Punkt siódmy: Oni są niegodziwi, podstępni i kłamliwi (Część pierwsza) Rozdział drugi

W dalszej kolejności omówimy nieco łatwiejszy temat. Czy lubicie słuchać historii? (Tak). W takim razie opowiem wam historię. O czym mam wam opowiedzieć? Na jaki temat chcielibyście coś usłyszeć? Wolicie słuchać opowieści czy raczej dyskutować o bieżących sprawach, polityce bądź historii? Nie będziemy rozmawiać o tych sprawach, gdyż nie ma to sensu. Opowiem wam historię o zachowaniu ludzi wierzących w Boga, o ludzkich skłonnościach i różnych stanach, jakich doświadczają w codziennym życiu.

Suplement:

Rozmowa o kapitale:
„Jest w porządku, tak jak jest!”

Rozmawiało ze sobą pięciu ludzi i jeden z nich, pan Uni, powiedział: „Jeśli chodzi o czasy studiów na uniwersytecie, najbardziej tęsknię za życiem na kampusie. Wokół kampusu było pełno wszelkiego rodzaju roślinności, a wiosną i jesienią krajobraz był tak piękny, że czułem się rozluźniony i szczęśliwy. Byłem też wówczas młody, niewinny i pełen ideałów, nie czułem tak silnej presji. Życie było takie proste podczas tych trzech lat spędzonych na uniwersytecie. Gdybym tylko mógł cofnąć się o dziesięć lub dwadzieścia lat i wrócić do życia na kampusie, to moim zdaniem byłaby to najwspanialsza rzecz w tym życiu…”. Powiedział to pierwszy spośród tych pięciu ludzi, a nazywał się pan Uni. Co oznacza „Uni”? Oznacza studenta uniwersytetu; stąd to nazwisko – pan Uni. Pan Uni nie skończył jeszcze z przyjemnością wspominać swojego cudownego życia, gdy odezwał się pan Absolwent i zapytał: „Czy trzyletnie studia można uznać za studia uniwersyteckie? To studia zawodowe. W Chinach uzyskanie tytułu licencjata na uczelni wyższej wymaga zazwyczaj czterech lat studiów i tylko takie można uznać za studia uniwersyteckie. Studiowałem na uniwersytecie przez cztery lata. Zauważyłem wówczas, że na rynku kandydatów na pracowników było mnóstwo studentów uniwersyteckich i z trudem znajdowało się pracę. Zanim więc ukończyłem uczelnię, przemyślałem to i zdecydowałem się na studia magisterskie. W tamtym czasie nie było wielu absolwentów studiów wyższych i łatwo można było znaleźć pracę. Zgodnie z własnymi oczekiwaniami po ukończeniu studiów znalazłem świetną pracę z dobrą pensją i wspaniale mi się wiodło. Było to wynikiem ukończenia studiów wyższych”. Jakie niesie to przesłanie? Pan Uni ukończył studia zawodowe, natomiast pan Absolwent – studia wyższe, osiągał wysokie dochody oraz cieszył się statusem i szacunkiem w społeczeństwie. Pan Absolwent opowiadał radośnie, a wtedy przemówił pan Menedżer: „Jesteś jeszcze młody, chłopcze! Nie masz żadnego doświadczenia w życiu w społeczeństwie. Nieważne, czy jesteś na studiach wyższych czy doktoranckich, nic nie przebije wyboru właściwego kierunku na uniwersytecie. Zanim rozpocząłem studia, zbadałem rynek i odkryłem, że firmy – bez względu na wielkość – potrzebują ludzi z umiejętnością zarządzania. Kiedy więc dostałem się na uniwersytet, wybrałem kierunek zarządzanie rynkiem, aby po uzyskaniu dyplomu zostać jedną z osób na najwyższym stanowisku kierowniczym, czyli dyrektorem generalnym. Gdy ukończyłem studia, był to czas, kiedy różne firmy dowolnej wielkości potrzebowały pracowników z moimi umiejętnościami. Rynek był ogromny, a kiedy zacząłem rozglądać się za pracą, kilka firm próbowało mnie zwerbować. Ostatecznie zdecydowałem się na jedną z nich. Wybrałem najlepszą zagraniczną firmę i od razu zostałem menedżerem z wysokim wynagrodzeniem. W ciągu pięciu lat kupiłem własny samochód. Całkiem zmyślnie, prawda? Potrafię dokonywać dobrych wyborów, czyż nie?”. W czasie, gdy pan Menedżer przemawiał, dwaj wypowiadający się przed nim mężczyźni nieco się zaperzyli, ale nic nie powiedzieli. W głębi serca myśleli: „To świetny, patrzący perspektywicznie menedżer. Ma znacznie większy kapitał niż my. Nawet jeśli odczuwamy lekką irytację, nic nie powiemy. Po prostu przyznamy się do porażki”. Kiedy pan Menedżer skończył mówić, był z siebie niezwykle zadowolony, sądząc, że ci dwaj młodzi ludzie nie mają takiego doświadczenia jak on. Właśnie wtedy, gdy czuł się tak bardzo zadowolony, odezwał się pan Urzędnik. Pan Urzędnik nie miał zbyt dobrego zdania na temat wypowiedzi trzech pozostałych mężczyzn. Spokojnie uniósł filiżankę herbaty, upił łyk, rozejrzał się i powiedział: „W dzisiejszych czasach każdy może zostać studentem. Któż nie może dostać się na uniwersytet? Ale nie wystarczy po prostu pójść na studia wyższe, nie wystarczy też wejść do biznesu. Nawet jeśli zajmujesz najwyższe stanowisko kierownicze, nie jest to praca stała, na całe życie. Kluczowa kwestia to znaleźć bezpieczną pracę, a wtedy jesteś ustawiony na całe życie!”. Kiedy inni to usłyszeli, zapytali: „Praca na całe życie? Kto w dzisiejszych czasach w ogóle myśli o czymś takim? Toż to przeżytek!”. „Przeżytek?” – odrzekł pan Urzędnik. „Hm, mówicie tak tylko dlatego, że jesteście krótkowzroczni i brak wam wnikliwości! Praca na całe życie, nawet jeśli przynosi nieco niższe dochody, zapewnia życiową stabilność, autorytet i możliwość decydowania w każdej sprawie! Kiedy podchodziłem do egzaminu na urzędnika państwowego, ludzie w większości tego nie rozumieli i pytali, dlaczego ktoś tak młody chce pracować dla agencji rządowych. Gdy już go zdałem, znajomi i krewni, którzy szukali pracy lub wdali się w spory sądowe, postanowili się ze mną skontaktować. To oznacza spory autorytet, prawda? Choć zarobki nie są wysokie, zapewniono mi mieszkanie i samochód. Otrzymuję świadczenia lepsze niż wy. Poza tym mogę liczyć na zwrot kosztów, gdy idę do restauracji lub na zakupy, mogę też podróżować za darmo taksówką lub samolotem. Praca żadnego z was nie jest wystarczająco dobra; wszyscy macie niepewne posady. Ustawiłem się o wiele lepiej niż wy!” Słysząc te słowa, pozostali mężczyźni poczuli się nieswojo i odpowiedzieli: „Choć czerpiesz niezłe korzyści z bycia urzędnikiem, to masz kiepską reputację. Wymuszasz pieniądze, panoszysz się wszędzie i zachowujesz jak tyran, zamiast służyć ludziom. Zwyczajnie krzywdzisz ludzi i robisz różne złe rzeczy”. Na co pan Urzędnik odpowiedział: „Co z tego, że mam złą reputację? Świetnie na tym wychodzę!”. Wszyscy pogrążyli się w dyskusji, aż wreszcie ostatni z obecnych mężczyzn nie mógł już dłużej się powstrzymać, wstał i powiedział: „Widzicie, studiowaliście na uczelniach wyższych, ty zostałeś magistrem, ty dyrektorem generalnym firmy, ty jesteś urzędnikiem, ja natomiast nie mam takich doświadczeń jak wy. Nawet jeśli jestem tylko mało znaczącą osobą, muszę podzielić się z wami swoimi doświadczeniami. Kiedy uczęszczałem do swojej »mater«…”. Pozostali zdziwili się i zapytali: „»Mater«? A co to takiego? Zdanie egzaminu ze służby publicznej czyni człowieka urzędnikiem państwowym, studia wyższe czynią go magistrem, zajmowanie stanowiska kierowniczego w firmie czyni go dyrektorem generalnym, co więc oznacza »mater«? Możesz nam to wyjaśnić?”. Odpowiedział: „Czyli wy możecie iść na uniwersytet studiować, aby uzyskać tytuł magistra, zostać dyrektorem firmy czy urzędnikiem państwowym, ale ja nie mogę wrócić do swojej alma mater, żeby nieco się rozejrzeć?”. Widzicie? On się rozzłościł. Ten niewiele znaczący człowiek miał słabe wykształcenie, ale mimo to był próżny. Pozostali rozmówcy odrzekli: „Wszyscy wiemy, jak to jest wrócić do swojej alma mater. Nie musisz mówić, że wróciłeś do »mater«. Powiedz po prostu, że wróciłeś do swojej szkoły macierzystej – alma mater”. Następnie mężczyźni zapytali go, jaki był poziom edukacji w jego alma mater – czy było to liceum, technikum, uniwersytet czy inna szkoła wyższa. Odpowiedział następująco: „Nigdy nie poszedłem na uniwersytet, nigdy nie ukończyłem studiów wyższych i nigdy nie zdawałem egzaminu na urzędnika państwowego. Czy jest coś złego w tym, że ktoś uczęszczał tylko do szkoły podstawowej? Jest w porządku, tak jak jest!”. Poczuł się zakłopotany; ujawnił swoje wykształcenie i już nie dało się tego dłużej ukrywać. Do tej pory zawsze zachowywał pozory. Podczas spotkań z innymi nigdy nie ujawnił im swojego poziomu wykształcenia. Teraz wszystko się wydało – skompromitował się, więc złapał za drzwi i uciekł. Pozostali nie rozumieli, dlaczego mężczyzna ucieka i wszyscy razem zapytali: „Czyż nie skończyłeś jedynie szkoły podstawowej? Dlaczego w ogóle uciekasz? I byłeś z tego taki dumny!”. W tym miejscu zakończę tę historię; opowiedziałem mniej więcej całość.

Bohaterami tej historii jest pięć osób. Na jaki temat rozmawiają? (Na temat swojego wykształcenia akademickiego). A co tak naprawdę oznacza dla ludzi wykształcenie akademickie? (Jest to ich status społeczny). Wykształcenie akademickie wiąże się ze statusem społecznym – to fakt obiektywny. A zatem dlaczego ludzie chcą rozmawiać o swoim statusie społecznym? Dlaczego tak chętnie ujawniają swój status społeczny i tożsamość w rozmowach? Co oni robią? (Popisują się). Jaki zatem powinien być tytuł tej historii? (Porównywanie wykształcenia akademickiego). Czy gdyby ta historia nosiła tytuł „Porównywanie wykształcenia akademickiego”, nie brzmiałoby to mało ciekawie? (Tak, faktycznie. To może „Afiszowanie się statusem”?). To tytuł nieco zbyt bezpośredni, nie pozostawia miejsca na domysły i nie jest wystarczająco głęboki. A może nadamy tej historii tytuł główny „Rozmowa o kapitale” i podtytuł „Jest w porządku, tak jak jest”? Brzmi nieco satyrycznie, prawda? „Rozmowa o kapitale” oznacza, że każda osoba mówi o swoim kapitale, w tym o wykształceniu akademickim i statusie społecznym. A co oznacza „Jest w porządku, tak jak jest”? (Nieprzyznawanie się, że ktoś inny jest lepszy). Zgadza się, w grę wchodzi tu pewnego rodzaju usposobienie. „Co z tego, że jesteś studentem studiów magisterskich? Co z tego, że osiągnąłeś wyższy poziom wykształcenia niż ja?” Nikt nie przyzna, że ktoś inny jest lepszy od niego. To właśnie oznacza rozmowa o kapitale. Czyż nie tego rodzaju rozmowy słyszy się często w towarzystwie innych osób? Są ludzie, którzy obnoszą się ze swoim bogactwem rodzinnym, ludzie, którzy afiszują się prestiżowym pochodzeniem swojej rodziny, inni z kolei przechwalają się faktem, że władcy czy celebryci noszą ich nazwisko, a niektórzy mówią o tym, jaką uczelnię wyższą ukończyli, przy czym jeszcze inni chełpią się swoją chlubną przeszłością. A nawet pewna masażystka w salonie piękności mówi: „Uczyłam się masażu u renomowanego nauczyciela, który po mistrzowsku poprawiał moje błędy i osobiście wszystkiego pilnował. W końcu zostałam profesjonalną masażystką pierwszej klasy, a pierwsze lata po roku 2000 były najchwalebniejszym okresem mojego życia…”. Słowo „chwalebny” jest tu niestosowne. Nawet masażystka z branży usługowej mówiła o swoim „najchwalebniejszym okresie” – to faktycznie były jej przechwałki. Główną kwestią omawianą w tym temacie są pewne rozmowy, które często słyszymy, zachowania, które często widzimy, oraz skłonności, które często ujawniają się w prawdziwym życiu w towarzystwie innych osób. Dlaczego ludzie mówią o takim kapitale? Z jakim usposobieniem czy motywacją mamy tu do czynienia? Czy sprawy, o których się tu mówi, można uznać za chwalebne? Chwała nie ma z tym nic wspólnego. Czy zatem ludzie odnoszą korzyści z mówienia o takich rzeczach? (Nie). A czy wy również mówicie o takich sprawach? (Tak). Wiecie, że nie przynoszą wam one żadnej korzyści, więc dlaczego o nich mówicie? Dlaczego ludzie lubią mówić o takich rzeczach? (Te rzeczy są kapitałem, z którym ludzie się obnoszą). Jaki jest cel przechwalania się nimi? (Aby zyskać u innych poważanie). To dlatego, że nikt nie chce być zwyczajną, pospolitą osobą. Nawet człowiek, który ukończył tylko szkołę podstawową, mówił o powrocie do swojej „mater”, aby się rozejrzeć. Postanowił użyć tego rodzaju języka literackiego, aby zwieść i oszołomić innych, by ci darzyli go poważaniem. Jaki jest cel nakłaniania innych do darzenia go wielkim szacunkiem? Chodzi o to, żeby mógł poczuć się o niebo lepszy od innych ludzi, zdobyć swoje miejsce i wyrobić sobie pozycję wśród innych, mieć wieniec chwały na głowie, żeby rzeczy, które mówi, budziły autorytet, by cieszyć się poparciem innych i prestiżem. Gdybyś miał odrzucić te rzeczy i być zwyczajną, przeciętną osobą, to co powinieneś posiadać? Po pierwsze, należy mieć właściwą perspektywę. Jak powstaje taka właściwa perspektywa? Powstaje ona poprzez czytanie słów Boga oraz zrozumienie, jaką powinno się przyjąć postawę wobec pewnych rzeczy, która jest zgodna z intencjami Bożymi i którą ludzie powinni mieć ze względu na swoje zwykłe człowieczeństwo – oto właściwa perspektywa. Zatem będąc zwyczajną, pospolitą i normalną osobą, jaka jest najbardziej odpowiednia i właściwa perspektywa wobec wszystkich wyżej wspominanych rzeczy: statusu społecznego, kapitału społecznego, pochodzenia rodzinnego i tak dalej? Wiecie? Powiedzmy, że jest ktoś, kto od wielu lat wierzy w Boga, kto uważa, że zrozumiał wiele prawd, jest przekonany, że podąża drogą Boga, jest lojalny wobec Boga i swoich obowiązków, a jednak uważa, że jego status w społeczeństwie i wśród ludzi oraz jego wartość są niezwykle ważne. Hołubi te sprawy, a nawet często obnosi się ze swoim kapitałem, swoim chwalebnym pochodzeniem czy swoją wartością – czy taka osoba faktycznie rozumie prawdę? Najwyraźniej nie. Czy zatem ktoś, kto nie pojmuje prawdy, jest osobą, która kocha prawdę? (Nie). Nie. Jaki jest związek między rozmową o kapitale a tym, czy ktoś rozumie i miłuje prawdę? Dlaczego mówię, że ktoś, kto hołubi swoją wartość i obnosi się ze swoim kapitałem, nie jest osobą, która kocha i pojmuje prawdę? Jak ktoś, kto rzeczywiście miłuje i rozumie prawdę, powinien podchodzić do kwestii statusu społecznego, osobistego kapitału oraz wartości? Jakie elementy składają się na status społeczny? Pochodzenie rodzinne, wykształcenie, reputacja, osiągnięcia w społeczeństwie, osobiste talenty i pochodzenie etniczne. Jak zatem podejść do tych kwestii, aby przekonać się, czy jesteś osobą, która pojmuje prawdę? Odpowiedź na to pytanie powinna być łatwa, czyż nie? Teoretycznie powinniście sporo rozumieć w tym aspekcie. Powiedzcie, cokolwiek przychodzi wam na myśl. Nie myślcie w ten sposób: „Och, nie przemyślałem tego, więc nie mogę nic powiedzieć”. Jeśli nie przemyśleliście tego wcześniej, po prostu powiedzcie, co myślicie w tej chwili. Jeśli potraficie powiedzieć coś dopiero po tym, jak to przemyślicie, to nic innego, jak pisanie artykułów. A my w tej chwili tylko rozmawiamy; nie proszę cię o napisanie artykułu. Zacznij mówić z perspektywy teoretycznej. (Ze słów Boga rozumiem, że Bóg nie patrzy na to, jak wysokie ma ktoś wykształcenie ani jaki jest jego status społeczny, lecz głównie na to, czy dąży do prawdy, czy potrafi ją praktykować i czy naprawdę okazuje Bogu posłuszeństwo i czy rzetelnie wypełnia swoje obowiązki. Jeśli ktoś ma wysoki status społeczny i świetne wykształcenie, lecz brak mu duchowego zrozumienia, nie kroczy ścieżką dążenia ku prawdzie, nie lęka się Boga ani nie stroni od zła, na koniec i tak zostanie wyeliminowany i nie będzie mógł stanąć pewnie w domu Bożym. I właśnie dlatego wykształcenie akademickie i status nie mają znaczenia. Ważne jest to, czy ktoś dąży do prawdy). Znakomicie, to jest właśnie najbardziej fundamentalna koncepcja. Dlaczego mówię, że jest najbardziej fundamentalna? Ponieważ wspomniane tematy i treści są zasadniczo tym, o czym ludzie zazwyczaj rozmawiają. Czy ktoś pojmuje to jeszcze inaczej? Może niech doda coś do tego, co już zostało powiedziane. (Jeśli ktoś dąży do prawdy, wówczas może zobaczyć, że pogoń za sławą, zyskiem i statusem jest tak naprawdę pewnego rodzaju niewolą, to pęta, które nosi, a im bardziej dąży do tych rzeczy, tym większą pustkę odczuje i tym dobitniej pozna krzywdę i cierpienie, jakie wyrządza ludziom sława, zysk i status. Kiedy ktoś taki zrozumie to i zobaczy osobę, która te rzeczy uważa za kapitał, pomyśli, że osoba ta jest tak naprawdę godna pożałowania). (Osoba, która szczerze kocha i pojmuje prawdę, będzie mierzyć status społeczny i reputację słowami Boga, będzie zwracać uwagę na to, co Bóg mówi i czego wymaga, do czego zgodnie z wolą Boga ludzie powinni dążyć, co ludzie ostatecznie zyskają, dążąc do tych rzeczy, i czy to, co zyskają, jest zgodne z wynikami, które Bóg ma nadzieję zobaczyć u ludzi). Poruszyliście tutaj tę kwestię, ale czy to, co mówicie, ma wiele wspólnego z prawdą? Czy jesteście w stanie to ocenić? Większość ludzi ma pewną wiedzę percepcyjną i gdybym poprosił was o wygłoszenie kazania, byłoby to kazanie nawołujące. Dlaczego mówię, że byłoby to kazanie nawołujące? Kazanie nawołujące to takie, w którym mówisz rzeczy dające ludziom rady i zachętę – nie może ono rozwiązać prawdziwych problemów. Nawet jeśli każde zdanie brzmi słusznie i rozsądnie, jest zgodne z ludzkim rozumem i racjonalnymi wymaganiami, to ma niewiele wspólnego z prawdą, lecz stanowi jedynie odrobinę powierzchownej, percepcyjnej wiedzy, którą posiadają ludzie. Czy gdybyś dzielił się tymi słowami z innymi, byłbyś w stanie rozwiązać ludzkie problemy i trudności u ich źródła? Nie, i właśnie dlatego mówię, że byłoby to kazanie nawołujące. Jeśli nie jesteś w stanie rozwiązać ludzkich trudności i problemów u ich źródła, to nie rozwiązujesz ich poprzez prawdę. Ci, którzy nie rozumieją prawdy, zawsze będą zwolennikami wiedzy, reputacji i statusu, i nie będą w stanie uciec od ograniczeń i wyrwać się niewoli tych rzeczy.

Zastanówcie się – jak należy podchodzić do wartości człowieka, jego statusu społecznego i pochodzenia rodzinnego? Jaka jest właściwa postawa, którą powinniście przyjąć? Przede wszystkim na podstawie Bożych słów należy dostrzec, jak Bóg podchodzi do tej kwestii; tylko w ten sposób pojmiecie prawdę i nie zrobicie niczego, co jest z nią sprzeczne. Jak zatem Bóg postrzega czyjeś pochodzenie rodzinne, status społeczny, zdobyte wykształcenie oraz bogactwo posiadane w społeczeństwie? Jeśli nie postrzegasz rzeczy w oparciu o Boże słowa, i nie potrafisz stanąć po stronie Boga ani przyjąć rzeczy od Niego, wówczas sposób, w jaki postrzegasz rzeczy, będzie z pewnością daleki od tego, co Bóg zamierza. Jeśli nie ma dużej różnicy, a jedynie niewielka rozbieżność, nie stanowi to problemu; jeśli jednak sposób, w jaki postrzegasz rzeczy, jest całkowicie sprzeczny z Bożymi zamiarami, wówczas jest to niezgodność z prawdą. Jeśli chodzi o Boga, to, co daje On ludziom i ile tego daje, zależy wyłącznie od Niego. Status, jaki ludzie zyskują w społeczeństwie, również jest ustanowiony przez Boga i absolutnie nie aranżują tego sami ludzie. Jeśli Bóg przysparza komuś bólu i niedostatku, czy to oznacza, że taka osoba nie ma nadziei na zbawienie? Czy jeśli ktoś ma niewielką wartość i niską pozycję społeczną, to Bóg go nie zbawi? Jeśli dana osoba ma niski status w społeczeństwie, czy ma przez to niski status w oczach Boga? Niekoniecznie. Od czego to zależy? Zależy to od ścieżki, którą dana osoba kroczy, od tego, do czego dąży, oraz od jej podejścia do prawdy i Boga. Jeśli status społeczny danej osoby jest bardzo niski, jej rodzina jest bardzo biedna, a ona sama jest słabo wykształcona, ale wierzy w Boga w prosty i praktyczny sposób, miłuje prawdę oraz to, co pozytywne, to jaką ma wartość w oczach Boga – wysoką czy niską? Jest cenna czy bezwartościowa? Oczywiście jest wartościowa. Patrząc na to z tej perspektywy, od czego zależy czyjaś wartość – wysoka bądź niska, zacna bądź marna? Zależy od tego, jak Bóg cię postrzega. Jeśli Bóg postrzega cię jako kogoś, kto dąży do prawdy, wówczas posiadasz wartość i jesteś cenny – jesteś cennym naczyniem. Jeśli jednak Bóg widzi, że nie dążysz do prawdy i nie poświęcasz się szczerze dla Niego, to jesteś bezwartościowy, a nie cenny – jesteś marnym naczyniem. Bez względu na to, jak dobrze jesteś wykształcony i jak wysoki jest twój status w społeczeństwie, jeśli nie dążysz do prawdy lub jej nie pojmujesz, nigdy nie będziesz przedstawiać wysokiej wartości; nawet jeśli wiele osób cię wspiera, chwali i uwielbia – wciąż jesteś godnym pogardy nędznikiem. Dlaczego zatem Bóg postrzega ludzi w ten sposób? Dlaczego ktoś tak „zacny”, z tak wysokim statusem w społeczeństwie, z tak wieloma chwalącymi i podziwiającymi go osobami, z tak wysokim prestiżem jest postrzegany przez Boga tak nędznie? Dlaczego Bóg postrzega człowieka w sposób całkowicie sprzeczny z tym, jak postrzegają go inni ludzie? Czy Bóg celowo przeciwstawia się ludziom? Absolutnie nie. Wynika to z tego, że Bóg jest prawdą, Bóg jest sprawiedliwością, człowiek zaś jest zepsuty i nie ma w nim ani prawdy, ani sprawiedliwości. Bóg mierzy człowieka według własnego standardu, a Jego standardem miary człowieka jest prawda. Być może brzmi to nieco abstrakcyjnie, więc ujmijmy to inaczej: Boży standard miary opiera się na postawie danej osoby wobec Boga, na jej postawie wobec prawdy i wobec tego, co pozytywne – a to już nie jest abstrakcyjne. Powiedzmy, że jest ktoś, kto ma wysoki status w społeczeństwie, świetne wykształcenie, jest bardzo dobrze wychowany i kulturalny, ma też szczególnie chwalebną i znakomitą historię rodzinną, ale jest z nim jeden problem: osoba ta nie miłuje tego, co pozytywne, z głębi serca czuje wstręt, obrzydzenie i nienawiść do Boga, a gdy pojawia się cokolwiek związanego z Bogiem, z tematyką Boga lub Jego dziełem, w nienawiści zaciska zęby, ma rozognione spojrzenie, a nawet pragnie zaatakować innych ludzi. Jeśli ktoś poruszy temat związany z Bogiem lub prawdą, osoba ta odczuwa wstręt i wrogość, a jej zwierzęca natura daje o sobie znać. Osoba taka jest wartościowa czy bezwartościowa? Ile warte jest w oczach Boga jej wykształcenie akademickie, jej tak zwany status społeczny i prestiż społeczny? Zupełnie nic. Jak Bóg postrzega takich ludzi? Jak Bóg określa naturę takich ludzi? Ludzie tacy są diabłami i szatanami, są najbardziej bezwartościowymi, zasługującymi na pogardę nędznikami. Patrząc na to obecnej perspektywy, co stanowi podstawę definiowania wartości człowieka jako zacnej lub marnej? (To jego stosunek do Boga, prawdy i tego, co pozytywne). Zgadza się. Przede wszystkim trzeba zrozumieć, jaka jest postawa Boga. Najpierw należy pojąć nastawienie Boga oraz zasady i standardy, według których Bóg definiuje ludzi, a następnie oceniać ludzi w oparciu o zasady i standardy, które Bóg ustanowił dla ludzi – tylko takie postępowanie jest najbardziej poprawne, właściwe i sprawiedliwe. Mamy już podstawę do miary ludzi, jak więc konkretnie powinniśmy ją zastosować w praktyce? Na przykład jest ktoś bardzo dobrze wykształcony i popularny, gdzie tylko się pojawi, wszyscy myślą o nim dobrze i wydaje im się, że człowiek ten ma świetne perspektywy – ale czy na pewno będzie postrzegany jako zacny w oczach Boga? (Niekoniecznie). Jak zatem powinniśmy oceniać taką osobę? Zacność i marność danej osoby nie opiera się na jej statusie w społeczeństwie ani na wykształceniu akademickim, a tym bardziej nie na jej pochodzeniu etnicznym i oczywiście nie na jej narodowości, na czym więc musi się opierać? (Musi opierać się na Bożych słowach oraz na postawie tej osoby wobec prawdy i Boga). Zgadza się. Na przykład przybyliście z Chin kontynentalnych do Stanów Zjednoczonych i nawet jeśli pewnego dnia zostaniecie obywatelami amerykańskimi, czy to zmieni waszą wartość i wasz status? (Nie). Nie, nadal każdy z was będzie sobą. Jeśli wierzysz w Boga, ale nie potrafisz pozyskać prawdy, nadal jesteś tym, który sczeźnie. Niektórzy powierzchowni ludzie nie wierzą prawdziwie w Boga ani nie dążą do prawdy, podążają za świeckim światem, a po otrzymaniu amerykańskiego obywatelstwa mówią: „Wy, Chińczycy” i „Wy, ludzie z Chin kontynentalnych”. Powiedzcie, czy tacy ludzie są zacni czy marni? (Marni). Są nadzwyczaj marni! Zachowują się tak, jak gdyby poprzez uzyskanie amerykańskiego obywatelstwa stali się bardziej zacni – czyż nie są przez to niebywale powierzchowni? Są nadzwyczaj powierzchowni. Jeśli jakaś osoba podchodzi do sławy i zysku, statusu społecznego, bogactwa i osiągnięć akademickich ze spokojnym sercem – przy czym, oczywiście to „spokojne serce” nie oznacza, że doświadczyłeś już tych rzeczy i zobojętniałeś na nie, ale raczej że masz właściwy standard miary i nie uważasz ich za najważniejsze w swoim życiu, zaś standardy i zasady, którymi mierzysz i postrzegasz te rzeczy, jak również twoje wartości uległy zmianie i jesteś w stanie podchodzić do nich poprawnie i postrzegać je ze spokojnym sercem – czego to dowodzi? Dowodzi to tego, że zostałeś uwolniony od rzeczy zewnętrznych, takich jak tak zwany status społeczny, wartość człowieka i tak dalej. Być może nie jesteście w stanie jeszcze tego teraz osiągnąć, ale kiedy szczerze pojmiecie prawdę, będziecie potrafili prześwietlić te rzeczy. Dam wam przykład. Ktoś spotyka zamożnych braci i siostry i widzi, że noszą tylko markowe rzeczy i wyglądają na bogatych, nie wie, jak z nimi rozmawiać ani jak z nimi obcować, więc korzy się i płaszczy przed nimi, schlebia swoim bogatym braciom i siostrom i zachowuje się w odrażający sposób – czyż nie jest to poniżanie samego siebie? Jest w tym coś, co sprawia, że taka osoba zdaje się zdominowana. Niektórzy ludzie wołają „szanowna siostro”, gdy spotykają bogatą kobietę lub „szanowny bracie”, gdy widzą bogatego mężczyznę. Zawsze pragną się im przypodobać i zwrócić na siebie ich uwagę. Z kolei, gdy widzą kogoś biednego i niewiele znaczącego, kto pochodzi ze wsi i ma słabe wykształcenie, patrzą na niego z góry i nie zwracają na niego uwagi, a ich nastawienie ulega zmianie. Czy tego rodzaju powszechne praktyki mają miejsce w kościele? Tak, i nie możecie temu zaprzeczyć, ponieważ wśród was są tacy, którzy właśnie ujawnili takie zachowanie. Niektórzy wołają „szanowny bracie”, inni „szanowna siostro”, a jeszcze inni „cioteczko” – są to wiele znaczące praktyki społeczne. Sądząc po ich zachowaniu, nie są to ludzie, którzy dążą do prawdy, nie posiadają też najmniejszej nawet prawdorzeczywistości. Tego rodzaju osoby stanowią większość pośród was i jeśli się nie zmienią, w końcu wszyscy zostaną wyeliminowani. Nawet jeśli te błędne poglądy nie mają wpływu na akceptację przez ludzi prawdziwej drogi, mogą wpływać na wkroczenie przez nich w życie i wykonywanie obowiązków; jeśli tacy ludzie nie akceptują prawdy, przypuszczalnie doprowadzą do zakłóceń w kościele. Jeśli jesteś w stanie pojąć intencję Boga, pojmiesz też zasady i standardy, według których rzeczy te są mierzone. Jest jeszcze jeden aspekt, a mianowicie taki, że bez względu na status społeczny i wykształcenie danej osoby, a także jej pochodzenie rodzinne, trzeba uznać następujący fakt: twoje osiągnięcia edukacyjne i pochodzenie rodzinne nie mogą zmienić twojego charakteru ani wpłynąć na twoje usposobienie. Czyż tak nie jest? (Jest). Dlaczego to mówię? Bez względu na to, w jakiej rodzinie ktoś się urodził, jakie zdobył wykształcenie, czy posiadł wysoką kulturę osobistą, i bez względu na to, w jakim środowisku społecznym się urodził, czy ma wysoki bądź niski status społeczny, jego zepsute skłonności są takie same jak u każdej innej osoby. Wszyscy są tacy sami – to nieuniknione. Twój status społeczny i wartość nie zmienią faktu, że jesteś członkiem rasy ludzkiej, która została zdeprawowana przez szatana, ani faktu, że jesteś skażoną istotą ludzką o zepsutych skłonnościach, która sprzeciwia się Bogu. Co mam przez to na myśli? Ano to, że niezależnie od tego, w jak bogatej rodzinie się urodziłeś lub jak wysokie wykształcenie zdobyłeś, i tak masz zepsute skłonności; bez względu na to, czy ktoś jest zacny czy marny, bogaty czy biedny, czy jego status jest wysoki czy niski – wciąż jest zepsutą istotą ludzką. Dlatego po przyjęciu dzieła Bożego wszyscy jesteście sobie równi, zaś Bóg jest prawy i sprawiedliwy dla wszystkich. Czyż nie tak ludzie powinni to pojmować? (Tak). Któż nie jest zdeprawowany przez szatana i nie ma zepsutych skłonności tylko dlatego, że posiada wysoki status w społeczeństwie i wywodzi się z najszlachetniejszego rodu z całej ludzkości? Czy można obronić takie stwierdzenie? Czy taki fakt miał kiedykolwiek miejsce w całej historii ludzkości? (Nie). Nie, coś takiego nigdy nie miało miejsca. Właściwie żadna istota ludzka – w tym Hiob, Abraham, prorocy i starożytni święci czy Izraelici – nie zdołała uniknąć życia z tym niezaprzeczalnym faktem: żyjąc na tym świecie, cała ludzkość została zdeprawowana przez szatana. W zdeprawowaniu człowieka przez szatana nie ma znaczenia, czy jesteś dobrze wykształcony czy nie, jaka jest twoja historia rodzinna, jakie nosisz nazwisko i jak duże jest twoje drzewo genealogiczne – jeśli żyjesz wśród rodzaju ludzkiego, zostałeś zdeprawowany przez szatana. W związku z tym poprzez swoją wartość i wykształcenie nie da się zmienić faktu, że masz szatańskie zepsute skłonności i żyjesz z nimi. Czyż nie tak ludzie powinni to pojmować? (Tak, właśnie tak). Gdy już pojmiecie te rzeczy, to w przyszłości, gdy ktoś zacznie obnosić się ze swoimi talentami i kapitałem lub gdy znów odkryjecie w swoim otoczeniu kogoś „lepszego”, jak go potraktujecie? (Potraktuję go zgodnie z Bożymi słowami). Właśnie. Jak zatem należy potraktować go zgodnie z Bożymi słowami? Jeśli nie masz co robić, to zaczniesz mu uwłaczać i wyśmiewać go, mówiąc: „Zobacz, jaki jesteś wykształcony, po co tak się popisujesz? Znowu mówisz o swoim kapitale, ale czy potrafisz dobrze wykonywać swoje obowiązki? Bez względu na swoje wykształcenie, czyż nie jesteś i tak zdeprawowany przez szatana?”, czy będzie to właściwy sposób traktowania takiej osoby? Nie jest to zgodne z zasadami i nie jest to coś, co powinien robić ktoś charakteryzujący się zwykłym człowieczeństwem. Jak zatem zgodnie z zasadami należy potraktować taką osobę? Nie należy jej hołubić, ale też nie wolno jej uwłaczać – czy to nie brzmi jak kompromis? (Owszem). Czy pójście na kompromis jest słuszne? Nie jest. Należy potraktować ją właściwie, a jeśli możesz użyć prawdy, którą pojmujesz, do tego, by jej pomóc – zrób to. Jeśli nie możesz jej pomóc, ale jesteś przywódcą i widzisz, że nadawałaby się do wypełnienia określonego obowiązku, to przekonaj tę osobę, aby je wykonała. Nie patrz na nią z góry tylko dlatego, że ma wysokie wykształcenie, myśląc: „Hm, jaki pożytek płynie z wysokiego wykształcenia? Czy pojmujesz prawdę? Ja nie mam dobrego wykształcenia, a i tak jestem przywódcą. Reprezentuję sobą świetną wartość, jestem lepszy od ciebie, więc będę ci uwłaczać i cię zawstydzać!”. Takie zachowanie jest podłe i pozbawione człowieczeństwa. Co zatem oznacza „traktować właściwie taką osobę”? Oznacza to postępowanie zgodne z prawdozasadami. A jaka jest tutaj zasada prawdy? Jest nią traktowanie ludzi uczciwie. Nie darz ludzi przesadną estymą i nie podziwiaj ich, nie upokarzaj się przed nimi, uznając, że jesteś o poziom niżej, nie schlebiaj im, ale też nie poniewieraj nimi i nie uwłaczaj im; wszak mogą nie mieć wysokiego mniemania o swojej wartości i nie obnosić się z nią. Czy to dobrze zawsze obawiać się, że osoby te będą się chełpić i z tego powodu zawsze im uwłaczać? Nie, to nie w porządku. Takie postępowanie jest podłe i pozbawione człowieczeństwa – jeśli nie skłaniasz się zbytnio w jedną stronę, to zaczynasz zbyt mocno skłaniać się w drugą. Traktować ludzi właściwie, traktować ich sprawiedliwie – oto zasada. Zasada ta brzmi prosto, ale nie jest łatwo wprowadzić ją w życie.

Kiedyś pewien przywódca postanowił przenieść się w jakieś miejsce, w którym mógłby zamieszkać. Powiedziałem mu, że może zabrać ze sobą odpowiednich liderów i członków grupy, gdyż dzięki temu będzie im dogodnie omawiać wspólną pracę. Nietrudno było zrozumieć, co powiedziałem – wystarczyło usłyszeć te słowa i było wiadomo, o co chodzi. Ostatecznie okazało się, że zabrał ze sobą odpowiedni personel z całkiem ładnymi „referencjami”. Niektórzy przynosili mu herbatę, inni myli mu stopy i masowali plecy – jedna wielka ferajna sługusów. Jakże obrzydliwy był ten przywódca? Był wśród nich człowiek chory na chorobę zakaźną, który codziennie mu schlebiał, chodził za nim i mu usługiwał. Przywódca zaś był gotów nawet zaryzykować zakażenie tą chorobą, byle tylko móc cieszyć się schlebianiem sobie. Koniec końców, po przeprowadzce osoba cierpiąca na chorobę zakaźną doznała nawrotu swojej dolegliwości, przez co fałszywy przywódca również został ujawniony. I właśnie dlatego – bez względu na to, czy ludzie rozumieją prawdę czy też nie – nie wolno im czynić zła, nie wolno im polegać na swoich ambicjach i pragnieniach ani mieć mentalności ryzykanta, ponieważ Bóg bada serca ludzi i całą ziemię. Co oznacza „cała ziemia”? Termin ten obejmuje zarówno rzeczy materialne, jak i niematerialne. Nie próbuj mierzyć Boga, Jego autorytetu ani wszechmocy Bożej za pomocą własnego mózgu. Ludzie są istotami stworzonymi, a ich życie tak niewiele znaczy – jakże mogliby zmierzyć wielkość Stwórcy? Jakże mogliby zmierzyć wszechmoc i mądrość Stwórcy w Jego stworzeniu wszystkich rzeczy i sprawowaniu suwerennej władzy nad wszystkimi rzeczami? Absolutnie nie wolno ci robić rzeczy ignoranckich ani czynić zła. Czynienie zła nieuchronnie pociągnie za sobą karę, a gdy pewnego dnia Bóg obnaży twoje czyny, otrzymasz więcej, niż się spodziewałeś – tego dnia będziesz płakać i zgrzytać zębami. Musisz postępować z samoświadomością. W pewnych sprawach, zanim Bóg cię obnaży, byłoby lepiej, żebyś porównał się z Bożymi słowami, zastanowił się nad sobą i wydobył na światło dzienne wszelkie ukryte rzeczy, odkrył własne problemy, a następnie szukał prawdy, aby je rozwiązać – nie czekaj, aż Bóg cię obnaży. Gdy to nastąpi, czy wówczas nie staniesz się przez to bierny? W tym momencie popełnisz już występek. Od momentu, gdy Bóg zaczyna cię badać, do momentu obnażenia ciebie, twoja wartość i opinia Boga o tobie może ulec ogromnej zmianie. Dzieje się tak, ponieważ w czasie, gdy Bóg cię bada, daje ci możliwości i pokłada w tobie swoje nadzieje. Trwa to do chwili obnażenia twoich czynów. Jaki jest nastrój Boga od chwili, gdy pokłada w kimś swoje nadzieje, do chwili, gdy ostatecznie Jego nadzieje spełzają na niczym? Ulega kolosalnemu spadkowi. A jakie będą tego konsekwencje dla ciebie? W niezbyt ciężkich przypadkach możesz stać się obiektem znienawidzonym przez Boga i zostaniesz odstawiony na boczny tor. Co oznacza „odstawiony na boczny tor”? Oznacza to, że zostaniesz zatrzymany i poddany obserwacji. A jakie będą konsekwencje w poważniejszych przypadkach? Bóg powie: „Ta osoba to istna katastrofa i nie zasługuje nawet na to, by świadczyć dla Mnie usługi. Absolutnie nie zbawię tej osoby!”. Gdy Bóg ukształtuje już sobie tę ideę, nie będziesz już mógł liczyć na żaden inny wynik, i gdy to się stanie, możesz się korzyć i krwawić, ale to nic nie da, ponieważ Bóg dał ci już wystarczającą liczbę szans, lecz ty nigdy nie żałowałeś za grzechy i posunąłeś się za daleko. Dlatego bez względu na to, jakie masz problemy lub jakie zepsucie ujawniasz, zawsze powinieneś zastanawiać się nad sobą i poznawać siebie w świetle Bożych słów lub prosić braci i siostry, by wskazywali ci te rzeczy. Najważniejsze jest to, by przyjąć Bożą kontrolę, stanąć przed Bogiem i błagać Go o oświecenie i iluminację. Bez względu na metodę, której użyjesz, wczesne odkrycie problemów, a następnie ich rozwiązanie, jest efektem, jaki osiąga się dzięki autorefleksji, i jest to najlepsza rzecz, jaką możesz zrobić. Nie wolno ci czekać, aż Bóg cię obnaży i wyeliminuje, zanim zaczniesz odczuwać wyrzuty sumienia, gdyż wtedy będzie już za późno na skruchę! Kiedy Bóg kogoś obnaża, czy jest On głęboko zagniewany czy też niezmiernie miłosierny? Trudno powiedzieć. Odpowiedź na to pytanie jest nieznana i nie dam ci żadnej gwarancji – ścieżka, którą podążasz, zależy tylko od ciebie. Czy wiecie, co jest moją odpowiedzialnością? Mówię wam wszystko, co mam do powiedzenia; każde słowo, które powinienem powiedzieć, nie pomijając ani jednego. Bez względu na metodę, której użyję – czy to słowa pisanego, opowiadania historii czy też tworzenia krótkich programów – w każdym przypadku przekazuję wam prawdę, którą Bóg chce, żebyście pojęli za pomocą różnych środków, a jednocześnie informuję was o problemach, które dostrzegam. Ostrzegam, upominam i nawołuję was, a także zapewniam wam pewne zasoby, pomoc i wsparcie. Czasami mówię też przykre rzeczy. To jest moja odpowiedzialność, a od ciebie zależy, jak przemierzysz resztę drogi. Nie musisz analizować mojej mowy ani mimiki, nie musisz bacznie zwracać uwagi na to, jaka jest moja opinia o tobie – nie musisz tego robić. To, jaki będzie twój wynik w przyszłości, nie ma nic wspólnego ze mną – wiąże się to wyłącznie z tym, do czego sam dążysz. Dzisiaj otwieram okno i mówię szczerze, mówię bardzo wyraźnie. Czy usłyszeliście i zrozumieliście każde słowo i każde zdanie, które wypowiedziałem, jak również to, co muszę powiedzieć, co powinienem powiedzieć i co powiedziałem w przeszłości? W tym, co mówię, nie ma nic abstrakcyjnego, nic, czego nie bylibyście w stanie zrozumieć. Zrozumieliście wszystko, zatem wypełniłem swoją odpowiedzialność. Nie myślcie, że po tym, jak skończę mówić, nadal będę musiał mieć was na oku i być za was odpowiedzialny – ręka w rękę, aż do końca. Wszyscy od kilku lat wierzycie w Boga, wszyscy jesteście osobami dorosłymi, a nie małymi dziećmi. Macie przywódców, którzy są za was odpowiedzialni, kiedy coś robicie – to już nie moja odpowiedzialność. Mam własny zakres prac, własny zakres obowiązków. Nie muszę – i nie jest to dla mnie możliwe – podążać za każdym z was, nieustannie was nadzorować i ponaglać – nie jestem do tego zobowiązany. Jeśli chodzi o to, do czego dążycie, co mówicie i robicie na osobności oraz jaką ścieżką podążacie – żadna z tych rzeczy nie ma ze mną nic wspólnego. Dlaczego mówię, że żadna z tych rzeczy nie ma ze mną nic wspólnego? Jeśli potraficie wykonywać swoje obowiązki w domu Bożym w odpowiedni i właściwy sposób, wówczas dom Boży będzie odpowiedzialny za was aż do końca. Jeśli jesteście gotowi wypełniać swoje obowiązki, płacić cenę, akceptować prawdę i działać zgodnie z zasadami, to dom Boży będzie was prowadził, dbał o was i was wspierał; jeśli natomiast nie jesteście gotowi wypełniać swoich obowiązków, chcecie iść do pracy i zarabiać pieniądze, to drzwi domu Bożego są szeroko otwarte, a wy zostaniecie stamtąd ciepło odesłani. Jeśli jednak wywołujecie zakłócenia, czynicie zło i robicie zamieszanie w domu Bożym, to bez względu na to, kto czyni owo zło, dom Boży ma swoje zarządzenia administracyjne i ustalenia dotyczące pracy, a wy zostaniecie potraktowani zgodnie z tymi zasadami. Rozumiecie? Wszyscy od lat wierzycie w Boga i przez te wszystkie lata przeczytaliście wiele Bożych słów, uczęszczaliście na nabożeństwa i słuchaliście kazań, dlaczego więc nie okazaliście skruchy ani nie odmieniliście się choćby w najmniejszym stopniu? Jest wielu ludzi, którzy przez lata słuchali kazań i zrozumieli pewne prawdy, a mimo to nie okazali jeszcze skruchy, nadal niedbale wykonują swoje obowiązki – ci ludzie są w niebezpieczeństwie. Powiem wam coś prawdziwego: nie oczekujcie, że zawsze będę miał was na oku, troszczył się o was i was uczył, trzymając za rękę, abyście mogli robić coś realnego i efektywnego. Jeśli nie będę was obserwował, nadzorował i ponaglał, a wy staniecie się niedbali, a wasze działania doprowadzą do spowolnienia postępów w pracy, wówczas będziecie skończeni. To pokaże, że wykonujecie swoje obowiązki bez krzty lojalności i wszyscy jesteście wyrobnikami. Powiem wam tylko tyle: moja służba została wypełniona i nie mam obowiązku zajmować się wami. Dzieje się tak, ponieważ Duch Święty działa i sprawuje nad wami kontrolę w tych sprawach. To, co ja mam zrobić, zostało zrobione; to, co mam powiedzieć, zostało powiedziane – wypełniłem swoją służbę, wywiązałem się ze swojej odpowiedzialności. Co do reszty, to teraz wy musicie wziąć odpowiedzialność za własne czyny i zachowanie. Jeśli nie przyjmiecie prawdy, lecz będziecie ciągle powierzchowni i nigdy nie pomyślicie o pokucie, wówczas kara i eliminacja, które was czekają, nie będą miały nic wspólnego ze mną.

Jeden z aspektów historii, którą właśnie opowiedziałem, dotyczy tego, jak traktować status społeczny, wartość, pochodzenie rodzinne, wykształcenie i tak dalej, oraz jakie są standardy i zasady dotyczące tych rzeczy; innym aspektem było wyjaśnienie, jak należy podchodzić do tych rzeczy i jak dojrzeć ich istotę. Kiedy już dojrzysz istotę tych rzeczy, to nawet jeśli nadal będą obecne w twoim sercu, nie będziesz przez nie ograniczany ani nie będziesz żył według nich. Kiedy napotkasz osobę niewierzącą, która obnosi się ze swoją chwalebną historią studiów na uniwersytecie w celu zdobycia tytułu magistra lub doktora, jakie wykażesz poglądy i podejście w tej kwestii? Jeśli powiesz: „Studia licencjackie nic nie znaczą. Ja lata temu ukończyłem studia magisterskie” – jeśli okażesz taką mentalność, będzie to niepokojące i dowiedzie, że nie zmieniłeś się zbytnio w swojej wierze w Boga. Jeśli taka osoba zapyta cię, jakie masz wykształcenie, a ty jej odpowiesz: „Nie ukończyłem nawet szkoły podstawowej i nie potrafię nawet napisać wypracowania”, a osoba ta stwierdzi, że jesteś nikim i zacznie cię ignorować, czyż nie będzie to po prostu doskonała sytuacja? Możesz zaoszczędzić sobie czasu na to, by przeczytać więcej Bożych słów oraz lepiej wypełniać swoje obowiązki, i to jest właściwe postępowanie. Jaki sens ma plotkowanie z osobami niewierzącymi i niedowiarkami? Jeśli powiesz, że masz niski poziom wykształcenia i brak ci statusu w społeczeństwie, a ktoś zacznie patrzeć na ciebie z góry, to co zrobisz? Nie bierz sobie tego do serca i nie czuj się tym skrępowany. Po prostu pozwól mówić takim osobom, niech gadają, co chcą, to nie ma nic wspólnego z tobą. Dopóki nie powoduje to u ciebie zwłoki w dążeniu do prawdy w wierze w Boga, jest w porządku. W rzeczy samej jest to temat drugorzędny, lecz w codziennym życiu, poprzez rzeczy wyrażane przez ludzi daje się zauważyć, jak olbrzymią wagę ludzie ci przywiązują do spraw związanych z kapitałem i zawsze noszą je w swoich sercach. Może to wpływać nie tylko na mowę i zachowanie takich osób, ale również na ich wejście w życie i wybór właściwej ścieżki wiary w Boga. No dobrze, nie będę już więcej poruszać tego rodzaju kwestii. Wróćmy do tematu, którym zajmowaliśmy się ostatnio. Kontynuujmy omawianie i szczegółowe analizowanie różnych przejawów antychrystów.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Połącz się z nami w Messengerze