będą jeść i pić oraz czym będą się delektować podczas każdego ze swoich trzech codziennych posiłków. Jeżeli ludzie tego pokroju nie zjedzą dobrego posiłku, nie są w nastroju do pracy ani do wykonywania swoich obowiązków. Jeżeli nie zadowolą swojego żołądka, nie znajdą umysłowej równowagi: „Ależ kiepsko dziś jadłem. Mięsa w ogóle nie było, a po jedzeniu nie zaproponowaliście mi herbaty. Dlatego będę was ignorować. Gdy będziecie omawiać pracę kościoła, nie będę się odzywał. Zemszczę się na was. Kto powiedział, że możecie nie wydawać mi dobrych posiłków? Muszę jeść coś takiego, a wy nadal chcecie, bym coś z wami omawiał. Nie ma mowy!”. Tak właśnie myślą w głębi duszy, ale nie mogą powiedzieć tego na głos. Mówią tylko: „Zeszłej nocy za długo pracowałem, więc dziś po południu muszę się zdrzemnąć”. Czyż taki człowiek nie jest wielkim oszustem? Śpi on do czwartej czy piątej po południu, i choć wiele osób na niego czeka, nie ma zamiaru wstawać. Raptem czuje zapach jabłek i wyskakuje z łóżka z obawy, że nie dostanie ani kęsa. Oto jak ktoś taki pracuje i wykonuje swoje obowiązki. Nie ma znaczenia, dokąd udadzą się tacy ludzie ani w jaki sposób będą jeść i pić słowa Boże czy słuchać kazań – nie zmienią swoich intencji i celów, nie porzucą też własnych ambicji i pragnień. Wszelkie rzeczy materialne stanowią cel ich życiowych dążeń; smaczne jedzenie, ładne ubrania i radowanie się miłym traktowaniem to cele przyświecające ich wierze w Boga w tym życiu. Sądzą oni, że jeżeli wierząc w Boga w tym życiu, będą mogli stale jeść smaczne rzeczy, nosić dobre ubrania i mieszkać w ładnych domach, a także cieszyć się wsparciem braci i sióstr – jeśli tylko będą w stanie zdobyć te rzeczy drogą oszustwa – to będą zadowoleni. W tym świecie ciężka praca w zwykłym zawodzie nie przyniesie człowiekowi zbyt wielu pieniędzy, a zarobić na prowadzeniu interesów nie jest łatwo – ludzie ci nie mogliby więc cieszyć się takimi rzeczami. Zatem, obmyśliwszy to w swoich umysłach, nadal są zdania, że najlepiej jest wierzyć w Boga, gdyż nie muszą w to wkładać wiele wysiłku. Wystarczy, że powiedzą kilka słów, trochę się pokręcą i wezmą na siebie odrobinę ryzyka, a będą mogli potem smacznie zjeść i dobrze się ubrać, a nawet skłonić liczne osoby do tego, by im usługiwały, i cieszyć się traktowaniem godnym VIP-ów. Takie życie wydaje im się cudowne i uważają, że zostali obficie pobłogosławieni za swoją wiarę w Boga. Dlatego w obecności braci i sióstr często wypowiadają nieszczere słowa, takie jak: „Bóg obdarował mnie zbyt hojnie, zbyt obficie, w sposób przekraczający to, o co człowiek kiedykolwiek prosił lub czego pragnął”. Słowa te są słuszne, lecz całkowicie nieprzystające do ich osobistych dążeń i charakteru, a także do ich myśli, intencji i celów. Wszystko, co mówią, służy oszukiwaniu ludzi. Oszustwem jest także stwarzanie pozorów, jakoby ponosili oni koszty i podróżowali, wykonując dzieło Boże. Prawdziwe są jedynie kalkulacje, intencje i chciwość w ich sercach. Oto jaki jest charakter tych ludzi. Nie ma znaczenia, czym się zajmują ani dokąd się udają – owe materialne przyjemności zajmują naczelne miejsce w ich sercach, oni nigdy ich nie odpuszczą i nigdy o nich nie zapomną. Niezależnie od tego, w jaki sposób omawiasz prawdę i intencje Boga, oni i tak będą wykonywać swoje obowiązki, uparcie trwając przy owej chciwości i owych pragnieniach, skrywając owe intencje i cele, i bez względu na to, czy posiadają status, czy też nie, ich zamiary nie ulegną zmianie.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze