Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę (Część czwarta) Rozdział trzeci

2. Wykorzystywanie braci i sióstr do tego, by służyli im i pracowali dla nich

Korzyści, jakie antychryści starają się uzyskać, wykonując swoje obowiązki, nie ograniczają się do tego, o czym już mówiliśmy – do pieniędzy, przedmiotów materialnych, jedzenia i rzeczy codziennego użytku – lecz obejmują bardzo szeroki zakres. Przykładowo: gdy antychryści wykonują jakiś obowiązek, to powołując się na ten fakt, wykorzystują braci i siostry, zmuszając ich do tego, by służyli im i pracowali dla nich, a także rozkazując im – czyż nie jest to jedna z korzyści, jakie antychryści starają się osiągnąć? (Zgadza się). Niektórzy ludzie, nim zostaną przywódcami Kościoła, w domu wszystko zawsze robią sami, i wydaje się, że nie mają żadnych ambicji ani złych zamiarów. Czy jednak nadal są równie samodzielni, gdy już zostaną wybrani przywódcami Kościoła i zyskają status? Uzyskawszy status, sądzą, że stali się kimś innym, że w domu Bożym powinni cieszyć się specjalnym traktowaniem oraz że muszą umieć zmobilizować „siłę mas”, by wspólnie wypełniać własne „obowiązki”; wszystkie prace w ich domu stają się pracami wchodzącymi w zakres kompetencji Kościoła, a swoje domowe zajęcia i codzienne zadania dzielą oni między braci i siostry. Gdy na przykład muszą wykonać w domu jakąś pracę, mówią braciom i siostrom: „Przez ostatnie kilka dni byłem zajęty pracą dla Kościoła. Czy ktoś z was ma czas, by mi pomóc?”. Zgłasza się troje czy pięcioro ochotników i niedługo po tym praca zostaje wykonana. Przywódcy ci myślą wówczas: „Im więcej rąk do pracy, tym jest ona lżejsza. Dobrze jest być przywódcą; wystarczy, że coś powiem, i tak się dzieje. Gdy w przyszłości będę musiał zrobić coś w domu, zwrócę się o pomoc do braci i sióstr”. Idąc tym tropem, nie wykonują zbyt wiele pracy wymaganej od przywódców Kościoła, natomiast ogrom czasu poświęcają załatwianiu tego, by inni ludzie pracowali w ich domach, umieszczają to nawet w swoim terminarzu – ależ „zapracowani” z nich przywódcy! Zanim zostali przywódcami, nigdy nie mieli tak wielu domowych obowiązków, lecz odkąd zajęli to stanowisko, nagle okazuje się, że w ich domach jest o wiele więcej pracy do wykonania. Niektórzy bracia i siostry uprawiają dla nich ziemię, niektórzy ją podlewają, niektórzy sadzą warzywa, a niektórzy pielą, inni stosują nawozy, a jeszcze inni pomagają im, sprzedając warzywa, a następnie oddają im wszystkie zarobione pieniądze, nie zatrzymując ani grosza dla siebie. Gdy takie osoby zostają przywódcami Kościoła, ich domowe życie rozkwita; bez względu na to, czym się zajmują, ludzie stale je wspierają i pomagają im, a każde ich słowo jest niezwykle skuteczne. Są bardzo szczęśliwe i zadowolone, i coraz częściej myślą tak: „Tytuł przywódcy Kościoła jest wspaniały, a posiadanie statusu – fantastyczne. Za każdym razem, gdy w moim domu brakuje jedzenia, wystarczy jedno moje słowo, a ludzie dają mi żywność i nawet nie chcą za to pieniędzy. Jakież to wygodne życie! Jestem naprawdę błogosławiony przez boga dzięki mojej wierze. Jest to wielkie błogosławieństwo i prawdziwa łaska boża! Bóg jest taki wspaniały; bogu niech będą dzięki!”. Za każdym razem, gdy ktoś im usłuży lub wypełnia ich rozkazy, składają „bogu dzięki” i „przyjmują to od boga”. Owi nic nieznaczący przywódcy Kościoła są zdolni aż do tego stopnia wykorzystywać swoją pozycję – czy i wy bylibyście w stanie to uczynić? Czy bylibyście zdolni do zrobienia czegoś takiego? Dlaczego ludzie rywalizują o to, by zostać przywódcami? Dlaczego rywalizują o status? Czy ktokolwiek rywalizowałby o status, gdyby nie mógł nic na tym zyskać? Gdyby status, o który owi ludzie tak rywalizują, oznaczał trud i harowanie niczym woły robocze, to nikt nie zawracałby sobie tym głowy. Właśnie ze względu na to, że z posiadania statusu można czerpać tak wiele korzyści, ludzie wychodzą z siebie, by o niego rywalizować i go zdobyć. Bycie nic nieznaczącym przywódcą Kościoła przynosi tym osobom wielkie korzyści, zapewnia ogromne wygody i liczne profity w ich życiu – jakiego pokroju człowiek zachowuje się w ten sposób? Czy jest to ktoś, kto dąży do prawdy? Ktoś posiadający człowieczeństwo i sumienie? Ktoś o bogobojnym sercu? (Nie). Taki człowiek sądzi, że wobec wszystkich ludzi i wobec domu Bożego pełni rolę przywódcy Kościoła, i nie postrzega tego jako obowiązku. Uważa, że każda praca wykonywana przez niego na stanowisku przywódcy Kościoła jest wynikiem poświęcenia własnego życia domowego, dlatego też bracia i siostry powinni zrekompensować mu cenę, jaką płaci. Jeżeli nie ma czasu na obowiązki domowe, to bracia i siostry powinni mu w nich pomóc; jeżeli nie ma czasu na pracę w polu, to bracia i siostry powinni się tam stawić i wykonać pracę za niego, tak jakby byli do tego zobowiązani. Nie ma zatem znaczenia, z czego ów człowiek zrezygnował przez to, że jest przywódcą Kościoła – bracia i siostry powinni wynagrodzić mu to w dwójnasób. Oto są niektóre z rzeczy, do jakich antychryści wykorzystują służbę braci i sióstr, i które nakazują braciom i siostrom czynić dla ich prywatnego życia, podczas gdy oni wykonują swoje obowiązki. Kiedy antychryst zostanie przywódcą, absolutnie nie pozwoli, by taka okazja przeszła mu koło nosa, i z pewnością nie będzie stał z boku i patrzył, jak takie profity wymykają mu się z rąk. Uczyni natomiast coś dokładnie odwrotnego: wykorzysta każdą chwilę i uchwyci się każdej okazji pozwalającej mu wykorzystać braci i siostry do tego, by dla niego pracowali i harowali niczym zwierzęta juczne. Wykorzystuje on głupotę i uczciwość braci i sióstr, a nawet ich mentalność polegająca na tym, że chętnie wykonują swoje obowiązki i płacą cenę dla Boga, a czyni to po to, by mu służyli. W międzyczasie udaje również, że pewne słowa stanowią prawdę, i używa ich do nauczania braci i sióstr, aby ci przyswoili sobie taki oto pogląd: Przywódcy też są ludźmi, oni także mają rodziny i muszą wieść własne życie, a jeżeli dany przywódca nie ma czasu na zajmowanie się swoimi sprawami domowymi, to bracia i siostry powinni uznawać te sprawy za swoje własne obowiązki; nie powinni czekać, aż przywódca poprosi ich, by się nimi zajęli, lecz sami mają czynnie i dobrowolnie podejmować się tego, czego przywódca nie jest w stanie zrobić. Wielu braci i sióstr chętnie służy takim przywódcom pod wpływem tego rodzaju uroku i zachęty. Jest to cel, który antychryści chcą osiągnąć, zagarnąwszy władzę i status, jest to też jedno z zadań, jakie pragną wykonać, i jedna z korzyści, do jakich zamierzają dążyć, zagarniając władzę i status. Czy wielu jest ludzi tego pokroju? (Tak). Oni są szatanami. Ludzie, którzy pozbawieni są prawdy i którzy nie podążają właściwą ścieżką, są zdolni do takich rzeczy nawet wtedy, gdy mają tylko odrobinę statusu – czyż tacy ludzie nie są żałośni? Co myślisz o ich charakterze? Czy posiadają oni jakiekolwiek sumienie albo rozum?

W niektórych Kościołach są tacy bracia i siostry, którzy zazwyczaj nie mieszkają w swoich własnych domach, a za to przez długi czas przebywają w domu swojego przywódcy. Dlaczego tak często tam przebywają? Ponieważ odkąd człowiek ten objął stanowisko „przywódcy”, w jego domu pojawiło się zapotrzebowanie na długoterminową pomoc domową. Wybiera on więc jedną z sióstr, która zostaje oddaną gosposią w jego domu. Jakie obowiązki spoczywają na owej siostrze z tego tytułu? Nie wykonuje ona pracy, która do niej należy, ani też pracy związanej z kościołem, a zamiast tego usługuje wszystkim pokoleniom rodziny przywódcy w ich codziennym życiu i ma poczucie, iż wykonywanie przez nią obowiązków domowych dla przywódcy jest całkowicie usprawiedliwione, nie ma też żadnych zastrzeżeń ani pojęć z tym związanych. Kto tutaj stanowi problem? Choćby nie wiem jak wiele pracy miał przywódca Kościoła i ilu ludziom przewodził – czy naprawdę jest on aż tak zajęty? Czy naprawdę nie jest w stanie poradzić sobie w codziennym życiu? Nawet jeżeli nie jest, to jego sprawa. Co to ma wspólnego z kimkolwiek innym? Jeżeli bracia i siostry są nieuważni lub bezczynni, przywódcy tego pokroju źle się wobec nich zachowują i wykorzystują to, aby „omawiać z nimi prawdę”, bracia i siostry są także z tego powodu przycinani – co się tutaj dzieje? Gdy w domu przywódcy jest brudna pościel, bracia i siostry muszą ją uprać, gdy dom jest nieposprzątany, muszą go posprzątać, są też zmuszeni gotować posiłki – tacy przywódcy stają się próżniakami i właśnie tak działają w swojej roli. Czy gdy osoby tego pokroju przejawiają takie zachowania i mają taki typ człowieczeństwa, to są w stanie dążyć do prawdy? (Nie). Dlaczego nie? (Takim ludziom za bardzo brakuje człowieczeństwa i są zbyt nikczemni. Oni po prostu nie będą zainteresowani prawdą). Skoro nie będą zainteresowani prawdą, to dlaczego zostają przywódcami? (Czynią to, by gonić za reputacją i statusem oraz by się zaprezentować). Nie potrafisz tego klarownie wyjaśnić, prawda? Jakiego pokroju ludzie są zdolni wykorzystywać braci i siostry, zmuszając ich do tego, by pracowali dla nich i służyli im? Czy nie jest to jedna z oczywistych cech antychrystów? Poszukiwanie we wszystkim wyłącznie własnych korzyści, troska jedynie o własne zyski i straty oraz niebranie pod uwagę tego, czy takie postępowanie jest zgodne z prawdą, czy jest w nim człowieczeństwo, czy zadowala ono Boga, czy bracia i siostry mogą czerpać z niego jakikolwiek profit czy cokolwiek budującego – ludzie ci w ogóle nie zastanawiają się nad tymi rzeczami, lecz myślą tylko o własnych zyskach i stratach oraz o tym, czy mogą otrzymać wymierne korzyści. Taką ścieżką podążają antychryści i taki mają charakter. Oto jeden z typów ludzi posiadających status. Niektóre osoby nie mają statusu i wykonują zwyczajne obowiązki, a gdy uzyskają pewne kwalifikacje, również chcą skłonić innych, by im służyli. Niektórzy wykonują kilka ryzykownych obowiązków i także chcą nakazać ludziom, by im służyli. Są też tacy, którzy wykonują pewne specjalne obowiązki i traktują je jako warunek podstawowy, jako kartę przetargową i rodzaj kapitału, za pomocą którego mogą skłonić braci i siostry do tego, by im służyli. Przykładowo: niektórzy ludzie posiadają szczególne umiejętności zawodowe, jakich inni nie nabyli ani nie pojęli. Gdy zaczynają wykonywać w domu Bożym obowiązki powiązane z owymi umiejętnościami, sądzą, że różnią się od innych ludzi, że zajmują ważną pozycję w domu Bożym, że znajdują się teraz na wyższych szczeblach, a przede wszystkim mają poczucie, że ich znaczenie wzrosło dwukrotnie i że są godni szacunku. W związku z tym uważają, iż istnieją pewne zadania, których nie muszą wykonywać sami, że jest rzeczą naturalną nakazywanie innym, by służyli im bez wynagrodzenia, gdy chodzi o takie codzienne zajęcia, jak przynoszenie im jedzenia czy robienie prania. Są nawet tacy, którzy, żeby skłonić braci i siostry do zrobienia dla nich tego czy tamtego, używają wymówki, że są zajęci swoimi obowiązkami. Z wyjątkiem rzeczy, które absolutnie muszą zrobić sami, wszystko inne – to, w czym mogą wykorzystać cudzą służbę, czy też to, czego wykonanie mogą komuś nakazać – zlecają innym ludziom. Dlaczego? Myślą: „Mam kapitał, jestem godzien szacunku, w domu bożym jestem kimś o wyjątkowym talencie, wykonuję szczególny obowiązek i to w głównej mierze ja otrzymuję w domu Bożym szkolenie. Nikt z was nie jest równie dobry jak ja, wszyscy znajdujecie się na niższym poziomie. Mogę wnieść szczególny wkład w domu bożym, a wy nie. Dlatego powinniście mi służyć”. Czyż nie są to przesadne i bezczelne żądania? Każdy człowiek w skrytości serca stawia takie żądania, lecz oczywiście antychryści bezwzględnie i bezwstydnie domagają się tych rzeczy otwarcie, i niezależnie od tego, w jaki sposób omawia się z nimi prawdę, nie dadzą za wygraną. Zwykli ludzie również posiadają te przejawy bycia antychrystem i jeżeli tylko mają odrobinę talentu lub wnoszą jakiś niewielki wkład, to sądzą, iż należy się im specjalne traktowanie. Nie piorą swoich ubrań i skarpetek, lecz proszą innych, by zrobili to za nich, wysuwają też pewne nierozsądne żądania, które są sprzeczne z człowieczeństwem – tak bardzo są pozbawieni rozumu! Owe ludzkie koncepcje i żądania nie mieszczą się w sferze racjonalności; na dolnym krańcu skali nie są one zgodne ze standardami człowieczeństwa i sumienia, zaś na jej górnym krańcu są niezgodne z prawdą. Wszystkie te przejawy można umieścić w kategorii obejmującej antychrystów dążących do osiągnięcia własnych korzyści. Każdy, kto ma skażone skłonności, jest zdolny do takich rzeczy i ośmiela się tak czynić. Jeżeli ktoś ma odrobinę talentu i kapitału, a także wnosi pewien wkład, to chce wówczas wykorzystać innych, pragnie skorzystać ze sposobności wykonywania swojego obowiązku, by dążyć do osiągnięcia własnych korzyści, chce dostawać wszystko na tacy oraz cieszyć się szczęściem i traktowaniem wynikającym z nakazywania innym, by mu służyli. Są nawet tacy, którzy dla swoich obowiązków porzucają rodziny i pracę, a w owym czasie zapadają na jakąś niegroźną chorobę i w konsekwencji rozczulają się nad sobą, narzekając, że nikt się nimi nie przejmuje ani o nich nie dba. Wykonujesz swój obowiązek dla samego siebie, wykonujesz własny obowiązek i wypełniasz własną powinność – co to ma wspólnego z innymi ludźmi? Nie ma znaczenia, jakie obowiązki wykonuje człowiek – nigdy nie czyni on tego dla kogoś innego ani w służbie innej osoby, a zatem nikt nie jest w żadnym stopniu zobowiązany do służenia innym bez wynagrodzenia, ani do tego, by słuchać czyichś poleceń. Czy nie taka jest prawda? (Zgadza się). Choć Bóg wymaga od ludzi miłości oraz cierpliwości i tolerancji wobec innych, nie można subiektywnie wymagać od kogoś, by taki był, a czynienie tego jest nierozsądne. Jeżeli ktoś jest w stanie wykazać się wobec ciebie tolerancją i cierpliwością oraz okazać ci miłość, nie będąc o to przez ciebie poproszonym, to jest to jego sprawa. Jednakże, jeżeli bracia i siostry służą ci, gdyż tego od nich wymagasz, jeżeli przymuszasz ich rozkazami i wykorzystujesz, albo jeśli usługują ci oni dlatego, że ich otumaniasz, to wówczas problem tkwi w tobie. Niektórzy ludzie wykorzystują nawet sposobność związaną z wykonywaniem swoich obowiązków i często posługują się tym jako pretekstem do wyłudzania rzeczy od niektórych zamożnych braci i sióstr, nakłaniając ich do kupowania tego czy tamtego i świadczenia dla nich usług. Na przykład gdy potrzebują więcej ubrań, mówią do brata lub siostry: „Potrafisz szyć ubrania, prawda? Idź coś mi uszyć”. Brat czy siostra odpowiada: „W takim razie wyciągnij portfel. Kup materiał, a ja ci coś uszyję”. Człowiek ten jednak nie wyciąga pieniędzy, a zamiast tego przymusza brata lub siostrę do zakupu materiałów – czyż natura tego czynu nie jest zwodnicza? Wykorzystywanie relacji między braćmi i siostrami, wykorzystywanie własnego kapitału, korzystanie ze sposobności wykonywania własnych obowiązków, żeby żądać od braci i sióstr wszelkiego rodzaju usług i traktowania oraz tego, by dla niego pracowali – wszystko to są przejawy podrzędnego charakteru antychrystów. Czy tacy ludzie są w stanie dążyć do prawdy? Czy w ogóle mogą się zmienić? (Nie). Usłyszawszy, w jaki sposób omawiam tę kwestię, być może niektórzy ludzie zdadzą sobie sprawę, że takie postępowanie jest złe, i będą w stanie nieco się powściągnąć – lecz czy powściągnięcie się jest równoznaczne ze zdolnością poszukiwania i praktykowania prawdy? Jest to po prostu uświadomienie sobie czegoś, liczenie się z własnym wizerunkiem i branie pod uwagę własnej próżności. Usłyszawszy, jak dokonuję tej szczegółowej analizy, ludzie ci dostrzegają powagę problemu i zdają sobie sprawę, że nie mogą się już więcej potknąć i że jeśli pozwolą, by bracia i siostry się co do nich rozeznali, zostaną obnażeni i odrzuceni. Tylko tak daleko sięga ich świadomość, lecz pragnień i chciwości nie da się usunąć z ich serc.

Niektórzy ludzie myślą tak: „Wytężam siły dla domu bożego, wniosłem do niego wielki wkład, wykonuję obowiązek, w którym nikt nie może mnie zastąpić. Gdy czegoś potrzebuję, to bracia i siostry oraz dom boży mają obowiązek podać mi pomocną dłoń i spełnić moje wymagania. Powinni mi oni zawsze służyć bezwarunkowo i bez wynagrodzenia”. Czyż nie jest to haniebny sposób myślenia? Czy nie jest to przejaw niskiego charakteru? Dla przykładu: każdy czasami choruje, ale są tacy, którzy, gdy im się to przytrafia, nigdy nie obnoszą się z tym przed innymi, lecz dalej wykonują swoje obowiązki tak, jak powinni. Nikt o tym nie wie i nikt się nimi nie opiekuje, oni zaś nie uskarżają się na to po cichu ani nie odwlekają swoich obowiązków. Jednakże są i tacy, którzy udają chorych nawet wtedy, gdy nic im nie dolega, zachowują się niczym cesarzowe czy szlachta, próbując wszelkich sposobów na nakłonienie ludzi, by im usługiwali, i robiąc wszystko, co w ich mocy, by otrzymać specjalne traktowanie. Udają oni chorych, gdy chorzy nie są, a kiedy rzeczywiście zachorują, to jest to jeszcze bardziej uciążliwe, gdyż kto wie, ilu ludzi będzie wówczas cierpieć pod ich jarzmem i ilu będą oni rozstawiać po kątach. Jeżeli taki człowiek zachoruje, to nieszczęście spada na wszystkich; jedni przyrządzają mu rosół, inni go masują, jeszcze inni karmią i pomagają mu chodzić – czyż nie cierpi wówczas wielu ludzi? (Zgadza się). Z początku była to tylko zwykła, niegroźna choroba, lecz człowiek ten musi udawać, że jest poważna i nieuleczalna – dlaczego? Czyni to, by podstępem skłonić braci i siostry do świadczenia mu usług, do obsługiwania go i do służby. Czy tacy ludzie nie są żenujący? (Są). Czy wielu jest takich ludzi? Czyż wy wszyscy tacy nie jesteście? (Jeszcze tego w sobie nie rozpoznałem). Jeżeli jeszcze tego w sobie nie rozpoznaliście, to jest to dowód na to, że zwykle nie badacie swojego codziennego zachowania, swoich myśli i swojej naturoistoty, ani też nie przyjmujecie Bożego nadzoru. Niektórzy ludzie, gdy wykonują swoje obowiązki, są nieco bardziej zmęczeni, a czasem w nocy mają kłopoty ze snem, i starają się odmalować to jako okropną sytuację. Gdy następnego ranka wstają z łóżka, jęczą: „Ostatniej nocy nie zmrużyłem oka. Przez ostatnie kilka dni obowiązki pochłaniały mnie tak bardzo, że byłem zbyt zmęczony, by spać. Niechże ktoś szybko zrobi mi masaż!”. W rzeczywistości człowiek ten spał sześć godzin. Nie ma znaczenia, jakie taki ktoś ma problemy, i tak zawsze zrzuca winę na swoje obowiązki; niezależnie od tego, czy jest zmęczony, cierpi, czy jest chory i czuje się nieswojo – zawsze winny jest obowiązek. Dlaczego zrzuca winę na swoje obowiązki? Chodzi mu jedynie o uzyskanie pewnych korzyści, sprawienie, by wszyscy mu współczuli, dzięki czemu będzie usprawiedliwiony, prosząc ludzi, aby mu służyli i go obsługiwali. Jakiego pokroju są owi ludzie, którzy stale chcą zgrywać cesarzy i cesarzowe i zmuszać innych, by ich obsługiwali? Takie osoby mają niski charakter i są wstrętne. Są tacy, którzy, gdy nieco gorzej się poczują lub od czasu do czasu mają problemy z trawieniem, udają, że to coś bardzo poważnego, robią ogromne zamieszanie i natychmiast znajdują kogoś, by zrobił im masaż. Jeśli podczas masażu poczują lekki ból, krzyczą i zawodzą, chcąc dać do zrozumienia: „Nawet masaż przynosi mi cierpienie. Jeżeli bóg mnie nie wynagrodzi i nie udoskonali, to naprawdę będę przegrany!”. Kiedy taki człowiek doświadcza odrobiny cierpienia i płaci drobną cenę, chce ogłosić to całemu światu, tak aby wszyscy ludzie na ziemi się o tym dowiedzieli. Czy nie wykonujesz swoich obowiązków dla samego siebie? Czy nie wykonujesz ich przed obliczem Boga? Po co obwieszczasz ludziom swoje cierpienie? Czyż nie jest to powierzchowne? Tacy ludzie mają niski charakter i są wstrętni! W jakich innych aspektach są oni podrzędni? Wykazują również pewne szczególne nawyki i dziwactwa, mając nadzieję, że w ten sposób ludzie dowiedzą się, iż różnią się oni od reszty, iż są niezwykle cenni i potrzebują najwyższej troski i ochrony. Przykładowo: gdy ktoś mówi, że nie ma apetytu i nie jest w stanie nic przełknąć, taka osoba chwyta się za brzuch i twierdzi, że również ma chory żołądek, lecz dalej wykonuje obowiązki i wysyła kogoś biegiem po lekarstwo. Był też ktoś, komu powiedziałem: „Widzisz, mam tak, że mogę jeść tylko małe porcje, a mój żołądek nie toleruje zimnych potraw i napojów”. Gdy ta osoba usłyszała Moje słowa, odpowiedziała: „Masz nietolerancję pokarmową na zimne potrawy? Ja też”. Zapytałem: „W jaki sposób się to u ciebie objawia?”. Odrzekła: „Gdy tylko zrobi mi się zimno, boli mnie brzuch; mam nietolerancję na zimne rzeczy”. W czasie, gdy to mówiła, obrała banana i pochłonęła go w kilku kęsach. Powiedziałem: „Twój żołądek musi mieć w istocie ogromną nietolerancję na zimne produkty, skoro pochłonąłeś tego banana w kilku kęsach. Czy ty naprawdę masz nietolerancję na zimne rzeczy?”. Czyż tacy ludzie nie są bezwstydni i pozbawieni racjonalności? Jeżeli w ramach czyjegoś zwykłego człowieczeństwa nie ma racjonalności i poczucia wstydu, to wcale nie jest on człowiekiem, lecz dzikim zwierzęciem. Bestie nie są zdolne zrozumieć prawdy i nie posiadają prawości, godności, sumienia ani rozumu charakteryzujących zwykłe człowieczeństwo. Jako że ludzie ci nie mają wstydu ani godności, kiedy wykonują jakiś drobny obowiązek i muszą znosić pewne niewielkie trudności, chcą ogłosić to całemu światu, tak aby wszyscy docenili ich wysiłki i na nowo patrzyli na nich z podziwem, i aby Bóg traktował ich w szczególny sposób, życzliwie, i im błogosławił. Jednocześnie ktoś natychmiast musi im służyć, odpowiadać na ich żądania i być na każde ich zawołanie. Gdy są spragnieni, ktoś musi nalać im herbaty, a gdy są głodni – podać im jedzenie. Stale muszą mieć kogoś, kto im służy, robi to, co każą, i zaspokaja ich potrzeby. To jest tak, jakby ich cielesność narodziła się dla kogoś innego i w sposób przyrodzony potrzebowali kogoś, kto będzie ich obsługiwał; jakby nie byli w stanie o siebie zadbać, dopóki ktoś ich nie obsłuży, jakby byli niepełnosprawni. Gdy nie ma nikogo, kim mogliby dyrygować czy komu mogliby nakazać, by pracował dla nich i im służył, czują samotność i pustkę, a życie pozbawione jest dla nich sensu i nadziei. Gdy nadarza im się okazja bądź znajdują wymówkę pozwalającą na nakłonienie innych, by im służyli i ich obsługiwali, odczuwają zadowolenie i szczęście, są w siódmym niebie. Uważają, że życie i wiara w Boga są czymś wspaniałym, że w tym właśnie tkwi sens wiary w Boga i że w taki sposób powinien wierzyć człowiek wierzący. W ich rozumieniu obowiązek polega na wytężaniu sił i wypełnianiu swoich powinności na takiej zasadzie, że inni im służą, a oni sami mogą im rozkazywać bez ograniczeń – oto ich obowiązek. Sądzą, że powinni być stale nagradzani za wykonywanie swoich obowiązków, że ciągle muszą coś otrzymywać i starać się coś uzyskać. Gdy nie starają się o pieniądze czy rzeczy materialne, usiłują uzyskać cielesne przyjemności i uciechy, wówczas przynajmniej ich ciało powinno doznawać rozkoszy i komfortu, a wtedy poczują się szczęśliwi, będą mieli energię do wykonywania swoich obowiązków i będą w stanie czynić to do pewnego stopnia lojalnie. Czy tacy ludzie mają zniekształcone zrozumienie prawdy, czy po prostu jej nie przyjmują ze względu na swój podły charakter? (Mają oni podły charakter i dlatego nie przyjmują prawdy). Ludzie ci są niedowiarkami do szpiku kości, są potomstwem antychrystów, ich wcieleniem.

W domu Bożym jest kilkoro aktorów, którzy lubili występować i lubili swój zawód, gdy żyli w świecie, lecz nie byli w stanie zrealizować tam swoich ambicji. Teraz przybyli do domu Bożego i ich życzenia w końcu się spełniły: mogą pracować w zawodzie, który lubią, ich serca wypełnia nieopisana radość, a jednocześnie dziękują Bogu za danie im tej szansy. Jedna z tych osób miała szczęście dostać główną rolę, po czym poczuła się jak ktoś posiadający znaczącą pozycję i wartość, poczuła też, że powinna uczynić coś przez wzgląd na ową pozycję i wartość. Przyjrzała się więc temu, co robili w świecie celebryci i gwiazdy, temu, jak grały te osoby, jaki miały styl i jaki tryb życia prowadziły, a następnie imitowała je i naśladowała, wierząc, że w ten sposób wiedzie życie pełne jakości i szlachetne. Zatem od chwili, gdy osoba ta otrzymała główną rolę i stała się „gwiazdą”, zaczęła zadzierać nosa. Jak bardzo się wywyższała? Pewnego razu doszło do drobnego incydentu, który może pomóc wyjaśnić tę kwestię. Cała ekipa była już gotowa do rozpoczęcia zdjęć, lecz owej osobliwej „gwieździe” nie narysowano dobrze brwi i wszyscy musieli na nią czekać, uwijać się wokół niej i jej usługiwać. Minęło dziesięć minut, potem dwadzieścia, i gwiazda uznała, że jej brwi nie zostały dość dobrze narysowane, więc poprosiła makijażystkę, by je starła i narysowała od nowa. Minęła godzina, a cała obsada i ekipa czekały z rozpoczęciem zdjęć na to, by owej „gwieździe” narysowano dobrze brwi – wszyscy musieli służyć tej osobie i uwijać się wokół niej. Jakiego pokroju jest ten człowiek? Czy jest to zwykła osoba? Czy jest to ktoś posiadający człowieczeństwo? Nie. To ktoś z obozu szatana, ktoś należący do szatana, a nie do domu Bożego. Czy w domu Bożym są gwiazdy? W domu Bożym nie ma gwiazd, są tylko bracia i siostry; są tam jedynie rozmaite obowiązki, ale nie ma podziału na wysokie i niskie stanowiska. Zatem na jakiej podstawie ta jedna osoba kazała braciom i siostrom na siebie czekać? Jedno jest pewne: uważała się za ważniejszą od innych, sądziła, iż jej obowiązki miały większą wagę od obowiązków pozostałych osób, że bez niej nie dałoby się nakręcić zdjęć do filmu i inni ludzie wykonywaliby swoje obowiązki na darmo. Dlatego wszyscy musieli jej usługiwać, płacić cenę i uzbroić się w cierpliwość, czekając na nią, nikt też nie powinien się skarżyć. Pomijając brak człowieczeństwa, skąd ludzie tego pokroju czerpią zasady nakazujące takie postępowanie? Czy ich zasady biorą się z prawdy i ze słów Bożych, czy też ze skażonych ludzkich skłonności? (Ze skażonych ludzkich skłonności). Ci, którzy pochodzą z obozu szatana, nie tylko posiadają skażone szatańskie skłonności – ich działania, zachowanie i to, co przejawiają, gdy znajdują się w grupach ludzi, również są odrażające. Dlaczego są odrażające? Osoby te zawsze chcą przejąć kontrolę nad sytuacją, zmanipulować innych i skłonić ich, by się wokół nich uwijali i by uczynili ich centralnymi postaciami. Czyniąc to, wyraźnie plasują się na wyższej pozycji niż inni ludzie; chcą nad wszystkimi górować i wszystkich kontrolować. Czy jest to coś, co ludzie powinni czynić? (Nie). Kto tak czyni? (Szatan). Jest to coś, co czyni szatan. Czy pośród prawd, w których Bóg wymaga od ludzi, by wykonywali swoje obowiązki, jest jakikolwiek wymóg dotyczący tego, by przejmowali oni kontrolę nad sytuacją i by nadzorowali myśli i zachowanie innych podczas wykonywania swoich obowiązków? (Nie). Więc skąd to się bierze? To szatańska natura, z którą ludzie się rodzą. Ludzie są szatanami i posiadają tę naturę od urodzenia. Nie muszą się jej uczyć, nie potrzebują nikogo, kto by im ją wpajał, i niezależnie od tego, w jaki sposób będziesz omawiać z nimi prawdę, natury i tak nie odrzucą. Był też pewien człowiek z kilkoma niesfornymi kosmykami włosów, których nie ułożono mu przed wyjściem na scenę i występem. Wyglądał dobrze, ale nie miał zamiaru wyjść na scenę, by wystąpić o czasie; choćby nie wiem jak bracia i siostry go do tego namawiali, nie przynosiło to żadnego skutku. Człowiek ten uważał się za gwiazdę, za czołową postać; kazał wszystkim płacić cenę i poświęcać czas tym kilku kosmykom, i wszyscy musieli służyć wyłącznie jemu. Czy jest to przejaw, jaki powinien wykazywać ktoś o zwykłym człowieczeństwie? Jaka jest natura tego czynu? Czyż człowiek ten nie zadzierał nosa? Był on nieodpowiedzialny i głuchy na wszelkie argumenty. W jego przekonaniu nikt nie wykonywał równie ważnego obowiązku jak on i każdy musiał mu służyć. Myślał: „Jeżeli ułożenie tych dwóch kosmyków zajmie cały dzień, to przez cały dzień będziecie musieli na mnie czekać; jeżeli zajmie to dwa dni, będziecie musieli czekać dwa dni; a jeżeli zajmie to całe życie – to tyle właśnie poczekacie. Cóż mnie obchodzą praca i interesy domu bożego – to moje interesy są najważniejsze! Czy jeśli nie uda mi się ułożyć włosów, to nie będę źle wyglądać przed kamerą? Mój wizerunek jest bardzo ważny. Interesy domu Bożego nie mają żadnego znaczenia!”. Czym jest taka osoba? Człowiek tego pokroju powiedziałby również: „Kocham boga, niosę o nim świadectwo, wykonuję dla niego swoje obowiązki i wszystko odrzucam”. Czyż nie są to same kłamstwa? Ten człowiek nie jest w stanie zrezygnować z czegoś takiego jak ułożenie włosów, z czegóż więc dałby radę zrezygnować? Co takiego dałby radę odrzucić? Całe to odrzucanie w jego wykonaniu jest fałszywe! Tacy ludzie postępują całkowicie irracjonalnie, są pozbawieni sumienia i mają podrzędny charakter, a i miłowaniu prawdy nie są w stanie sprostać. Jako że ich człowieczeństwo nie spełnia oczekiwań, nikt nie będzie z nimi rozmawiał o prawdzie, nie są jej godni, a ich charakter nie jest na odpowiednim poziomie. A czy przy tak nędznym człowieczeństwie rozmawianie z nimi o prawdzie nie byłoby tym samym, co rozmowa o prawdzie ze świnią lub psem? Gdyby mieli trochę podobieństwa człowieka i potrafili mówić jak człowiek, wówczas inni rozmawialiby z nimi o prawdzie, teraz jednak nie zasługują oni na to. Pełno jest takich ludzi, jest ich naprawdę sporo. Dlaczego więc niektórzy nie przejawiają takich zachowań? Ponieważ nie zdarzyło im się jeszcze skorzystać z okazji; ich potencjał i talent są tak zwyczajne, że nie mieli szansy znaleźć się w centrum uwagi i nie otrzymali kapitału, jednakże w głębi serca knują, a ich plany wciąż w nich dojrzewają. To dlatego nie przejawili jeszcze tego rodzaju zachowań. Ten brak nie oznacza jednak, że nie mają oni takiej natury. Jeżeli nie dążysz do prawdy i idziesz ścieżką antychrystów, to prędzej czy później nadejdzie dzień, w którym mimowolnie coś takiego przejawisz. Ty to ty, a nieposiadanie człowieczeństwa to nieposiadanie człowieczeństwa; nie możesz stać się kimś, kto posiada człowieczeństwo, udając lub będąc pozbawionym talentu i mając słaby potencjał. Dlatego istnieje tylko jedna ścieżka: kiedy człowiek jest w stanie przyjąć prawdę i bycie przycinanym, wówczas jego charakter może ulec pewnej poprawie. Gdy jest on w stanie zmierzyć się z tymi faktami i podejść do nich we właściwy sposób, a następnie udaje mu się regularnie badać i sprawdzać własne zachowanie i najgłębsze zakamarki swojego serca, wówczas może stać się lepszy i nieco się powstrzymać. Jaki cel można osiągnąć, nieco się powstrzymując? Nie ośmieszysz się aż tak bardzo, twoja reputacja odrobinę się poprawi, ludzie nie będą się tobą brzydzić, Bóg nie będzie tobą gardził, a w ten sposób możesz jeszcze zyskać szansę na Boże zbawienie. Czyż nie jest to absolutne minimum rozumu, jakie powinna posiadać istota ludzka? Czyż nie jest rzeczą łatwą dla kogoś, kto ma odrobinę sumienia i rozumu, w taki właśnie sposób praktykować i wkraczać?

Gdy słuchacie, jak opowiadam wam o takich ludziach, czujecie się dość swobodnie, lecz jak byście się czuli, gdybym mówił o pewnych osobach z waszego grona? Czy zareagowalibyście zwyczajnie? Powiem ci szczerze, że jeżeli chcesz osiągnąć zmianę usposobienia i wejść w prawdorzeczywistość, musisz przejść test za testem. Nie bagatelizuj tych spraw; jeżeli twoje człowieczeństwo nie jest na odpowiednim poziomie, to nie tylko bracia i siostry będą tobą oburzeni, ale i Bóg nie udoskonali cię ani nie zbawi. Najbardziej podstawowymi warunkami potrzebnymi do tego, by Bóg kogoś zbawił, jest posiadanie przez tę osobę człowieczeństwa, rozumu i sumienia, a także to, by znała ona wstyd. Gdy ktoś taki stanie przed obliczem Boga i usłyszy Jego słowa, Bóg da mu iluminację, będzie mu przewodził i go prowadził. Ludzie, którzy nie posiadają człowieczeństwa, sumienia i rozumu, którzy nie znają wstydu, nigdy nie będą zasługiwać na to, by stanąć przed Bogiem. Nawet jeżeli słuchasz kazań i znasz kilka doktryn, i tak nie zostaniesz oświecony, a zatem nigdy nie będziesz zdolny wejść w prawdorzeczywistość. Jeżeli nie jesteś w stanie wkroczyć w prawdorzeczywistość, to nietrudno uświadomić sobie, że twoje nadzieje na dostąpienie zbawienia są równe zeru. Jeżeli posiadasz jedynie takie przejawy charakteryzujące antychrystów oraz ich usposobienie i istotę, nie masz zaś żadnych przejawów zwykłego człowieczeństwa wymaganych przez Boga, to jesteś w wielkim niebezpieczeństwie. Jeżeli możesz znaleźć u siebie każdy z tych przejawów i każdą z tych istot antychrystów, które obnażam, włączając w to ich działania i to, co ujawniają, jeżeli w mniejszym lub większym stopniu posiadasz je wszystkie, to jest to dla ciebie bardzo niebezpieczne. Jeżeli nadal nie dążysz do prawdy i czekasz, aż zostaniesz sklasyfikowany jako antychryst, to będziesz całkowicie skończony. Co jest śmiertelną chorobą: posiadanie istoty antychrysta czy usposobienia antychrysta? (Posiadanie istoty antychrysta). Czy na pewno? (Tak). Dobrze się zastanów, a potem odpowiedz jeszcze raz. (Zarówno posiadanie istoty antychrysta, jak i posiadanie usposobienia antychrysta są śmiertelnymi chorobami). Dlaczego tak jest? (Dlatego, że ludzie o istocie antychrysta nie będą dążyć do prawdy, i to samo dotyczy ludzi o usposobieniu antychrysta. Nie ma znaczenia, jaki problem napotkają – ludzie o usposobieniu antychrysta nigdy nie skupiają się na dążeniu do prawdy i nie posiadają nawet niezbędnego minimum człowieczeństwa i rozumu; tacy ludzie są niezdolni do tego, by zyskać prawdę, nie są też w stanie dostąpić zbawienia – także i to jest śmiertelną chorobą). Kto jeszcze chciałby zabrać głos? (W moim rozumieniu żadna z tych dwóch rzeczy nie jest śmiertelną chorobą, jest nią natomiast to, że człowiek nie dąży do prawdy). To jest odpowiedni pogląd na tę sprawę. Istnieje jednak pewien warunek wstępny, a jest nim istota antychrysta – ludzie posiadający istotę antychrysta po prostu nie dążą do prawdy, są niedowiarkami – posiadanie istoty antychrysta jest najniebezpieczniejszą rzeczą. Co należy rozumieć przez istotę antychrysta? To, że ci ludzie po prostu nie dążą do prawdy; dążą tylko do statusu, z natury są wrogami Boga, są antychrystami, ucieleśnieniem szatana, od urodzenia są diabłami, nie mają człowieczeństwa, są materialistami, typowymi niedowiarkami, a przy tym czują niechęć do prawdy. Co to znaczy „czuć niechęć do prawdy”? To, iż nie wierzą oni, że Bóg jest prawdą, nie uznają faktu, że Bóg jest Stwórcą, a tym bardziej tego, że sprawuje On suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami. Czy więc gdy tacy ludzie otrzymują szansę na to, by dążyć do prawdy, są w stanie to uczynić? (Nie). Jako że nie są w stanie dążyć do prawdy i są odwiecznymi wrogami tak prawdy, jak i Boga, nigdy nie będą w stanie jej uzyskać. Odwieczna niezdolność do uzyskania prawdy jest śmiertelną chorobą. Ci zaś, którzy posiadają usposobienie antychrysta, są, pod względem skłonności, podobni do tych, którzy posiadają istotę antychrysta: wykazują te same przejawy, te same ujawnienia, i nawet sposób, w jaki je prezentują, ich sposób myślenia oraz pojęcia i wyobrażenia o Bogu są takie same. Jednakże w przypadku ludzi, którzy posiadają usposobienie antychrysta – niezależnie od tego, czy są oni zdolni przyjąć prawdę i uznać fakt, iż Bóg jest Stwórcą – dopóki nie dążą oni do prawdy, ich usposobienie antychrystów staje się śmiertelną chorobą i to właśnie z tego powodu ich wynik będzie taki sam, jak tych, którzy posiadają istotę antychrysta. Lecz szczęśliwie wśród ludzi o usposobieniu antychrysta są tacy, którzy posiadają człowieczeństwo, rozum, sumienie i poczucie wstydu, którzy miłują to, co pozytywne, i spełniają warunki potrzebne do tego, by być zbawionymi przez Boga. Ludzie ci dążą do prawdy i dzięki temu osiągają zmianę usposobienia, odrzucają swoje skażone skłonności i usposobienie antychrysta, a zatem nie jest już ono w ich przypadku śmiertelną chorobą i mają szansę na zbawienie. W jakich okolicznościach można powiedzieć, że posiadanie usposobienia antychrysta jest śmiertelną chorobą? Istnieje tu pewien warunek wstępny, który zakłada, że choćby ludzie ci uznawali istnienie Boga, wierzyli w Jego suwerenną władzę, wierzyli we wszystko, co On mówi, i wszystko to uznawali, a także byli w stanie wykonywać swoje obowiązki, to jednak coś jest nie tak: nigdy nie praktykują oni prawdy ani do niej nie dążą. Toteż posiadane przez nich usposobienie antychrysta staje się dla nich fatalne w skutkach i może pozbawić ich życia. Jeżeli chodzi o ludzi o istocie antychrysta, to bez względu na okoliczności, nie ma możliwości, aby miłowali oni lub przyjmowali prawdę, nigdy też jej nie zyskają. Rozumiecie? (Tak). Rozumiecie to. Powtórzcie. (Ludzie o istocie antychrysta są w sposób przyrodzony wrogami Boga. Zdecydowanie nie są kimś, kto miłuje prawdę i potrafi ją przyjąć, zaś uzyskanie prawdy jest dla nich niemożliwe, przez co posiadane usposobienie antychrysta jest dla nich śmiertelną chorobą. Podczas gdy niektórzy ludzie o usposobieniu antychrysta – przy wstępnym założeniu, że posiadają człowieczeństwo, rozum, sumienie i poczucie wstydu, miłują pozytywne rzeczy i dążą do prawdy, a następnie, na drodze dążenia do prawdy, osiągają zmianę usposobienia – podążają właściwą ścieżką, to posiadane przez nich usposobienie antychrysta nie stanowi w ich przypadku śmiertelnej choroby. O tym wszystkim decyduje istota tych ludzi i ścieżka, którą podążają). Oznacza to, iż nie jest możliwe, by ludzie o istocie antychrysta kiedykolwiek dążyli do prawdy, nigdy też nie są oni zdolni dostąpić zbawienia, podczas gdy tych posiadających usposobienie antychrysta można sklasyfikować dwojako: jedni dążą do prawdy i są w stanie dostąpić zbawienia, podczas gdy inni w ogóle do niej nie dążą i go nie dostąpią. Wszyscy ci, którzy nie są w stanie dostąpić zbawienia, to wyrobnicy; być może niektórzy lojalni wyrobnicy pozostaną i nie jest wykluczone, że osiągną odmienny rezultat.

Dlaczego ludzie o istocie antychrysta nie są w stanie dostąpić zbawienia? Ponieważ nie uznają oni prawdy ani tego, że Bóg jest prawdą. Ludzie ci nie uznają istnienia tego, co pozytywne, i tego nie miłują. Miłują natomiast rzeczy niegodziwe i negatywne; są ucieleśnieniem wszystkiego, co niegodziwe i negatywne, wyrazicielami wszystkiego, co negatywne i nikczemne, i dlatego czują niechęć do prawdy, są do niej wrogo nastawieni i jej nienawidzą. Czy mając taką istotę, są oni zdolni dążyć do prawdy? (Nie). Dlatego nie da się nakłonić tych ludzi, by do prawdy dążyli. Czy możliwe jest przemienienie jednego zwierzęcia w zwierzę innego rodzaju? Czy można na przykład zmienić kota w psa lub mysz? (Nie). Mysz zawsze pozostanie myszą, zwykle ukrywającą się w dziurach i żyjącą w cieniu. Kot zawsze będzie naturalnym wrogiem myszy i nie można tego zmienić – to nigdy się nie uda. Jednakże pośród ludzi o usposobieniu antychrysta są i tacy, którzy miłują prawdę i to, co pozytywne, którzy są gotowi uczynić wszystko, by praktykować prawdę i do niej dążyć; praktykują oni wszystko to, co mówi Bóg, podążają za Bogiem bez względu na to, jak ich On prowadzi, czynią wszystko, o co ich poprosi, ścieżka, którą kroczą, jest w pełni zgodna ze ścieżką wymaganą przez Boga, a przy tym podążają zgodnie z kierunkiem i celami przez Niego wskazanymi. Jeśli chodzi o pozostałych, to nie tylko nie dążą oni do prawdy, lecz także podążają ścieżką antychrysta, i wiele nie potrzeba, by zdać sobie sprawę z tego, jaki będzie ich wynik. Nie tylko nie uzyskają prawdy, lecz także stracą szansę na zbawienie – jakże są żałośni! Bóg daje im szanse, a także zaopatruje ich w prawdę i życie, lecz oni nie cenią tych rzeczy i nie podążają ścieżką prowadzącą ku byciu udoskonalonymi. To nie jest tak, że Bóg sprzyja jednym, a innym nie daje szans – to raczej ludzie sami tracą możliwość dostąpienia zbawienia przez to, że nie wykorzystują owych szans bądź nie postępują zgodnie z Bożymi wymaganiami. To dlatego ich usposobienie antychrysta staje się dla nich fatalne w skutkach i prowadzi do tego, że tracą życie. Ludzie ci sądzą, że zrozumienie pewnych doktryn i podejmowanie pewnych zewnętrznych działań oraz demonstrowanie dobrego zachowania sprawi, iż Bóg nie będzie się przyglądał kwestii związanej z posiadanym przez nich usposobieniem antychrysta, iż mogą je ukryć i że w związku z tym nie muszą rzecz jasna praktykować prawdy, mogą robić, co chcą, i postępować zgodnie z własnym zrozumieniem oraz własnymi metodami i pragnieniami. W ostatecznym rozrachunku szanse, jakie daje im Bóg, nie mają znaczenia – oni i tak uparcie trzymają się kursu, który sami obrali, podążają ścieżką antychrysta i stają się wrogami Boga. Nie stają się nimi jednak dlatego, że Bóg od początku zdefiniował ich jako takich – początkowo Bóg nie nadał im żadnej definicji, ponieważ w Jego oczach nie byli oni Jego wrogami ani ludźmi o istocie antychrysta, lecz raczej osobami o szatańskich, zepsutych skłonnościach. Bez względu na to, jak wiele prawd wyraża Bóg, celem ich dążeń wcale nie jest prawda. Nie są zdolni wkroczyć na ścieżkę zbawienia, a zamiast tego podążają ścieżką antychrysta i koniec końców tracą szansę na zbawienie. Czy to nie szkoda? To wielka szkoda! Ci ludzie są naprawdę godni pożałowania. Dlaczego? Rozumieją oni jedynie kilka słów i doktryn, a myślą, że rozumieją prawdę; płacą niewielką cenę i, wykonując swoje obowiązki, demonstrują pewne dobre zachowania, sądząc, że praktykują prawdę; mają pewien talent, potencjał i uzdolnienia, potrafią wypowiadać pewne słowa i doktryny, wykonywać pewną pracę oraz szczególne obowiązki, i myślą, że zyskali życie; są w stanie znieść odrobinę cierpienia i zapłacić pewną cenę, i błędnie sądzą, iż potrafią podporządkować się Bogu i wszystko dla Niego poświęcić. Wykorzystują swoje zewnętrzne dobre zachowanie, swoje uzdolnienia, a także słowa i doktryny, w które się wyposażyli, do tego, by zastąpić praktykowanie prawdy – to jest ich największy problem, ich śmiertelna wada. Każe im to mylnie wierzyć, iż już wkroczyli na ścieżkę prowadzącą ku zbawieniu i że już posiadają postawę i życie. W każdym razie, jeżeli ludzie ci ostatecznie nie są w stanie dostąpić zbawienia, to mogą za to winić wyłącznie siebie samych; powodem jest to, że sami nie koncentrują się na prawdzie, nie dążą do niej i z wielką ochotą podążają ścieżką antychrystów.

Zdarzają się obecnie ludzie, którzy po 30 latach słuchania kazań nadal nie wiedzą, czym jest prawda ani czym jest doktryna. Gdy otwierają usta, wszystko, co z nich wypływa, to puste teorie, słowa służące pouczaniu innych i puste slogany, i stale mówią tylko o tym, jak w przeszłości znosili cierpienia i płacili cenę, ustanawiając w ten sposób swoją wyższą rangę. Nigdy nie wspominają o swojej samowiedzy, o tym, jak przyjmują bycie przycinanymi, w jaki sposób przejawiają skażone skłonności, jak zabiegają o sławę i zysk, czy też jakie przejawy usposobienia antychrysta posiadają. Nigdy nie mówią o tych rzeczach; mówią jedynie o swoich zasługach, nic nie wspominając o popełnionych występkach. Czyż ludzie ci nie znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie? Niektórzy słuchają kazań od 20 lub 30 lat i nadal nie wiedzą, czym jest prawdorzeczywistość ani co to znaczy podporządkować się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom, toteż podejrzewam, iż mogą oni nie posiadać zdolności rozumienia słów Bożych. Po 30 latach słuchania kazań wydaje im się, że mają postawę, lecz gdy nie posiadają statusu, mogą nadal być zniechęceni, na osobności zaś będą płakać i narzekać, a wręcz mogą rzucić swoją pracę. Po 30 latach słuchania kazań, gdy ludzie ci zostają zwolnieni, nadal mogą być rozdrażnieni i nierozsądni oraz przeciwstawiać się Bogu. Co takiego zrozumieli po tylu latach słuchania kazań? Jeżeli wysłuchawszy tylu kazań, nie zrozumieli, czym jest prawda, to czyż nie wierzyli na darmo? Oto co nazywamy mętną wiarą!

14 marca 2020 r.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze