Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (27) Rozdział trzeci
I. Bycie zdolnym do odejścia z kościoła w każdej chwili
Dziewiątym przejawem jest „Bycie zdolnym do odejścia z kościoła w każdej chwili”. Tego rodzaju osoba, która jest w stanie opuścić dom Boży w dowolnym momencie, nie jest po prostu kimś, kto odchodzi tylko w wyniku jakiejś szczególnej sytuacji lub wielkiej katastrofy wykraczającej poza to, co przeciętny człowiek może znieść, co przekracza jego granice. Chodzi o kogoś, kto jest zdolny do odejścia z kościoła w każdej chwili – nawet jakaś drobna sprawa może go skłonić do odejścia; nawet jakaś drobna sprawa może spowodować, że nie będzie już chciał wykonywać swoich obowiązków ani wierzyć w Boga i będzie chciał opuścić dom Boży. Takie osoby również są bardzo uciążliwe. Z pozoru mogą wydawać się nieco lepsze od ludzi, którzy są judaszami, lecz są zdolni opuścić dom Boży w dowolnym czasie i miejscu. Nie ma pewności, czy są w stanie zdradzić braci i siostry. Czy uważacie, że tego rodzaju osoby są godne zaufania? (Nie). Zatem czy w swoim postępowaniu kierują się zasadami? Czy w swojej wierze w Boga mają jakiś fundament? (Nie). Czy wykazują jakiekolwiek oznaki prawdziwej wiary? (Nie). Więc jakie to są osoby? (Niedowiarkowie). Wierzą w Boga i wykonują swoje obowiązki, traktując to wszystko jak żart. Są jak ktoś, kto idzie kupić sos sojowy, ale nie zajmuje się tym, co ma do zrobienia, tylko na widok ulicznych akrobatów lub artystów występujących na żywo daje się porwać podekscytowaniu i kompletnie zapomina o kupnie sosu sojowego, co ostatecznie opóźnia pewne sprawy. Ludzie tego pokroju nie są konsekwentni i nie umieją przy niczym wytrwać; robią wszystko na pół gwizdka i są niczym trzcina na wietrze. Ich wiara w Boga również opiera się na zainteresowaniu – uważają, że jest ona całkiem fajna, lecz w pewnym momencie, gdy stracą zainteresowanie nią, natychmiast i bez żadnych oporów odchodzą. Niektórzy od razu zakładają własne firmy, inni podążają ścieżką kariery urzędniczej, niektórzy angażują się w romantyczne związki i przygotowują się do małżeństwa, a inni, którzy chcą się szybko wzbogacić, idą prosto do kasyna. Mówi się, że po tym, jak nie widzieliśmy kogoś trzy dni, należy spojrzeć na niego świeżym okiem. Jeśli chodzi o kogoś, kto w dowolnym momencie jest w stanie opuścić dom Boży, to kiedy spotkasz go po tym, jak nie widziałeś go tylko przez jeden dzień, wydaje się zupełnie innym człowiekiem. Wczoraj nadal był przyzwoicie i stosownie ubrany, zdawał się być dobrze wychowany i wyglądał porządnie. Nawet modlił się do Boga ze łzami spływającymi po twarzy, mówiąc, że chce poświęcić swoją młodość i przelać krew za Boga, umrzeć za Niego, być lojalnym aż do śmierci i wejść do królestwa. Wykrzykiwał tak wzniosłe hasła, lecz wkrótce potem poszedł do kasyna. Wczoraj z radością wykonywał swój obowiązek, a podczas zgromadzenia czytał słowa Boże z promienną twarzą i kipiąc entuzjazmem, poruszony aż do łez. Jak to się więc stało, że dziś pobiegł do kasyna? Grał do późna w nocy, nie chcąc wracać do domu, dobrze się bawiąc i kipiąc energią. Wczoraj uczestniczył w zgromadzeniach, lecz dziś uciekł do kasyna – więc który przejaw jest jego prawdziwym „ja”? (Ten drugi). Jeśli ktoś nie rozumie prawdy, to naprawdę nie może dostrzec, kim naprawdę jest ta osoba. Oba te przejawy, zarówno pierwszy, jak i drugi, w rzeczywistości występują u tego samego człowieka – więc jak to jest, że wydaje się, jakby były przejawiane przez dwie różne osoby? Większość ludzi nie potrafi przejrzeć kogoś takiego. Widzisz, że człowiek ten jako wierzący w Boga często uczestniczy w zgromadzeniach, nie popełnia zła i jest w stanie znosić trudności oraz płacić cenę za wykonywanie swoich obowiązków. Kiedy siedzi przed komputerem, jest skupiony i pilny, ciężko pracuje i wkłada w to całe swoje serce. Można by pomyśleć, że jako ktoś, kto wierzy w Boga, nie powinien grać w madżonga, prawda? A jednak nie widziałeś go tylko jeden dzień, a on już z poleciał do sali gry w madżonga lub do kasyna, aby uprawiać hazard. Trzeba też dodać, że doskonale sobie radzi w madżonga – w ogóle nie wygląda na osobę wierzącą w Boga! Kompletnie cię zaskoczył – czy jest kimś, kto wierzy w Boga, czy niewierzącym, który gra w madżonga? Jak może tak szybko zmieniać swoje oblicze? Kiedy wierzy w Boga, to czy ma Go w swoim sercu? (Nie). Taki ktoś wierzy w Boga jedynie po to, aby się zabawić i zabić czas, aby zobaczyć, na czym polega wiara w Boga i czy może ona uczynić jego życie szczęśliwym. Jeśli nie jest szczęśliwy, może odejść w każdej chwili. Nigdy nie planował przecież wierzyć przez całe swoje życie, a już na pewno nigdy nie planował całe życie wykonywać swoich obowiązków i podążać za Bogiem. Co więc planował? Z jego punktu widzenia, jeśli naprawdę ma wierzyć w Boga, to przynajmniej nie może to utrudniać mu dobrej zabawy, nie może wiązać się z wykonywaniem żadnej pracy i powinno nadal gwarantować mu szczęśliwe życie. Jeśli musi codziennie czytać słowa Boże i rozmawiać o prawdzie, to nie będzie tym zainteresowany ani szczęśliwy. Gdy go to zmęczy, odejdzie z kościoła i wróci do świata świeckiego. Myśli sobie: „Życie nie jest łatwe, więc ludzie nie powinni się nad sobą znęcać. Musimy być panami własnego losu i nie znęcać się nad własnym ciałem. Musimy zapewniać sobie szczęście każdego dnia – to jedyny sposób, by żyć swobodnie. Wiara w boga nie powinna się wiązać z taką nieugiętością. Spójrz, jaki jestem wyluzowany – gdziekolwiek jest szczęście, tam idę. Jeśli nie będę szczęśliwy, odejdę. Dlaczego miałbym żyć wśród niewygód? Możliwość odejścia w każdej chwili to moje najważniejsze kredo w kwestii tego, jak postępuję, będąc »wyznawcą wolnym duchem« – takie życie jest bardzo wygodne i beztroskie!”. Jakie piosenki często śpiewają ludzie tego pokroju? „Nie pytaj mnie, skąd pochodzę, moje rodzinne miasto jest daleko”. Jeśli nie tę, to jaką inną? „Dlaczego nie żyć swobodnie choćby raz?”. Kiedy czują, że jest nudno lub nie jest już fajnie, szybko wyjeżdżają, myśląc: „Po co trzymać się jednego miejsca, skoro świat ma tyle do zaoferowania?”. Jakie jest inne popularne powiedzenie, którego używają? „Po co rezygnować z całego lasu dla jednego drzewa?”. Jak myślicie – czy tego typu ludzie mają prawdziwą wiarę? (Nie, są oni niedowiarkami). Jeśli chodzi o niedowiarków, skoro mówimy, że wszystkie ich problemy są związane z człowieczeństwem, to co dokładnie jest nie tak z ich człowieczeństwem? Czy myślicie, że tego typu osoby kiedykolwiek zastanawiały się nad tym, jak ludzie powinni się zachowywać, jaką ścieżką powinni podążać lub jakie spojrzenie na życie powinni mieć i jakie wartości powinni w życiu wyznawać? (Nie). Więc na czym polega problem z człowieczeństwem tego rodzaju osób? (Brakuje im sumienia i rozumu charakteryzujących zwykłe człowieczeństwo; nie rozważają takich kwestii). To pewne. Mówiąc jeszcze dokładniej, taka osoba nie ma duszy; jest po prostu chodzącym trupem. Nie ma żadnych własnych wymagań dotyczących tego, jak się zachowywać lub jaką ścieżką podążać, ani nie zastanawia się nad takimi rzeczami. Powodem, dla którego się nad tym nie zastanawia, jest to, że chociaż na zewnątrz wygląda jak człowiek, w rzeczywistości ma istotę chodzącego trupa, pustej skorupy. Taka osoba w kwestiach ludzkiego życia i przetrwania przyjmuje postawę zwykłego dryfowania po morzu życia. Mówiąc konkretnie, „dryfowanie po morzu życia” oznacza po prostu błądzenie i czekanie na śmierć, nieuczenie się i pozostawanie ignorantem, spędzanie dni na jedzeniu, piciu i zabawie. Tacy ludzie idą tam, gdzie jest szczęście, i robią wszystko, co sprawia, że czują się szczęśliwi i radośni, i co zapewnia im komfort fizyczny. Będą jednak unikać i trzymać się z dala od wszystkiego, co powoduje cielesne cierpienie lub sprawia im wewnętrzny ból; po prostu nie chcą, aby ich ciało znosiło trudności. Są jednak ludzie, którzy doświadczają życia na drodze znoszenia trudności. Albo też przechodzą przez różne rzeczy i doświadczają ich w taki sposób, że ich życie nie jest puste i mogą coś z niego zyskać. W końcu dochodzą do wniosku, jaką ścieżką powinni podążać i jaką osobą powinni być. Dzięki swoim doświadczeniom życiowym wiele zyskują. Po pierwsze, są w stanie przejrzeć pewnych ludzi; ponadto są w stanie ustalić, jakie zasady i metody człowiek powinien stosować wobec różnych ludzi, wydarzeń i spraw oraz jak powinien przeżyć swoje życie. Niezależnie od tego, czy ich ostateczne wnioski są zgodne z prawdą, czy też są z nią sprzeczne, przynajmniej się nad tym zastanowili. Z drugiej strony, ci, którzy są w stanie opuścić dom Boży w dowolnym momencie, nie są zainteresowani dążeniem do prawdy ani wykonywaniem swojego obowiązku w ramach wiary w Boga. Zawsze szukają okazji, by zaspokoić swoje pożądliwe pragnienia i upodobania, i nigdy nie chcą pilnie uczyć się profesjonalnych umiejętności potrzebnych do wykonywania obowiązków, wcale nie chcą ich dobrze wykonywać ani urzeczywistniać sensownego życia. Chcą po prostu być jak niewierzący – szczęśliwi i radośni każdego dnia. Toteż dokądkolwiek pójdą, szukają zabawy i rozrywki, aby zaspokoić swoje zainteresowania i ciekawość. Jeśli ciągle muszą wykonywać jeden obowiązek, tracą zainteresowanie nim i nie mają już motywacji, by go dalej wypełniać. W przypadku takich ludzi, ich podejście do życia polega po prostu na tym, żeby jakoś sobie radzić. Z pozoru wydaje się, że żyją w bardzo swobodny i zrelaksowany sposób, nie przejmując się niczym w kontaktach z innymi. Na co dzień wydają się radośni i beztroscy, zdolni do dostosowania się do każdych okoliczności, gdziekolwiek pójdą. Niektórzy nawet wydają się niewzruszeni i nieskrępowani zwyczajami świata zewnętrznego lub konwencjami rządzącymi stosunkami między ludźmi, sprawiając wrażenie, że są niezwykli i wyrastają ponad tłum. W rzeczywistości jednak ich istota to istota chodzących trupów pozbawionych duszy. Ci, którzy wierzą w Boga, lecz w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła, nie są konsekwentni w niczym, co robią – potrafią się zdobyć jedynie na chwilowy entuzjazm. Natomiast ludzie posiadający sumienie i rozum są inni. Bez względu na to, jaki obowiązek wykonują, poważnie podchodzą do tego, by się go nauczyć i starają się wykonywać go dobrze. Są w stanie coś osiągnąć i stworzyć jakąś wartość. Po pierwsze, są w stanie zyskać uznanie otaczających ich ludzi, a jednocześnie mogą czuć się pewni siebie, widząc, że są w stanie coś zrobić i są ludźmi użytecznymi, a nie bezwartościowymi. Jest to minimum, jakie może osiągnąć osoba posiadająca sumienie i rozum na poziomie zwykłego człowieczeństwa. Lecz jeśli chodzi o tych, którzy sobie dryfują przez życie, to oni nigdy nie myślą o tych rzeczach. Dokądkolwiek pójdą, po prostu jedzą, piją i dobrze się bawią. Z zewnątrz może się wydawać, że żyją bardzo swobodnie i lekko, lecz w rzeczywistości tacy ludzie nie mają żadnych przemyśleń. Niczego, co robią, nie traktują poważnie; zawsze są powierzchowni i motywowani krótkotrwałym entuzjazmem, nigdy niczego nie osiągając. Chcą jakoś przebrnąć przez całe życie i dokądkolwiek pójdą, zabierają ze sobą to samo nastawienie – nawet ich wiara w Boga nie jest tu wyjątkiem. Możesz zauważyć, że w pewnym okresie wydaje się, iż poważnie podchodzą do swoich obowiązków i są w stanie znosić trudności oraz płacić cenę, lecz bez względu na to, kto zwraca im uwagę na ich problemy lub mówi im, jak postępować, oni nigdy nie traktują tego poważnie i kompletnie nie akceptują prawdy. Po prostu robią wszystko tak, jak chcą – dopóki są szczęśliwi, jest to dla nich w porządku. A jeśli nie są szczęśliwi, to idą się bawić, nie słuchając niczyich rad. W głębi serca myślą: „I tak nigdy nie planowałem wierzyć w boga na dłuższą metę”. Jeśli ktoś ich przycina, są w stanie natychmiast odejść. Jest to jeden z przejawów charakteryzujących ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła.
Istnieje jeszcze inny przejaw charakteryzujący ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła. Niektórzy ludzie – bez względu na to, przez ile lat wierzyli w Boga, niezależnie od tego, czy wydają się mieć w tej wierze jakiś fundament, czy też nie, a także bez względu na to, jakie obowiązki wykonywali wcześniej – gdy napotkają szczególne okoliczności, które dotyczą ich osobistych interesów, mogą po prostu wstać i zniknąć. Pozostali w każdej chwili mogą stracić z nimi kontakt i przestać spotykać ich w kościele, nie mając pojęcia, co się z nimi dzieje. Niektórzy, gdy spotkają osobę płci przeciwnej, która próbuje ich uwieść, przestają wykonywać swoje obowiązki i idą na randkę, a kontakt z nimi się urywa. Są też tacy, których dzieci osiągnęły wiek odpowiedni do zawarcia małżeństwa, a oni zajmują się jego organizacją, nie wykonując już swoich obowiązków i nie uczestnicząc w zgromadzeniach. Bez względu na to, kto ich szuka, jest odprawiany od drzwi. Niektórzy ludzie, gdy ich rodzice bądź współmałżonek są chorzy i hospitalizowani lub gdy w ich domu wydarzy się coś ważnego lub zajdzie jakaś niespodziewana katastrofa, jeśli są prawdziwymi wierzącymi w Boga, wyjaśniają sytuację, mówiąc: „Ostatnio mam w domu pewne sprawy, którymi muszę się zająć, więc nie mogę uczestniczyć w zgromadzeniach. Muszę poprosić o urlop, a jeśli możecie znaleźć kogoś odpowiedniego na moje miejsce, to proszę, aby bez zwłoki tymczasowo przejął on moje obowiązki”. Przynajmniej dają oni jakieś wyjaśnienie i powiadamiają innych o zaistniałej sytuacji. Lecz ci, którzy są w stanie w każdej chwili odejść z kościoła, bez słowa zrywają z nim kontakt i bez względu na to, jak bracia i siostry próbują się z nimi skontaktować, nie są w stanie tego zrobić. Nie chodzi o to, że nie istnieją sposoby kontaktu z nimi – można byłoby do nich dotrzeć na każdy sposób – jednak oni po prostu nie chcą się kontaktować z braćmi i siostrami ani odpowiadać na próby kontaktu z ich strony. Mówią: „Dlaczego miałbym się z tobą kontaktować? Wykonuję swoje obowiązki dobrowolnie; nie otrzymuję za to żadnej zapłaty. Jeśli zechcę odejść, to odejdę! Jeśli coś dzieje się w moim domu, to jest to moja prywatna sprawa. Nie mam obowiązku cię o tym informować, a ty nie masz prawa o tym wiedzieć!”. Niektórzy ludzie wyjeżdżają na miesiąc lub dwa, a następnie wracają i bez cienia zażenowania zachowują się tak, jakby nic się nie stało. Inni odchodzą na dwa lub trzy lata i są w tym czasie całkowicie nieosiągalni. Ludzie w kościele, nie znając sytuacji, myślą, że skoro dana osoba wierzyła w Boga przez wiele lat, to niemożliwe jest, by tak po prostu odeszła. Zakładają, że musiało wydarzyć się coś nieoczekiwanego i martwią się, czy nie została aresztowana przez KPCh. W rzeczywistości osoba ta nie chce już wierzyć w Boga i zwyczajnie odeszła z kościoła bez powiadomienia braci i sióstr. Niektórzy ludzie wyjeżdżają na jakieś dziesięć dni, a potem wracają; nie oznacza to, że przestali wierzyć. Niektórzy odchodzą, a potem nie ma ich przez dwa lub trzy lata – czy powiedzielibyście, że przestali oni wierzyć? (Tak). Rzeczywiście przestali wierzyć i powinni zostać skreśleni. To nie jest zwykłe odejście z kościoła – oni przestali wierzyć. Z ludzkiego punktu widzenia nazywa się to utratą wiary. Jak postrzega to Bóg? Z Jego perspektywy nazywa się to zaprzeczaniem Mu, niepodążaniem za Nim i odrzucaniem Go. Jednak ich perspektywa jest następująca: „Nie odrzuciłem boga; nadal w sercu w niego wierzę!”. Widzicie? Po prostu to lekceważą. Są też tacy, którzy przestają uczestniczyć w zgromadzeniach i wykonywać swoje obowiązki tylko dlatego, że są w złym nastroju lub są niezadowoleni, ponieważ uważają, że wykonywanie obowiązków jest zbyt trudne i męczące, lub dlatego, że zostali nieco przycięci. Odchodzą, nawet nie wyjaśniając niczego na temat pracy, którą mieli wykonać, i mówią: „Nie kontaktujcie się ze mną. Nie jestem szczęśliwy i nie chcę już dłużej wierzyć!”. Ich niezadowolenie może trwać nawet rok. Mają charakterek, trzeba przyznać – nie potrafią się z tego otrząsnąć przez rok lub nawet dłużej! Niektórzy ludzie podejmują się pracy w charakterze przywódców i pracowników w kościele, lecz nie tylko nie wykonują tej pracy dobrze, lecz także lekkomyślnie popełniają występki, zakłócając i zaburzając pracę kościoła. Później bracia i siostry nie wybierają ich ponownie, a także zyskują co do nich rozeznanie i demaskują ich podczas rozmowy. Ci zaczynają więc myśleć: „Czy to sesja krytyki, której jestem przedmiotem? Po prostu nie wykonałem dobrze swojej pracy, czy to naprawdę taki wielki problem? Dlaczego o mnie rozmawiają i tak mnie obnażają? W całym moim życiu nigdy nie spotkała mnie taka przykrość! Zanim uwierzyłem w boga, zawsze to ja ganiłem innych; nikt nigdy nie ganił mnie. Kiedy wcześniej musiałem znosić takie trudności? Wszyscy się mnie czepiacie i sprawiacie, że czuję się upokorzony. Nie będę już wierzyć!”. Tak po prostu przestają wierzyć. Nie tylko młodzi ludzie tak mówią – niektórzy wierzą w Boga od ośmiu lub dziesięciu lat i są po czterdziestce lub po pięćdziesiątce, a mimo to potrafią mówić takie rzeczy, gdy są nieszczęśliwi. Czy tacy ludzie mają w swoim sercu miejsce dla Boga? Czy uważają wiarę w Niego za najważniejszą rzecz w swoim życiu? To normalne, że ludzie czują się nieco zniechęceni i słabi, gdy są przycinani lub gdy spotykają ich katastrofy lub niepowodzenia, jednak te rzeczy nie powinny prowadzić do utraty wiary w Boga. Tacy ludzie nie są szczerze wierzącymi w Boga. Szczerze wierzący w Boga potrafią trwać w swojej wierze nawet wtedy, gdy są aresztowani i prześladowani – tylko tacy ludzie mają świadectwo. Niektórzy ludzie, padając ofiarą jakiejś niezbyt poważnej klęski żywiołowej, gdy bracia i siostry albo o niej nie wiedzą, albo dowiadują się o niej z opóźnieniem i nie pomagają im na czas, zaczynają myśleć: „Borykam się z trudnościami i nikt nie zwraca na mnie uwagi. Wynika z tego, że wszyscy patrzą na mnie z góry! Wiara w boga jest bez sensu. Nie będę już wierzyć!”. Z powodu tak błahej sprawy są w stanie przestać wierzyć w Boga. Jest to jeden z przejawów charakteryzujących ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła.
Jest jeszcze inna sytuacja dotycząca tych, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła. KPCh, aby przeciągnąć takie osoby na swoją stronę, oferuje im dobrą pracę, mówiąc: „Nic nie zarabiasz, wierząc w boga. Jakie niby mógłbyś mieć perspektywy? Znaleźliśmy ci posadę w zagranicznej firmie z wysoką miesięczną pensją, dobrymi profitami i ubezpieczeniem pracowniczym. Wiara w boga nie jest przyszłościowa; lepiej pracować, zarabiać pieniądze i prowadzić dobre życie”. W końcu takie osoby opuszczają kościół i idą do pracy. Ktoś mówi: „Jeszcze wczoraj ta osoba wykonywała swoje obowiązki w kościele. Dlaczego dzisiaj spakowała swoje rzeczy i odeszła?”. Idzie pracować i zarabiać pieniądze; nie wierzy już w Boga. Odchodzi bez słowa i od tego momentu podąża inną drogą niż bracia i siostry, stając się kimś na innej ścieżce. Chce dążyć do sławy i zysku, wznieść się ponad innych i wyróżnić z tłumu; nie wierzy już w Boga. Są też ludzie, którzy głosząc ewangelię, spotykają kogoś, kto im się spodoba, wiążą się z nim i odchodzą, by spędzić razem życie. Nie tylko przestają wykonywać swoje obowiązki, lecz nawet wierzyć w Boga. Ich rodzice nadal są nieświadomi sytuacji, myśląc, że ci wykonują swoje obowiązki w domu Bożym. W rzeczywistości dawno temu z niego zniknęli – kto wie, może nawet mają już dzieci. Wykonywanie obowiązków jest tak ważne, a jednak ludzie potrafią porzucić nawet tak kluczową pracę jak głoszenie ewangelii. Kiedy spotykają kogoś, kto im się podoba, lub kogoś, komu oni się podobają, kilka prostych uwodzicielskich i kuszących słów wypowiedzianych przez tę osobę wystarczy, by odeszli. Są niezmiernie frywolni i lekkomyślni, zdolni do opuszczenia Boga i zdradzenia Go w dowolnym czasie i miejscu. Bez względu na to, ile lat tacy ludzie wierzyli w Boga i ilu kazań wysłuchali, wciąż nie rozumieją ani odrobiny prawdy. Wiara w Boga jest dla nich po prostu nieważna, a wykonywanie swoich obowiązków również nie ma znaczenia – czują, że nie mają innego wyboru, jak tylko robić te rzeczy po to, by uzyskać błogosławieństwa. Gdy tylko pojawia się jakaś sprawa osobista lub rodzinna, są w stanie po prostu odejść. Gdy stają w obliczu jakiejś klęski żywiołowej, potrafią po prostu przestać wierzyć. Wszystko może zakłócić ich wiarę w Boga; każda sprawa może sprawić, że się zniechęcą i porzucą swój obowiązek. Jakim są typem ludzi? To pytanie faktycznie warte jest głębszej refleksji!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.